Rozdział 7

6 1 0
                                    

Była końcówka jesieni. Wiatr był coraz silniejszy. Zauważałem to po poruszających się za oknem drzewach i szelestach, które dobiegały ze strony okna.
Robiło się coraz zimniej. Sierociniec nie miał pieniędzy (przynajmniej oficjalnie) na kupno nam ciepłych ubrań. Mimo ciągłego leżenia pod kołdrą było mi bardzo zimno.

Doprowadziło to do wyziębienia mojego organizmu. Było ze mną bardzo źle. Można powiedzieć, iż śmierć tylko czekała za rogiem budynku, żeby zabrać mnie ze sobą.
Pamiętam jedynie, że Dave starał się poprawić mi humor, po tym jak powiedziałem mu, że jest mi tak słabo i zimno. Później widziałem jedynie ciemność.

Dowiedziałem się, że straciłem przytomność. Najprawdopodobniej mój organizm starał się zminimalizować wszelkie zachodzące procesy, żeby zatrzymać chociaż trochę więcej energii, którą mógł przeznaczyć na ocieplenie mojego organizmu. Kiedy się obudziłem Dave'a przy mnie nie było. Znajdowałem się na sali, której nie widziałem od kiedy trafiłem do sierocińca.
Po chwili do pomieszczenia weszła kobieta odpowiedzialna za zarządzanie sierocińcem.

-James Carter? - spytała kobieta oschłym głosem.
-Tak proszę pani. Gdzie my jesteśmy? - wydukałem ledwo słyszalnym głosem.
-To nie istotne. Naraziłeś sierociniec na duże koszty. Gdyby nie fakt, że beze mnie umrzesz poza tymi murami już dawno bym cię wyrzuciła.
-Przeprasz... - nie zdążyłem dokończyć bo kobieta weszła mi w zdanie.
-Samo utrapienie z tobą dzieciaku. Nie dość, że musimy cię traktować jak jakiegoś księcia, który nawet nie wysra się bez naszej pomocy to jeszcze tyle pieniędzy idzie na twoje utrzymanie. - zirytowana kobieta powiedziała wszystko na jednym wdechu. Ewidentnie miała dość nie tylko Jamesa, ale też całej swojej pracy.
-Czy jeśli bym zniknął to... byłaby pani szczęśliwsza?
-Oczywiście, że tak. Ale niestety nie znikniesz.

Po tej rozmowie wróciłem do swojego pokoju. Dave podbiegł do mnie szczęśliwy na mój widok.

-Wróciłeś maluchu! Tęskniłem za tobą. Bez ciebie jest tu tak nudno.

Tez się cieszyłem, że go widzę. Jednak jedna myśl nie dawała mi spokoju.

-Dave, odpowiesz mi na jedno pytanie? - zapytałem niepewnie.
-Jeśli będę znał odpowiedź to z chęcią ci jej udzielę.
-Zastanawiałem się... jak zniknąć? Tak na zawsze. I nigdy już nie wracać?

Na końcu tej książki umręWhere stories live. Discover now