25. Ciemność

173 9 18
                                    

...Chloe ze swoimi ludźmi. Adrien natychmiast zasłonił mnie sobą.
-Mówiłam ci, że jeżeli nie zapomnisz o niej to będzie źle. Właśnie nadszedł ten czas. Chłopaki!-Krzyknęłam Chloe, stałam schowana za Adrienem. Widziałam, że rękę trzymał na swojej broni schowanej z tyłu przy pasku ja też dyskretnie trzymałam swoją za plecami. Adrien wyjął z spodni broń strzelił do jednego z goryli Chloe. Ja strzeliłam do dwuch pozostałych jednak usłyszałam nie trzy strzały a pięć. Modliłam się aby były chybione. Popatrzyłam na Chloe. Na jej twarzy było widać strach a potem uśmiech weszła do szkoły.
-Adrien wszytko okej.-Adrien złapał się za brzuch i upadł.-Adrien!-Schyliłam się do niego jak najszybciej. Zobaczyłam ogromną plamę krwi na jego jasnej bluzie. Pomogłam mu usiąść przy ścianie. Po moich policzkach spływaly łzy. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Liama. Nie odbierał. Usłyszałam głos mojego ukochanego.
- Mari kochanie pamiętaj, że zawsze ale to zawsze będę cię kochał nie ważne gdzie będę. To ty jesteś moim szczęściem.... Żyj swoim życiem z Luka bądź szczęśliwa już nie będziesz musiała się mną przejmować.-Nienwierzyłam w to, że on się właśnie ze mną żegna.
-Nie żegnaj się ze mną nie, rozumiesz nie! I proszę cię wytrzyma jeszcze trochę.
-Mari to i tak nic nie da kocham cię myszko..- wy tym momencie stracił przytomność.
Liam odbierz do cholery. Krzyczałam nie miałam już cierpliwość. Po chwili usłyszałam głos w telefonie.
-Halo?
-Kurwa Liam, Adrien został postrzelony jesteśmy w szkole z tyłu przyjedź proszę, postaw wszystkich na nogi liczy się tylko on nikt inny. Jak będzie sprowadź najlepszych lekarzy wszystkich!
-Już jadę.
Siedziałam przy moim ukochanym czułam jak jego serce bije ciągle uciskałam ranę, krwi było coraz więcej. Bałam się że w końcu się wykrwawi. Po 5 minutach był już Liam z chłopakami. Zabrali Adriena do samochodu wsiadłam razem z nimi. Ciągle trzymałam jego rękę. Była chłodna gdy tylko przyjechaliśmy zobaczyłam lekarza pielęgniarki. Już wszyscy czekali byli gotowi na wszystko. Chłopaki położyli Adriena na łóżku i wtedy lekarz zabrał go do sali, w której miała odbyć się operacja. Stałam i wpatrywał się we wszystkich nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Jak zabrali Adriena upadłam na kolana i zaczęłam jeszcze głośniej płakać. Czułam jak ktoś mnie podnosi zobaczyła jak Liam niesie mnie na rękach wtuliłam się w niego, moje całe ciałe drżało. Liam usiadł ze mną na rękach w salonie. Cały czas płakałam. Moje ręce były całe we krwi. Krwi mojej miłości....
-Jeżeli on umrze to ja sobie nie wybaczę tego wszystkiego, tego piepszonego zaniku pamięci i naszej rozłonki, udawanego związku z Luką i tego że chciał się kolejny raz zabić! To wszystko jest moja wina!-zaczęłam głośniej płatkach ciągle byłam wtulona w ramiona Liama.
-To nie jest twoja wina to jest wina tej suki Chloe, jakby nie ona byli byście teraz razem. Siedzieli na lekcji i byli szczęśliwi dopilnuje aby nie wymkneła się z tego.- po jakichś 10 minutach przyszli Luis, Hugo, Harry i Axel.
Rzuciłam się w ramion brata i zaczęłam kolejny raz płakać.
-Spokojnie słońce proszę nie płacz...
-Nie nazywaj mnie tak tylko on może do mnie tak mówić!....-zaczęłam głośniej płakać.
-Dobrze siostrzyczko.
-Mari wszystko będzie dobrze on jest w najlepszych rękach...będzie żył tylko się uspokój.-Powiedział to Liam.
-Nie mogę się uspokoić jak on tam leży i może z tamtąd nie wstać! Nie rozumiesz, że ja go kocham! A teraz nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek usłyszę jego głos! On się ze mną porzegnał, rozumiesz! On jest dla mnie wszystkim jak umrze ja też się zabije i nawet nie próbujcie mnie powstrzymywać!-wyszłam usiadłam przed pokojem w którym operowano mojego ukochanego. Popatrzyłam na niej ręce, były całe we krwi. Przyłożyłam sobie je do serca. Nie płakałam nie miałem czym.
Liam:
Gdy tylko wyszła spojrzałem na Axela. Był smutny i przybity. Nie dopuszczę aby któreś z nich straciło przez tą szmatę życie.
-Chłopaki jedziecie do tej szmaty i jeśli dowiem się, że po waszej wizycie będzie żyła to nie macie po co wracać.
-Dobra jedziemy już, Axel jedziesz z nami!-spytał Luis.
-Nie oszczędze okazji, żeby rozjebałć jej łeb.
-Więc jedźcie ja zostanę tu z Marinett.-Powiedziałem a oni wyszli.
Po chwili usłyszałem krzyki. Poszedłem w stronę sali w której operowali Adriena.
Marinett:
Usiadłam pod salą i po chwili poczułam czyjeś ręce, które mnie przytulały.
Spojrzałam na tą osobę to był Luka.
-Luka proszę zostaw mnie, możesz iść do domu masz wolne.
-Mari ja nie mogę cię zostawić w taki stanie.
-Możesz mnie zostawić i to zrób. Koniec z tym cholernym układem! Już nie chcem udawać pary to już jest nie aktualne!- wykrzyczałam
-Dobra zostawię cię.-poszedł nie wiem gdzie, nie chciałam nawet wiedzieć zaraz na korytarzu stanął Liam, penwie usłyszała moje krzyki. Przyszedł i usiadł obok mnie była cisza.

