Chapter 7

170 23 5
                                    

Siedziałam taka zapłakana, oparta o drzwi aż mama wyłoniła się z salonu. Była w złym stanie. Nie widziałam jej wiele razy pijanej, ale to chyba był najgorszy z tych wszystkich przypadków. Ledwo się poruszała, chyba nawet mnie nie zauważyła. To dobrze, pomyślałam, ale jednak po chwili spojrzała na mnie tym obojętnym wzrokiem, jej oczy tak charakterystycznie się błyszczały. Nie rozumiałam dlaczego była pijana, bo przecież od zawsze była wielkim wrogiem alkoholu, mówiła, że alkohol to trucizna. Zawsze jak byłam poza domem na noc, dzwoniła do mnie co chwilę, żeby sprawdzić czy nie jestem pijana. Miała zawsze taką schizę na punkcie alkoholu, więc dlatego aż tak bardzo się zdziwiłam.

Podeszła do mnie chwiejnym krokiem i zbadała moją twarz, wiedziałam, że zauważyła mój rozmazany makijaż.

-Gdzie byłaś? - przemówiła gniewnie, a ja ledwo ją zrozumiałam.

-Byłam u kolegi. Jak miałam ci o tym powiedzieć jak nie było ciebie w domu, kiedy wychodziłam, a telefonu nie odbierałaś?

- A w ogóle dlaczego ty tak późno wracasz do domu?

-Nie jest późno, jeszcze nie ma dwudziestej pierwszej! - krzyknęłam, kiedy wstałam z podłogi. Tym razem to ja spojrzałam na nią gniewnie, ale stwierdziłam, że nie ma sensu się denerwować ani krzyczeć, bo przemawia przez nią alkohol, a nie ona sama. Zostawiłam ją więc w korytarzu, kompletnie nie wiedząc co robić z pijaną osobą. Szukałam taty, ale jego znowu nigdzie nie było. Napisałam do niego sms-a, a on do mnie oddzwonił. Powiedział, że dostał pilne wezwanie do pracy i będzie dopiero jutro po południu. Zlekceważyłam to, nie miałam nawet siły, żeby myśleć o tym, że on przecież ciągle dostaje pilne wezwania z pracy i ostatnimi czasy prawie wcale nie ma go w domu, tym bardziej na noc.

Zaszyłam się w swoim pokoju i uważnie nasłuchiwałam czy mama jeszcze krząta się po domu, czy poszła już spać, ale to nie zajęło mi dużo czasu, gdyż na dole panowała cisza, jak makiem zasiał.

Siedziałam więc przez długie godziny i znowu myślałam czy ja naprawdę podołam temu, co robię, czy mi się to uda.. Miałam wiele wątpliwości, nie wiedziałam czy dam sobie z tym wszystkim radę. Chyba zaczynałam czuć do Ollego pewną odrazę, bo robiłam to wszystko nie dlatego, że chciałam, ale dlatego, żeby się zbliżyć do Oscara. Byłam cholerną suką, no bo co jeśli on serio mnie kochał albo coś? A może to do siebie czułam odrazę? Sama już nie wiedziałam co i do kogo czuję. Mój telefon świecił się co chwilę od nadchodzących wiadomości i połączeń, ale ignorowałam je. Jeśli to Olle, powiem mu, że spałam, pomyślałam.

Kiedy wstałam była dokładnie 13:07 i chociaż nigdy tak długo nie spałam to byłam strasznie niewyspana. Strasznie bolały mnie plecy i głowa. Usta miałam suche i spierzchnięte. Zeszłam na dół, żeby się napić, a w domu znowu nie było nikogo. Wkurzyłam się, bo mój tata albo był pracoholikiem albo miał kogoś innego, z kim mieszkał albo coś, nie byłam pewna, ale nie miałam zamiaru się tym zajmować. Mama miała wtedy albo wolne od pracy albo na popołudnie, a w domu znowu jej nie było. Postanowiłam się tym wtedy nie przejmować i porozmawiać z rodzicami, kiedy oboje wrócą do domu.

Napiłam się szybko i wróciłam do pokoju. Sprawdziłam wszystkie wiadomości i nieodebrane połączenia. Wszystkie były od Ollego. Było ich mnóstwo, wszystkiego razem ponad 70. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Odpisać? Oddzwonić? Powiedzieć prawdę i wszystko zniszczyć, czy okłamać i modlić się, żeby uwierzył?

Ugh.

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Oby mama. Oby tata. Oby nie on.

Zarzuciłam na siebie szybko szlafrok i najszybciej jak tylko umiałam zbiegłam po schodach i dostałam się do werandy.

Otworzyłam drzwi, a za nimi stał on. Oscar.

CO ON TU DO CHOLERY ROBI?!

-Słuchaj.. Olle ma do ciebie sprawę, widzę, że jeszcze się nie ogarnęłaś. Daje ci dziesięć.. no może piętnaście minut i widzimy się w moim samochodzie. - powiedział na jednym oddechu pokazując potem swój samochód, który zaparkowany był po drugiej stronie ulicy, niedaleko parku. Nie poczekał na moją odpowiedź, ani choćby reakcję, odwrócił się tylko i odszedł w stronę samochodu.

-Mógłbyś mi łaskawie powiedzieć o co chodzi?

-Mogłabyś się łaskawie ubrać i nie zadawać zbędnych pytań? Nie mam czasu.

-Nie obchodzi mnie to, że nie masz czasu, chce wiedzieć o co tu chodzi.

-Ubieraj się, proszę.

-Najpierw mi opowiesz po co mam z tobą jechać i gdzie.

-Sama tego chciałaś. - złapał mnie za tył ud i podniósł, a potem "przewiesił"(?) przez swoje lewe ramie. Dodam, że byłam w koszuli nocnej. Zapewne było mi widać majtki, ale raczej nie dbałam o to.

-Czy ktoś jest u ciebie w domu?

-MOŻESZ MNIE PUŚCIĆ?

-Gdzie jest klucz?

-PUŚĆ MNIE! -krzyknęłam wbrew sobie. Przyjemnie było tak wisieć na jego ramieniu, nie powiem, ale było to też trochę krępujące. Zaczęłam się rzucać i bić go w plecy, ale to i tak nic nie dało.

-Nie ułatwiasz mi tego, wiesz? - powiedział otwierając drzwi i wchodząc do korytarza. -To gdzie te klucze, księżniczko?

CZY ON POWIEDZIAŁ DO MNIE KSIĘŻNICZKO?

CZY JA UMIERAM?

CO Z TEGO, ŻE POWIEDZIAŁ TO SARKASTYCZNIE, TEŻ SIĘ LICZY!

O BOŻE.

-Doczekam się odpowiedzi czy mam sam przeszukać ci dom?

-Yyy.. powinny być w drzwiach albo na półce..

-Mam. - powiedział podrzucając klucze, kiedy już je wyciągnął z zamka.

-Super duper.

-No jasne, a teraz jedziemy. - nie mógł trafić w dziurkę od klucza, chyba mu trochę ciążyłam, ale póki sam mnie nie odłożył, nie planowałam zejść. Miał takie ciepłe ręce. Na moich udach. Prawie pod moją koszulą nocną. Nie nic.


Przepraszam za tak długie oczekiwanie na rozdział. Nie miałam siły ani czasu nic napisać.

Just A Little Bit Of Your Heartحيث تعيش القصص. اكتشف الآن