Rozdział czterdziesty

3.4K 122 27
                                    

Drexel

Skoczyłem właśnie spotkanie na wideo rozmowie z podszefami i od razu wyszedłem przed dom na papierosa. Miałem jechać do Yvonne, ale dzisiaj jest idealna okazja na to żeby upolować Martineza. Kończę palić i wyciągam telefon z kieszeni, od razu wybierając numer Dana.

– Tak, szefie?

– Zwołaj wszystkich do klubu. Piętnaście minut.

– Dobrze, Kasandra nadal nie pojawiła się w pracy.

– Załatwię to.

Rozłączam się, nie czekając na jego odpowiedz i wsiadam do swojego samochodu, ruszając z piskiem opon. Mając dość czasu, po drodze podjeżdżam jeszcze do mojego agenta, który sprowadza dla nas świeżutkie dziwki. Parkuję przed jego biurem i wchodzę bez pukania. Jest to wynajmowane pomieszczenie z dwoma pokojami. Oczywiście pod przykrywką. Kaseton przed wejściem, tak samo jak semafor, świadczą o tym, że można tu zamówić jakikolwiek samochód. Choć faktycznie, gość naprawdę potrafi ściągnąć każde cacko.

– Panie Veren. – Wstaje ze swojego miejsca recepcjonistka. – Pan Kein jest u siebie.

Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Kein wbija we mnie wzrok.

– Skąd wytrzasnąłeś Kasandrę?

– Chodziła po ulicy, żebrała, chciała mi zrobić loda za jakieś jedzenie. – Wzrusza ramionami. – Zafundowałem jej kilka wizyt u kosmetyczki i widzisz.

Drapię się po brodzie.

– A widziałeś to, czy ci tylko tak powiedziała?

– O co chodzi Drexel? Zrobiła coś nie tak? Jeżeli tak, po prostu przyślij ją do mnie, zajmę się nią.

– Odpowiedz na moje pytanie.

– Powiedziała. – Wzdycha ciężko i robi niepewną minę. – Ale wyglądała na taką, dlatego założyłem, że mówi prawdę.

– Od kiedy my zakładamy? Ty miałeś to sprawdzić! – Wkurwiony walę pięścią w biurko, bo nie takiej odpowiedzi się spodziewałem – Sprawdziłeś ją chociaż?

– Tak. – Zaczyna otwierać szuflady, po czym wyciąga z którejś teczkę, a z niej pliki kartek. – Coś się stało?

– Nie przychodzi do pracy. – Zabieram od niego kartki, po kolei sprawdzając jakie bzdury są tam wypisane.

Imię, nazwisko, adres. Wyciągam telefon i wpisuje adres w google maps. Choć prawda jest taka, że gdy tylko zobaczyłem 2561 Broadway Blvd, wiedziałem, że to kit.

– Dobrze wiedzieć, że dziwka mieszka w apartamencie za prawie pól miliona – Podnoszę się gwałtownie do pozycji stojącej, chowając telefon do kieszeni.

Podchodzę do niego i łapię go za marynarkę, podnosząc do góry. Obracam go w prawo i wbijam jego plecy w ścianę, przez co z hukiem spada coś na ziemię. Przybliżam swoją twarz do jego na kilka centymetrów i syczę mu prosto w ryj.

– Jeśli się dowiem, że miałeś coś wspólnego z tym co się dzieje ostatnio, to cię wypatroszę.

Gość sztywnieje i czuję jak wali mu serce.

– Drexel, w życiu bym cię nie zdradził. Wszystkie te kurwy mieszkają w spelunach, więc założyłem, że ona również i po prostu to pominąłem.

Podrywam go jeszcze do góry waląc jeszcze raz plecami o ścianę, po czym go puszczam. Upada z impetem na podłogę.

– Dowiem się, że maczałeś w tym palce, a wszystkie ci je kurwa powyrywam! – Kucam jeszcze przed nim i poprawiam mu krawat, mocno zaciskając go na jego szyi. – Dowiedz się o niej wszystkiego. Ściągnij nową na jej miejsce, ale tym razem, kurwa, ją sprawdź, dogłębnie – mówię wściekle i ściskam jeszcze raz krawat. Kein robi się czerwony, więc po chwili go luzuję. – Masz czas do jutra. Dwadzieścia cztery, pierdolone godziny i ani minuty dłużej!

Tajemnice Przeszłości Seria Haker #1 - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz