Rozdział 10

199 10 0
                                    

*Aron pov*

Nie wiem, jak to się stało, że zostałem porwany. Smacznie sobie spałem, gdy nagle ktoś mnie związał i zatkał usta. Moje oczy również zostały zasłonięte, żebym nic nie widział. Obecnie siedzę na krześle, a w nozdrzach czuję krew. Serce też jakoś dziwnie mnie boli, przez to porwanie nie wziąłem leków.

-To on? Naprawdę? W czym ja jestem gorszy?! - Jakiś męski, piskliwy głos przerywa moje rozmyślania nad dziwnym uczuciem mdlenia. Słyszę zbliżające się kroki, a po chwili moje oczy zostają odsłonięte. Stoi przede mną jakiś blondynek, którego pierwszy raz w życiu widzę. - Cieszy mnie, że jesteś przytomny. Wiesz, kim jestem? - Odrywa taśmę z moich ust.

-A skąd mam wiedzieć? Wypuść mnie, jestem chory i muszę wziąć swoje leki. - Chłopak wybucha śmiechem.

-Jestem partnerem Kima, jego jedynym, prawdziwym słoneczkiem. Nie wiem, co Ci naopowiadał, ale kłamał. - Kuca przede mną. Te słowa naprawdę mnie bolą. Jestem typem człowieka, który ma problemy z zaufaniem, a Kimowi w jakimś stopniu ufałem. Syczę cicho z bólu, serce naprawdę mnie boli. Za dużo stresu. Lekarz kazał mi go unikać, ale jak widać, nie da się.

-N-naprawdę ich potrzebuję, jak najszybciej. - Zaczynam się jąkać, jest bardzo źle.

-A ja potrzebuję Kima. Widzisz go tutaj gdzieś? - Rozgląda się teatralnie, pieprzony aktor. - Ale pewnie tutaj przyjdzie po Ciebie. Do tego czasu się zabawimy. Moje maniery, przedstawię się. - Wyciąga zza pasa dwa jakieś noże i sprawnie manewruje nimi w dłoniach. Nie powiem, imponujące. - Jestem Collin i w tym świecie wszyscy znają mnie z handlu nożami. Ostatnio te mi się trochę stępiły. Co o tym myślisz? - W chwili, gdy kończy pytanie, zatapia noże w moich udach. Ból wydziera mi z gardła głośny krzyk, a zawartość żołądka podskakuje do gardła. Zamykam oczy, z których po chwili wypływają łzy.

-Collin, nie możesz go zabić, pamiętaj o tym. - Jakiś nieznajomy głos upomina blondyna.

-Przecież wiem, tylko trochę się z nim pobawię. Ciekawi mnie ile uda mi się noży w niego wbić. - Po tych słowach kolejna fala bólu rozchodzi się z mojej dłoni. Nie reaguję tak bardzo, jak poprzednim razem, ale nadal tak strasznie boli. Jednak serce chyba góruje w wyścigu bólu.

——————————————————

Nie wiem, ile czasu minęło, ale mam w sobie 10 noży. Po dwa w udach, po jednym w stopach i dłoniach, a resztę w brzuchu. Jak to mówił Collin, zwinnie ominął ważne narządy. Tak czy siak, krew cieknie mi z ust, a serce bije z trudem. Parę razy straciłem przytomność. Siedzę sam, ten psychol zostawił mnie na jakiś czas.

-Collin, przestań! - Otwieram oczy, blondasek wygląda na nieźle wkurzonego. Ktoś stara się go zatrzymać, ale to na nic. Łapie mnie za szyję i zaczyna dusić. Walczę rozpaczliwie o powietrze.

-W czym jesteś niż ja lepszy, że woli Ciebie?! No w czym?! - Chciałbym wiedzieć, ale nie wiem i raczej się już nie dowiem. Nagle czuję nieziemski ból serca, a potem otacza mnie ciemność.

Nie wiem, gdzie jestem. Wszędzie jest czarno i zimno, ale przyjemnie. Nic mnie nie boli, nareszcie. Słyszę głosy, ale są tak zdeformowane, jakbym był pod wodą. Chyba krzyczą, ale nie jestem pewien. Czy ja umarłem? Szczerze mówiąc, chciałbym być martwy. Wszystkie problemy by znikły. Z drugiej strony, miałbym zostawić Kima? Teraz gdy naprawdę czuję, że się w nim zakochałem po uszy? To moja pierwsza miłość, ale jeśli on naprawdę jest z Collinem, to nie będę się pchał między nich.


Otwieram powolutku oczy, w pomieszczeniu jest wystarczająco ciemno, żebym nie przeżył żadnego szoku. Do moich uszu dociera systematyczne pikanie. Zerkam w jego stronę. Monitor? Jadę wzrokiem na swoją dłoń. Chwilę mi zajmuje analiza wszystkiego, aż w końcu wyciągam jeden wniosek. Żyję. Wzdycham cicho pod nosem i staram się usiąść, ale za bardzo wszystko mnie boli. Chciałbym się napić. Odnajduję wzrokiem przycisk alarmujący. Bez zawahania, wciskam go. Nie mija minuta, jak przez drzwi wpadają pielęgniarki z lekarzem.

