Rozdział 11

198 12 0
                                    

Mogłem się spodziewać, że obecność pielęgniarek nie powstrzyma Kima. Zaraz po tym, jak jedna z nich odłączyła mi kroplówkę i pozwoliła pójść do toalety, mój ukochany postanowił to wykorzystać. Bez mojej zgody zaniósł mnie do łazienki, pod pretekstem wymycia mnie dokładnie.

-Kim, nawet o tym nie myśl. To, że mam prywatną łazienkę w pokoju nic nie zmienia! - Piszczę z zimna, gdy odkłada mnie na blat przy umywalce. Zamyka drzwi na klucz i zerka w stronę prysznica, a jego mina robi się starsznie smutna. Chyba nie chcę wiedzieć, o czym myśli, ale wiem, że zaraz się dowiem.

-Szkoda, że nie ma wanny, wtedy mógłbym Cię wziąć w wodzie. Pod prysznicem też bym mógł, ale trzeba uważać na szwy. Dlatego będziesz sobie grzecznie siedział tam, gdzie siedzisz. - Podchodzi do mnie powoli, patrząc spod tych swoich długich rzęs na moje ciało. Oblizuję wargi i rozszerzam nogi, robiąc mu miejsce. Staje między nimi, a jego dłoń delikatnie wplątuje się w moje włosy. Chyba strasznie mi się to spodobało, bo cichutko mruczę.

-Jak Collin wbijał mi kolejne noże, wiesz, co sobie myślałem? - Kim robi kwaśną minę i przymyka oczy, gdy stopą miziam jego udo. Na udzie zresztą się nie zatrzymuję, podrażnię się z nim. - Zastanawiałem się, czy zostanie blizna, którą będziesz mógł wycałować. Nie miałem do Ciebie żalu, ale chciałem, żebyś mi to wynagrodził. Scałował ze mnie cały ból i stres. - Ostatnie zdanie praktycznie mruczę mu do ucha.

-Zrobię to wszystko, jak wyjdziesz ze szpitala. Tutaj będzie ciężko wycałować każdy fragment twojego ciałka. Dosłownie każdy. - Zasysa się na mojej szyi, przez co jęczę dość głośno. Zatykam usta dłonią. - Nie powstrzymuj się, lubię słyszeć twoje jęki.

-Przypomnę Ci, że jesteśmy w szpitalu, głupku. - Ruszam biodrami, ocierając się kroczem o jego.

-Ja Ci przypomnę, że pielęgniarki wiedzą, że musimy Cię wymyć. Mamy spokój na jakiś czas. - Chcę się odezwać, ale wsuwa mi do ust dwa palce. Z początku liżę je, a na końcu złośliwie delikatnie gryzę. Dostaję w zamian cichy śmiech i pociągnięcie za włosy do tyłu. Wzdycham ciężko, przymykając oczy. - Musisz przysunąć się trochę do mnie biodrami i unieść je do góry.

-A jeśli powiem, że nie chcę tego robić? - Mimo swoich słów, robię to, o co prosił. Prawą dłonią odnajduję tą jego i splatam nasze palce.

-To Ci odpuszczę, ale patrząc na to, że już jesteś twardy, to nie będzie tak łatwo. - Posyła mi uśmiech i łączy nasze usta w pocałunku, gdy zatapia we mnie dwa palce. Przyzwyczaiłem się do tej nutki bólu, która towarzyszy mi za każdym razem, gdy Kim chce mnie przygotować. Odsuwa się o krok i przyśpiesza ruchy palcami, drażniąc się przy okazji ze mną. Doskonale wiemy, że mógłby masować moją prostatę, a nie robi tego. Przysuwa się ponownie do mnie.

-Kim, wystarczy. - Wzdycham zadowolony z bliskości jego ciała. Jestem pewny, że między nas nie da się nawet kartki wcisnąć. Wyjmuje palce, po czym zapada kompletna cisza.

