Rozdział 5. Ty pieprzony tchórzu

1K 48 4
                                    

Ragetti i Pintel wpadli na cudowny pomysł pozbycia się źródła problemu. Zabrali skrzynię z sercem i zaczęli uciekać w głąb wyspy. Nie umknęło to uwadze kobiet, które od razu za nimi ruszyły. W końcu udało im się ich zatrzymać, ale całą akcje przerwało na chwile wodne koło młyńskie, które przeturlało się obok nich. Na którym walczył Will z Norringtonem, a za którym biegł Jack.
Wracając do sytuacji, Suzan wyciągnęła swoją szablę, ale Elizabeth nadal była bez broni, więc wciąż były na przegranej pozycji. Stawiały powoli kroki do tyłu, gdy dwójka przed nimi szła w ich stronę. Nagle obok głowy Suzan przeleciał topór, który utkwił w drzewie. Odwróciły się, a za sobą ujrzały załogę Davy'ego Jonesa. Bez zastanowienia cała czwórka zaczęła uciekać w przeciwnym kierunku, tracąc po drodze skrzynie.
Niestety, załoga zdołała ich dogonić więc musiało dojść do walki. Suzan i Elizabeth używały broni brunetki na zmianę pokonując kolejnych wrogów.

- Musimy się cofnąć po skrzynie! - zawołała Roberts wbijając ostrze w przeciwnika.

- Masz plan? - zapytał Pintel.

- Daj broń Elizabeth. Na mój znak wy pobiegniecie przodem, a my będziemy osłaniać tyły. - zarządziła.

- Nie powinno być odwrotnie? - zdziwił się Ragetti. W końcu, wedle wszelkich etykiet, mężczyźni powinni osłaniać kobiety.

- A chcesz się zamienić?

- Nie do końca. - pokręcił głową. Pintel oddał broń Elizabeth i wraz z Ragettim stanął za kobietami. Dostając znak pobiegli w stronę skrzyni, a one wprost za nimi. Zdołali złapać skrzynie i ponownie zaczęli uciekać. Udało im się wybiec na brzeg. Tam, gdzie zostawili łódź. Spotkali się tuż przy niej, wszyscy razem. Jack zauważył, że Will próbuje otworzyć skrzynie więc uderzył go wiosłem powodując jego utratę przytomności.

- Nic mu nie będzie. - odparł widząc minę Elizabeth. - Chyba, że chcesz nim w coś rzucić.

- Jest ich zbyt wielu. - powiedziała Suzan widząc ilu jest przeciwników.

- Nie damy rady. Nie ze skrzynią. - powiedział były komodor. - Do łodzi. - zarządził i wziął skrzynię. - Nie czekajcie na mnie.

- Oszalałeś. - stwierdziła Elizabeth, ale nic nie powstrzymało Norringtona. Pobiegł przed siebie, a za nim załoga Davy'ego Jonesa. Reszta weszła do łodzi i szybko wiosłując zaczęli płynąc ku Czarnej Perle.

- Nie zatrzymałeś go. - szepnęła Suzan w stronę Jacka. - Wziął skrzynię, a ty nic nie zrobiłeś.

- Miałem skupić na sobie całą uwagę załogi?

- Nie odpuściłbyś. Chyba, że posiadasz zawartość. - uśmiechnęła się w jego stronę, a on to odwzajemnił. Myślała jak on i to mu się podobało.

Weszli na pokład. Elizabeth zajęła się Willem. Ragetti i Pintel mieli za zadanie przymocować łódź do statku, a Suzan kroczyła za Jackiem, który cały czas trzymał w dłoniach słój z ziemią.

- I co teraz? - zapytała zastawiając mu drogę.

- Odpływamy. - odparł zadowolony.

- Nie sądzisz, że jest zbyt.. - przerwał jej Latający Holender, który wypłynął tuż obok nich. - ..spokojnie.

I wtedy ujrzała jego.. Davy Jones.. Diabeł, który zabrał jej wszystko.

- Ej! Rybomordy! Zgubiłeś coś? - Jack zaczął wymachiwać słojem w stronę Holendra. - Chcesz negocjować oślizgły palancie? Mam słój pełen ziemi i zgadnij co jest w środku! - dźwignął go nad głowę. W odpowiedzi dostał wysunięte działa w naszą stronę. - Prawa na burt. - powiedział już ciszej.

- Prawa na burt! - zawołała Suzan. Czarna Perła zaczęła, krótko mówiąc, uciekać. Holender ruszył za nimi ciągle w nich strzelając. Parę kul niestety trafiło w statek.

Jack przejął stery, a reszta załogi zajęła się żaglami. Holender został w tyle.

- Poddają się! - krzyknął Marty, a załoga zaczęła się cieszyć i wiwatować.

- Jack.. - zaczęła, ale wtedy coś uderzyło w statek. Słój spadł na ziemię roztrzaskując się na drobne kawałeczki. I co było najciekawsze, w środku nie było serca jak myślał Jack.

- Trafiliśmy na mieliznę! - zawołał jeden.

- To nie mielizna... To kraken. - powiedziała Roberts czując deja vu.

- Ładować działa i chronić maszt! - rozkazał Will. Suzan zeszła na dół i pomagała przy załadunku. Macki krakena zaczęły otaczać statek.

- Ognia! - wykonali rozkaz. Bestia chwilowo wróciła do wody, ale to było pewne, że znowu się pojawi. Musieli uciekać, ale wszystkie szalupy były zniszczone.. i nigdzie nie można było znaleźć Kapitana.
Wraz z Elizabeth dostały broń palną, a mężczyźni zajęli się pakowaniem prochu i rumu. Will chciał zrobić jedną wielką bombę.
Suzan wyjrzała za burtę i w oddali ujrzała nikogo innego jak Jacka Sparrowa, odpływającego w szalupie.

- Ty pieprzony tchórzu..

----

Enjoy!

V.

Pirate's life || Jack SparrowWhere stories live. Discover now