-Cieszy mnie, że się Pan obudził. Coś Pana boli? - Ten szpakowaty lekarz żartuje? Boli mnie wszystko.

-Wszystko, najbardziej brzuch. Co się w ogóle stało?

-Został Pan przywieziony z ranami kłutymi, ale głównym powodem wizyty było zatrzymanie akcji serca. Dowiedziałem się, że nie wziął Pan leków mimo wady, znowu. Prawdopodobnie to było przyczyną tego wszystkiego. - Tłumaczy spokojnie, jakbym był dzieckiem. Kiwam głową i zerkam na pielęgniarkę, która zmienia mi kroplówkę.

-Kto mnie tu przywiózł?

-Przedstawił się jako Pana znajomy. Zawołać go? Tylko proszę bez nerwów. - Wychodzi, nie czekając na odpowiedź. Tak jak się spodziewałem, do sali wchodzi Kim. Czeka, aż pielęgniarka wychodzi i siada na skraju mojego łóżka. Schyla się, żeby mnie pocałować, ale nie pozwalam mu na to.

-Znowu Cię zawiodłem, tak bardzo przepraszam. - Coś mokrego skapuje mi na materiał koszuli szpitalnej. Podnoszę wzrok i dostrzegam, że Kim płacze.

-Jesteś z Collinem? - Ocieram mu łzy, ale w połowie tej czynności moją dłoń przeszywa ból. No tak, tam też znajdował się nóż.

-Ten debil Ci tak powiedział? Przysięgam, że wyciągnę jego dupsko z kryjówki i pozwolę Ci zrobić mu to samo, co on zrobił tobie. - Te słowa brzmią naprawdę jak przysięga. - Raz go przeleciałem. To było przed tym, jak Cię spotkałem. On sobie ubzdurał, że to wielka miłość i nie daje mi spokoju. W czasie, gdy Ciebie porywano, on był u mnie, starał się mnie uwieść i odciągnąć podejrzenia o siebie. - Chwyta moją dłoń i delikatnie całuje, przyprawiając mnie o ciarki.

-Udało mu się z uwodzeniem? - Mam strasznie schrypnięty głos. Kim posyła mi złe spojrzenie. To chyba jest wystarczająca odpowiedź na moje pytanie. Sięga po wodę na szafce obok, odkręca ją i powoli przykłada do moich ust.

-Nigdy mu się nie uda. Powiedziałem mu, że nie jesteś moją zabawką, a partnerem. - Odsuwam butelkę od ust. Jestem cholernie śpiący.

-A jestem? To, że jesteś przy mnie, nic nie znaczy. - Wzdycham ciężko i przewracam się na bok, tyłem do niego.

-Mam Ci naprawdę powiedzieć, że Cię kocham? O to Ci chodzi? O te dwa głupie słowa? - Spokojnie Aron, nie możesz się rozpłakać. Zaciskam palce na kołdrze.

-A nawet jeśli, to co w tym dziwnego? Nigdy nikogo nie kochałem, nie wiem, jak to jest. Lubię być rozpieszczany, chociaż nigdy nie byłem. Jestem jak dziecko, musisz mi powiedzieć prosto z mostu, czego ode mnie chcesz. Inaczej tego nie zrozumiem. - Zapada cisza w pokoju, po której słyszę kroki i zamykanie drzwi. Wyszedł. Wzdycham ciężko, nie zostaje mi nic innego niż pójść spać.

——————————————————

-Skoro to jest dla Ciebie takie ważne, to dobrze. - Prawie spadam z łóżka ze strachu, gdy drzwi się otwierają z hukiem i w pokoju rozbrzmiewa poważny ton Kima. Naciągam kołdrę na głowę, nie mam ochoty się z nim kłócić. - Gdy Cię operowano, nie mogłem usiedzieć w miejscu i pojechałem to kupić. Mam nadzieję, że trafiłem z rozmiarem. - Ciekawość wygrywa, odkrywam głowę i zerkam na to, co trzyma w ręce. Niewielkie czarne pudełeczko obwiązane beżową wstążką. Sięgam po nie, a po odpakowaniu, łzy stają mi w oczach.

-Śliczna. - Wyciągam srebrną obrączkę. Całe szczęście trafił z rozmiarem idealnie. Szukam odruchowo takiej samej na jego ręce i się doszukuję.

-Posłuchaj uważnie, bo nie będę się powtarzać, a mówienie tego nie przychodzi mi łatwo. Kocham Cię i zrozum, że nie jesteś dla mnie zabawką. - Wyciągam do niego ręce, a już po chwili zostaję uniesiony do góry. Owijam go nogami wokół pasa, ignorując wszelki ból. Ta chwila byłaby cudowna, gdyby nie dźwięk strącanej kroplówki.

-Upsik. - Śmieję się cicho, wciągając jego kochany zapach.

-Nie odpowiedziałeś mi. - Jego oddech owiewa moje ucho, przyprawiając o ciarki na całym ciele.

-Ja Ciebie też głupku. - Łączę nasze usta w namiętnym i długim pocałunku.

Zaopiekuj się moim sercem Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt