Rozdział osiemnasty

7.4K 278 68
                                    

Yvonne

Dojechałam na miejsce w towarzystwie Roniego i Mika. Za tym drugim nie przepadam. Mam dziwne wrażanie, że on za mną również. Ron otwiera mi drzwi, a ja wychodzę przed hotel. Podnoszę głowę do góry, otwierając szeroko oczy. Noc w takim hotelu kosztuje pewnie kilkanaście tysięcy. Idę przed siebie do wielkich szklanych drzwi, cały czas podziwiając wielkie trawy, które go otaczają i wysokie światła, zmieniające kolory z zielonego na złoty świecąc aż do nieba. Główne wejście otwiera mi Ron, posyłając młodemu chłopaczkowi mordercze spojrzenie. Przewracam oczami i wchodzę do środka. Beżowy marmur pokrywa całą podłogę, na ścianach jest przepiękne drewno zdobione złotem, a na suficie drogie żyrandole z kryształów. Przechodzę dalej, nadal podziwiając wnętrze. Kwiaty, ozdoby i niektóre malunki na ścianach. Zerkam przelotnie na parę, która siedzi na jednej z kanap w holu, przeglądając zapewne oferty hotelu lub atrakcje. Wtedy zauważam koło siebie Rona i Mika, a kątem oka widzę, że rusza w naszą stronę pracownik hotelowy. Mężczyzna w mundurku służbowym, biała koszula, beżowa kamizelka i czarne spodnie, uśmiecha się od ucha do ucha podchodząc do nas.

– Dzień dobry, pani Cahan, jestem Stuart. Pani pokój jest gotowy i opłacony z góry. Bardzo miło nam panią gościć. Cieszymy się, że wybrała pani nasz hotel i życzymy dużej wygranej. Jesteśmy do dyspozycji, wystarczy zadzwonić do recepcji. W trakcie gry będzie miała pani przy sobie jednego kelnera. Za trzydzieści minut w pani pokoju pojawią się stylistki. Potrzeba pani czegoś jeszcze?

– Białe wino? – mówię, podnosząc ramiona do góry.

– Oczywiście, dostarczymy jak najszybciej.

– Dziękuję.

Stuart podaję mi moją kartę i idziemy do jednej z wind.

– Pani pozwoli. – Wyprzedził mnie i włączył przycisk przywołujący dźwig. – Winda zawiezie państwa na odpowiednie piętro, jeżeli pani przyłoży kartę do czytnika. Na pani piętrze są cztery pokoje, pani ma numer pięćset dwanaście, miłego odpoczynku.

Uśmiecha się i wychodzi ruszając tam, skąd przyszedł. Przykładam kartę do czytnika i faktycznie drzwi się zamykają, a winda po chwili rusza. Od razu chowam kartę do kieszeni spodni, bo znając mnie, jeszcze ją gdzieś zgubię. Podnoszę głowę i widzę z lustrze odbicie Mike, który przygląda się dziwnie miejscu, w którym umiejscowiony jest plastik. Mrużę oczy. Nagle podnosi na mnie wzrok i kpiąco się uśmiecha, na co posłałam mu taki sam uśmiech.

Wysiadamy na ostatnim piętrze i idziemy w stronę mojego apartamentu. Jestem zachwycona widokiem, który mnie spotyka, gdy wchodzę do środka. Duży salon z kanapą i telewizorem po lewej, mała kuchnia z jadalnią, po prawej jak i po lewej znajdują się drzwi. Wszystko w odcieniu beżu i złota. Ron mnie mija, rozglądając się dookoła. Sprawdza po kolei wszystkie pokoje, a ja stoję osłupiała na środku salonu razem z Mikiem. Po kilku minutach, kiwając głową, dołącza do nas Ron.

– Czysto. Pokój na prawo jest twój, ja zajmuję ten po lewej – zwraca się do mnie. – Twoje bagaże już tam są. Ty możesz już iść – mówi do Mika, a ten po prostu wychodzi.

– Czy mi się zdaje czy Mike za mną nie przepada? – pytam, idąc w stronę kuchni.

Zgarniam ze stojaka jeden nóż, a obracając się, wkładam go za spodnie z tyłu.

– On za nikim nie przepada – odpowiada, siadając na kanapie w salonie.

– Więc... – przeciągam opierając się o blat, wtedy Ron na mnie spogląda. – Długo pracujesz dla Verena?

– Straciłem rachubę.

– Mówiłeś, że oddałbyś życie broniąc mnie, aż tak ci na nim nie zależy?

Tajemnice Przeszłości Seria Haker #1 - JUŻ W SPRZEDAŻYWhere stories live. Discover now