Godziny mijały a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić już trzy godziny nie wiem co z nim, byłam w rozsypce. Wstałam i już miałam iść, wykrzyczeć na dwór jak nienawidzę wszystkiego. Kiedy lekarz wyszedł, a razem z nim reszta.
-Pacjent jest w śpiączce. Wyjęliśmy z jego ciała dwie kule jedna z okolic brzuch a druga z ramienia. Ta w ramieniu nie była groźna, jednak druga zagrażała bardzo pacjentowi. Zatrzymaliśmy krwotok, pacjent ma podana kroplówkę. Jego stan jest stabilny. Ale nie jestem w stanie określić czy się obudzi. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby żył. Jeżeli się nie obudzi w ciągu 2 tygodni nie mamy na co liczyć. Jeśli ktoś będzie chciał z państwa wejść do niego nie ma problemu tylko proszę o uważanie. To wszystko z moje strony. Dziękuję i życzę wszystkiego dobrego. Będzie dobrze.- poklepał mnie po ramieniu i poszedł. Łzy zaczęły lecieć po moich policzkach. Wtuliłam się w Liama. Postanowiłam wejść do niego. Otworzyłam drzwi weszłam i delikatnie je zamknęłam. Usiadłam obok jego łóżka. Złapałam za jego rękę. Jego twarz był blada, włosy nieułożone, w wokół swojego torsu miał przewiązany bandaż. Przysunełam jego rękę do mojego policzka marzyłam aby się obudził.
Adrien:
Usłyszałem huk broni, poczułem ból. Spojrzałem na Chloe uśmiechała się. Gdy tylko wyszła spojrzałem na zwój brzuch. Była tam plama krwi, która stawała się coraz większa. Usłyszałem krzyki Mari. Krzyczała moje imię. Upadłem zdołałem tylko się z nią porzegnać wtedy już czułem tylko ból, a potem ciemność.........
Po jakimś czasie poczułem dotyk nie wiem czyj on był, ale wiem że ta osoba nie była lekarzem.......

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Where stories live. Discover now