-Myślisz, że dasz radę uklęknąć? Mam straszną ochotę dojść w twoich usteczkach. - Mruczy do mojego ucha. Chwytam za jego ramiona i powoli schodzę na ziemię. Mój ukochany sięga ręką do spodni, ale nie pozwalam mu na rozpięcie ich. Sam zębami chwytam za zamek i rozpinam go, z guzikiem też daję sobie radę zębami i językiem. Dopiero gdy trzeba zsunąć dwie warstwy zbędnego materiału, używam do tego rąk. - Nigdy nie sądziłem, że taka głupia czynność tak bardzo mnie nakręci. - Śmieje się cicho i przyciska moją głowę do końca od razu, gdy biorę go do ust. Nie stawiam mu oporu. Fakt, dławię się, a ślina ścieka mi po brodzie, ale trudno. Dopóki robi mi przerwy, jest w porządku. Mija parę minut, a do moich uszu dochodzą charakterystyczne dźwięki ciężkich oddechów Kima. Chwilę potem dochodzi w moich ustach, zmuszając mnie do połknięcia wszystkiego. Puszcza moje włosy, a ja zmęczony opadam na jego nogi.

-Czy teraz możemy już naprawdę mnie wymyć? - Ukrywam fakt, że jestem napalony. Cały czas boję się, że ktoś tutaj wejdzie.

-Nie, jeszcze nie. - Podnosi mnie i układa tak, że klęczę na blacie tyłem do niego. Mój tyłek idealnie wisi w powietrzu. Chcę się odezwać, ale zamiast tego głośno jęczę, gdy Kim wchodzi we mnie calutki. Drżę z bólu i przyjemności. - Dam Ci chwilę, powiedz, gdy będzie w porządku. Postaram się być delikatny. - Zaczyna całować mój kark, a rękoma trzyma mnie w pasie. Tak jak mówił, tak robi. Nie rusza się. Gdy przyzwyczajam się do jego rozmiaru, zaczynam ruszać biodrami na boki. Kim reaguje natychmiast, wykonuje powolne ruchy, które z czasem nabierają tempa. Tym razem za każdym razem ociera się o moją prostatę.

-Tęskniłem za tym. - Wyjękuję głośno akurat w chwili, gdy dochodzę. Nie wiem, czy kiedykolwiek przeżyłem orgazm tak silnie. Nie poczułem nawet, jak Kim we mnie doszedł. Ocknąłem się dopiero, gdy podniósł moje biodra i wtulił w siebie całego mnie.

-Proszę, przeprowadź się do mnie. Nie uchronię Cię inaczej, sam widzisz. Jestem tak bezsilny. - Wzdycha do mojego ucha, przygryzając go.

-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Może lepiej... - Urywam, gdy, moje serce nagle zaczyna intensywnie bić. Ignoruję to. - Może lepiej wejść w to powoli jak normalna para?

-Normalna para? Nie wydaje Ci się coś takiego nudne? - Sadza mnie na stołeczku pod prysznicem i pozbawia tej głupiej koszuli szpitalnej. Zaczyna mnie myć jak małe dziecko. Uważa na opatrunki, chociaż bardziej powinien skupić się na swoich ubraniach. Serce nadal wali mi szalone.

-Kim, pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał najmocniej na świecie. Dobrze? - Przyciągam go do długiego, namiętnego pocałunku. Podobno ludzie czują, że śmierć się zbliża. Nie wiem, czy to jest to uczucie, ale jest dziwne. Przypominają mi się wszystkie piękne chwile w moim życiu, a moje ciało domaga się bliskości Kima. - Byłeś moją pierwszą miłością, chociaż nigdy nie sądziłem, że najpierw zakocham się w seksie z kimś, a dopiero potem w jego osobowości. - Śmieję się cicho.

-Wszystko w porządku? Gadasz jak obłąkany. - Kuca przede mną i z czułością całuje rękę z obrączką. Uśmiecham się szeroko. Czuję, jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej. Robi się też strasznie gorąco. - Ej, maluchu co Ci jest? - Kim dotyka ręką mojego policzka. Wtulam się w jego palce. Coś do mnie mówi, ale słowa mi się zlewają. Podnosi mnie i zanosi do łóżka. Obserwuję, jak na szybko ubiera mnie w coś, po czym znika z pokoju. Chwilę później wraca w towarzystwie lekarza. Akurat w chwili, gdy podchodzą do mnie, robi mi się strasznie słabo. Mdleję, widząc wystraszoną twarz ukochanego. Znowu go martwię, chociaż nie chcę tego robić. Czyżby moje serce naprawdę chciało mnie dobić?

Zaopiekuj się moim sercem Where stories live. Discover now