-Która godzina? - Jęczę cicho pod nosem, gdy Aron skutecznie budzi mnie pocałunkami w szyję.
-Minęła dziewiąta, czyli już ranek. Nareszcie! Dostanę nagrodę za bycie grzecznym? - Czuję, jak zasysa mi skórę na szyi. Zapewne zostanie malinka. - Albo nie, sam sobie wezmę. Ty sobie leż i podziwiaj. - Otwieram leniwie oczy akurat na moment, gdy chłopak pozbywa się moich bokserek.
-Co ty knujesz maluchu? - Posyła mi uśmiech i bez zawahania się, bierze mojego członka do ust. Wzdycham głośno. Miło jest podziwiać, jak ukochana osoba staje się w czymś z dnia na dzień lepsza. Zwłaszcza w takich rzeczach.
-Wystarczy. - Jęczy, wyciągając go z ust. No nie powiem, zasmuciło mnie to. Chętnie bym skończył w jego ustach, ale jak ma inne plany, to ich psuć nie będę. Obserwuję, jak sięga po coś do szafki. - To też mam od chłopaków. Lubisz zapach truskawki?
-Uwielbiam. - Uśmiecham się. Wylewa żel na rękę i rozprowadza po moim członku, a potem swoim odbycie. Opuszcza powoli biodra, nadziewając się na mnie. Podziwiam, że nie postanowił się rozciągnąć, a przynajmniej nic o tym nie wiem. W połowie postanawiam mu pomóc. Chwytam jego uda i jednym pchnięciem bioder, wchodzę do końca. Drży chwilę, ale ostatecznie się rozluźnia.
-Ugh, musisz być tak cholernie duży? Z jednej strony mnie to cieszy, a z drugiej utrudnia mi niespodziankę i opóźnia zabawę. - Wyjękuje.
-Mógłbyś się lekko odchylić do tyłu? Chcę mieć lepszy widok. - Posyłam mu uśmiech. Wykonuje moją prośbę, a przy pierwszym ruchu głośno jęczy. Czyżbym idealnie uderzał w prostatę? Sięgam ręką do jego członka, zaczynam ruszać po nim rytmicznie dłonią.
-K-kim! - Wykrzykuje, zalewając moją rękę nasieniem. Przytrzymuję go, żeby nie upadł.
-Nie myśl słonko, że to już koniec. Ja nawet jeszcze nie doszedłem, a to oznacza dalszą zabawę. - Podnoszę się do pozycji siedzącej i zaczynam ruszać. Każde pchnięcie jest mocne, celuję prosto w prostatę. Aron jęczy mi do ucha, pazurami drapiąc mnie po plecach. Będą ślady jak nic. Chwytam jego pośladki i ściskam mocno, czasami masując.
------------------
Spokojnie popijam kawę, pracując przy laptopie w pokoju. Ostatnio jest dużo pracy, a ja ją zaniedbuję dla Arona. Trudno, on jest ważniejszy.
-Dzień dobry. - Dostaję całusa w głowę, a uśmiech sam pojawia mi się na twarzy.
-Nie sądziłem, że będziesz taki zmęczony, że zaśniesz. Wymyłem Cię i ubrałem. - Wracam do pracy, ale znowu zostaje mi przerwana. - No i gdzie się tutaj wpychasz? - Śmieję się cicho, gdy mój pieszczoch wdrapuje się na moje kolana.
-Trochę atencji potrzebuję, to chyba nic nowego. - Stwierdza zupełnie spokojnie, zanurzając nos w zagłębieniu mojej szyi. Wzdycham tylko i jedną ręką wypełniam formularze, a drugą głaszczę go po pleckach. Nie trwa to długo, aż podnosi się, znowu przerywając mi pracę. - Chciałbyś coś do jedzenia? Ja mam ochotę na jajecznicę. - Podnosi się i znika w kuchni. Jak dobrze, że mogę go obserwować.
-Też chętnie zjem. - Zerkam na telefon, którego wyświetlacz dziwnie świeci. - Kurwa, ojciec do mnie dzwonił. - Nerwowo wybieram do niego numer. Czekam dwa sygnały, aż odzywa się jego niski głos.
-Nie dopuść, żeby Aron coś usłyszał albo zrozumiał. Jutro musisz pojechać na aukcję, mają problemy z jakimś chłopakiem, zajmij się nim. Ja nie mam czasu. - Nienawidzę uspokajać jakichś żałosnych dzieci. Mój ojciec się upiera i nie pozwala podawać im leków, a szkoda.
-Jasne, pojadę tam, ale mam pewien warunek.
-Niech zgadnę, mam mieć oko na tego twojego chłopczyka? - Słyszę, jak cicho śmieje się pod nosem. Doskonale wiem o co mu chodzi. Nie bez powodu miałem nie dopuścić, żeby Aron słyszał tę rozmowę. Automatycznie psuje mi się humor.
