Rozdział 1

47 1 1
                                    

Cześć, nazywam się James i właśnie dowiedziałem się, że zostało mi 48h życia. Liczyłem, że będę na tym świecie dłużej niż 17 lat, ale widocznie nie było mi to pisane. Nie zaznam dorosłego życia, nie spełnię swoich marzeń i pragnień. Zwyczajnie nie mam czasu na ich realizację.
Zastanawiacie się pewnie skąd to wiem i dlaczego będę żyć przez jedynie 2 dni. Pozwólcie wiec, że opowiem wam moją nietypową historię.
To będzie długa opowieść - w końcu skoro mam zniknąć z tego świata, ktoś musi poznać jakim cudem się na nim znalazłem. Mam nadzieję, że te 48 godzin wystarczy mi na podsumowanie mojego życia.

Najlepiej zacznę od samego początku. Mówiąc początek nie mam na myśli momentu mojego narodzenia, lecz to, co działo się zanim magicznie pojawiłem się na tym świecie.

Rozpocznę opowiadając historię o pewnej niebywałej kobiecie. Miała na imię Mary. Mary Carter.
Była bardzo inteligentna. Uwielbiała  dzieci i uważała je za cud natury. Po zakończeniu liceum poszła na studia na pedagogikę. Marzyła aby pracować w przedszkolu, będąc otoczona tymi małymi szkrabami. Ta myśl dawała jej chęci i siły do jednoczesnej nauki i pracy jako kelnerka w pobliskiej restauracji.
Było jej ciężko - dniami studia a wieczorami praca. Starała się jednak wszystko ze sobą pogodzić i nigdy nie zaniedbywała swoich obowiązków. Czuła się jednak samotna. Zapragnęła mieć rodzinę i własne pociechy. Chciała mieć ich całą gromadkę. Dniami i nocami myślała o tym, jak dzieci wprowadzą ciepło i radość do jej domu.

Po pewnym czasie chęci i rozmyślenia zamieniły się w czyny. Jednak po wielu bezskutecznych staraniach kobieta postanowiła udać się do lekarza.
Doktor uważnie ją zbadał oraz zrobił testy, na których wyniki kobieta z niecierpliwością czekała. Kilka dni później udała się do gabinetu lekarskiego licząc na rozwiązanie jej problemu. Jednak takiej diagnozy się nie spodziewała. Okazało się ze przez wadę genetyczna nie może mieć dzieci...

Z początku do Mary to nie docierało. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że mimo swej ogromnej miłości do maluchów i chęci zapewnienia im jak najlepszych warunków do życia fizycznie nie jest w stanie ich mieć.
Kobieta była w takim szoku, że nie pamietała w jaki sposób wróciła do swojego mieszkania. Zwróciła jedynie uwagę na fakt, iż droga zajęła jej dużo więcej czasu niż zawsze.
Mary ledwo zdążyła zamknąć drzwi i wybuchła. Będąc sama coś w niej po prostu pękło. Zalały ją wszystkie emocje, jakie starała się stłumić podczas pobytu w gabinecie oraz powrotu do domu. Kolana zaczęły się pod nią uginać, zaczęła tracić równowagę. Osunęła się wzdłuż ściany mimo, iż tego nie chciała. Łzy same zaczęły napływać jej do oczu. Płakała tak długo, póki nie zemdlała z odwodnienia.

Przez następny tydzień kobieta nie pojawiła się ani na wykładach ani w pracy. Nie odzywała się do nikogo, nie było z nią żadnego kontaktu. Ten czas spędziła na rozmyślaniu o tym co się wydarzyło i dlaczego to właśnie jej się coś takiego przytrafiło. Cóż za niesprawiedliwość.
Ale czego się mogła spodziewać - świat nigdy nie był i nie będzie sprawiedliwy. O tym sam już zdążyłem się przekonać.
.
.
.
.
.
Hejka, jak wam się podoba 1 rozdział? Jest to moja 1 książka dlatego proszę was o wyrozumiałość. Wszelkie rady dotyczące książki chętnie przyjmę. Będę wdzięczna jeśli podzielicie się ze mną swoimi odczuciami :)

Na końcu tej książki umręWhere stories live. Discover now