Rozdział ósmy

6.7K 280 12
                                    

Yvonne

Spakowałam szybko walizkę, zabierając najbardziej potrzebne rzeczy. Ściągam sukienkę, wkładam czarne spodnie, bluzkę i bluzę. Wygrzebuję telefon z plecaka i wybieram numer do Lucasa.

– Odbierz, proszę!

Ale niestety, włącza się poczta. Drugie połączenie i znowu to samo. Napiszę mu smsa w drodze na lotnisko. Kurde, ale na lotnisko jechać nie mogę. Wszędzie tam są kamery. Mam mało czasu. Pociąg też odpada, na dworcach również lubią być kamery. Może wypożyczyć auto? To jest najrozsądniejsze wyjście. Wracam do pokoju komputerowego, ściągam obraz, który wisi tu odkąd pamiętam, a za nim sejf, który wybudował tu tata. Wpisuje kod, otwieram go i wyciągam całą gotówkę, którą uzbierałam na czarną godzinę. Mam dwa podrobione dowody, które przywiozłam ze studiów. Zerkam na jeden, potem na drugi. Elizabeth Stone i Maritza Fether. Chowam ten z imieniem Maritza, a Elizabeth zostawiam. Chociaż po chwili wrzucam oba do plecaka. Zawsze mogą się przydać dwa.

Sprawdzam czy drzwi wejściowe zamknęłam, ale wszystko jest w porządku. Zgarniam klucze, pakuję pieniądze, pendrive, pistolet i telefon do plecaka, biorę walizkę, od razu wychodząc tylnymi drzwiami. Zamykam je na klucz i podążam ścieżką w stronę domu Steph. Przechodzę przez furtkę, która oddziela jedną działkę od drugiej i spoglądam w jej okna. Ciemno, więc wkładam klucze od mojego domu pod wycieraczkę u niej z tyłu i ruszam przed siebie.

Wychodząc zza winkla, dostrzegam nadjeżdżające auto. Zatrzymuje się i chowam za jednym z krzaków. Nikt nie ma prawa mnie zobaczyć. Kucam, czekając, aż auto odjedzie, jednak ono zatrzymuje się przy moim domu. O kurwa! Co teraz? Muszę stąd szybko uciec, a najbliższy przystanek autobusowy jest koło Targetu. Jestem w stanie tam dobiec, ale co z walizką? Nie mam tyle sił, żeby ją dźwigać, a jak będę ją ciągnąc, od razu mnie namierzą. Analizując wszystkie za i przeciw, mając mało czasu, stwierdzam, że ją po prostu zostawiam. Plecak mi w zupełności wystarczy. Mam gotówkę, za którą mogę w sumie wszystko kupić.

Wychylam lekko głowę by sprawdzić, czy ktoś wysiadł w ogóle z tego auta, jednak nic nie widzę. Stoi ze zgaszonymi reflektorami. Dobra, to moja chwila. Kucając przechodzę płot Steph wzdłuż, szukając tej felernej dziury, która była tu od zawsze. Kurwa, nie ma jej! Co ja teraz zrobię? Wracam do krzaka, zastanawiając się, czy nie przejść po prostu górą. Gdy nagle słyszę męski głos. Znam go.

– Nie ma jej. – To Derek, brat Verena. – Dobra, rozejrzymy się.

Chyba gada przez telefon. Kurwa to moja jedyna szansa. Muszę stąd jak najszybciej spierdalać. Znajduje zaciemnione miejsce, zakładam plecak na ramiona i podchodzę do płotu. Muszę to zrobić ostrożnie, ale szybko i bardzo cicho. Zakładam jedną nogę na szczebel, rękami podtrzymując się u góry i przerzucam drugą nogę przez płot. Leżąc na samym szczycie, zerkam szybko w stronę mojego domu i to był duży błąd. Derek stał z bronią w ręku tyłem do mnie. Całe ciało mi się spięło i od razu zleciałam z płotu, gdyż nie mogłam się na nim utrzymać. Jedyny plus to taki, że na dobrą stronę.

Szybko się podnoszę, bo narobiłam trochę hałasu i zaczynam biec w stronę Targetu. Co rusz oglądając się jak głupia za siebie, tylko nie wiem po co, skoro to mnie tylko spowalnia. Gdy docieram na przystanek sprawdzam rozkład i cieszę się, że za chwilę ma jechać autobus. Siadam na ławce i czekałam. Gdzie jest wypożyczalnia aut, do cholery? Rozglądam się, a po prawej stronie stoi jakiś facet, nie za stary, nie za młody, może będzie się orientował w temacie. Podchodzę do niego, chociaż nadal mi ciężko złapać dech.

– Przepraszam pana?

Mężczyzna obraca głowę w moją stronę.

– Tak?

Tajemnice Przeszłości Seria Haker #1 - JUŻ W SPRZEDAŻYWhere stories live. Discover now