-Tak, dokładnie. - Kończymy rozmowę akurat, gdy przed moimi oczami pojawia się talerz z jajecznicą. Prawie wyrywam ten przedmiot westchnięć i zaczynam pałaszować. Po wysiłku z rana jestem naprawdę głodny.
------------------
-Aron! - Liam rzuca się na mojego chłopaka i wiesza mu się na szyi. No tak, zapomniałem, że oni też tu będą. Gdy przetrzymywana jest jakaś powalona osoba, wszyscy są obecni w domu. Odrywam go od swojego chłopaka. - Braciszek! - Teraz rzuca się na mnie. Nie poznaję go, zazwyczaj się tak nie łasi.
-Też się cieszę, że Cię widzę, kochany braciszku. Zaprowadzisz nas do tego skurwiela? - Kiwa głową, puszcza mnie i radosnym krokiem kieruje się w stronę podziemi. Trzymam Arona blisko siebie, tak na wszelki wypadek.
-Co ty dzisiaj jesteś taki wesoły? Kogoś zabiłeś? - Pytam, gdy stajemy przed drzwiami. Puszcza mi tylko oczko i wpuszcza nas do pomieszczenia. Collin siedzi na ziemi, z rękami przykutymi do ściany i związanymi nogami. W usta ma wepchany jakiś prowizoryczny knebel. Gapi się na mnie, ma zaszklone oczy. Czuję, jak delikatne ciałko czekoladookiego wtula się we mnie. Boi się, to pewne. Całuję go w czoło i podchodzę do blondyna.
-Co tu robi ten skurwiel? - Warczy od razu, gdy uwalniam mu usta. Dostaje mocno ode mnie z liścia.
-Nazwij go tak jeszcze raz, a naprawdę zrobię Ci taką krzywdę, że się nie pozbierasz. - Moją uwagę odwraca szuranie krzesła. Aron sadza mnie na nim, a sam zajmuje miejsce na moich kolanach. Nachyla się do mojego ucha.
-Pamiętasz, jak Ci mówiłem, że mam plan? Po co sprawiać mu ból fizyczny, skoro można bardziej zranić go psychicznie? - Porusza swoimi biodrami na tyle intensywnie, że wydaję z siebie niekontrolowany jęk. Nie rozumiem, co on kombinuje, dopóki nie odzywa się Collin.
-Złaź z niego szmato! - Krzyczy z nutką bólu w głosie. Mam genialnego chłopaka. Po co mamy to gówno krzywdzić fizycznie, skoro możemy pokazać mu swoją miłość i tak go skrzywdzić. Zresztą, pewnie jest odporny na ból fizyczny, jak większość ludzi z tego świata.
-Jesteś pewny, że chcesz zrobić coś takiego przed nim? - Posyła mi szczery uśmiech i wsuwa swoją dłoń w moje spodnie. - Nie będzie widział w takiej pozycji. - Przesuwam krzesło, żeby siedzieć bokiem do niego. Gdy tylko Collin odkrywa, gdzie znajduje się ręka mojego ukochanego, a ja ściskam jego pośladki, w pomieszczeniu rozbrzmiewa dźwięk jego płaczu.
-Wiesz, że zrobiłeś mi siniaki na pośladkach przy naszej porannej zabawie? - Mówi głośno, wyciągając rękę ze spodni.
-A ty zafundowałeś mi rany na plecach. W domu Ci wycałuję pośladki, zadowolony? - Kiwa głową i zerka w stronę Collina. Oho, poznaję tę minę. Jest mu go szkoda. Żeby zwrócić uwagę na siebie, wsadzam rękę w jego spodnie i bez namysłu wsuwam całego palca w niego. Wbija mi paznokcie w ramiona, a z jego gardła wydobywa się, dość ciche westchnięcie.
-Nienawidzę Cię Kim! Zawsze Cię kochałem, a ty teraz tak mnie traktujesz! - Wykrzykuje blondynek, podciągając nosem.
-Nie trzeba było ruszać mojego malucha. Za niego zabiję i tylko dzięki niemu jeszcze żyjesz. - Zatapiam w swoim ukochanym drugiego palca, na co ten reaguje jęknięciem i wygięciem kręgosłupa do tyłu. Mam wrażenie, że podnieca go publiczność. Jest nieziemsko gorący i ciasny.
YOU ARE READING
Zaopiekuj się moim sercem
Short Story,,Serce boli już bez przerwy, często mdleję. W skrócie mówiąc, jestem już blisko śmierci. Ciekawe, czy ktoś mnie znajdzie. Na pewno, zacznie śmierdzieć, gdy moje ciało powoli będzie się rozkładało. Na dnie torby od Kima odnalazłem obrożę. Nie wiem...