Rozdział 15. Okrutny z ciebie człowiek, Jack Sparrow

772 39 4
                                    

Po powrocie na statek Barbossa zarządził uwolnienie Calypso. Spod pokładu wyszli Pintel i Ragetti ciągnąc za sobą związaną Tię. Naszykowali wszystkie potrzebne rzeczy i zaczęli odprawiać ‚rytuał'. Za pierwszym razem nie wyszło, bo wypowiedziane słowa miały brzmieć jakby były wypowiadane przez kochanka. Pałeczkę przejął Ragetti, a w trakcie wtrącił się Will próbując nakierować gniew bogini na Davy'ego Jonesa. W końcu to on podpowiedział Trybunałowi jak ją uwolnić.

Calypso osiągnęła parę metrów, wypowiedziała tylko jej znane słowa i zniknęła zmieniając swoje ciało w tysiące skorupiaków, które wpadły do wody.

- I to tyle? - zapytała Suzan. - Co teraz?

- Nic, zawiodła nas ostatnia nadzieja. - westchnął Barbossa.

Nagle nastała gęsta mgła i zebrał się chłodny wiatr. Ciemne chmury pokryły niebo, a jedyny jasny przebłysk dawały błyskawice, uderzające co jakiś czas.

- Jeszcze jest cień szansy. - powiedziała Roberts. - Nie możemy się poddać.

- Szanse są minimalne, moja droga.

- Banda tchórzy. - rzuciła ostro Elizabeth i zabrała głos. Wypowiadane przez nią słowa uderzały w każdego na tym statku. W tym momencie nie było osoby, która nie widziała w niej Króla i przywódcy. - Bandera na maszt. - dodała na końcu. Posłuchali jej wszyscy z Trybunału i każdy statek zawiesił flagę ukazując tym samym, że są gotowi do walki.

Czarna perła ruszyła na przód przedzierając się przez gęsty deszcz. Z przeciwnej strony ruszył na nich Holender, a zaś pomiędzy nimi pojawił się ogromny wir.

- Warto było żyć, aby doczekać takiej śmierci! - zawołał głośno Barbossa przejmując ster.

- Płynie na nas! - krzyknęła Suzan widząc Holendra wpływającego w wir.

- Trzymać się! - Czarna Perła zmieniła kurs również wychodząc na spotkanie. - Przygotować działa!

Zaczęła się wymiana. Dwa statki strzelały w siebie z dział walcząc o wygraną. Suzan biegała z góry na dół sprawdzając jak się ma sytuacja i jak bardzo oberwali.
W końcu nadszedł moment, gdzie okręty były blisko siebie i przejście na drugi statek wymagało jedynie złapania liny.
Roberts podjęła jedną z cięższych decyzji i znalazła się na Holendrze. Sama przeciwko całej załodze, ale radziła sobie bardzo dobrze. Przebijała swoją szpadą każdego wroga w większości skutecznie wyrzucając ich za burtę. Nagle pod jej nogami znalazła się znajoma skrzynia z jeszcze bardziej znajomą zawartością.

- Suzan Roberts. Spodziewałem się, że prędzej ze sobą skończysz niż dołączysz do tej bandy nieudaczników. - obok niej pojawił się nie kto inny jak Davy Jones.

- Do bandy nieudaczników? Przecież nie dołączyłam do ciebie. - uśmiechnęła się chytrze. Jones pokręcił głową i ruszył na nią ale został zatrzymany przez Will'a, który przebił go swoją szpadą. Davy zaśmiał się i obrócił się uderzając mężczyznę w głowę. W tym czasie obok Suzan pojawił się Jack. Wsadził klucz do skrzyni i wyjął z niej serce. Nie racząc nawet spojrzeniem odwrócił się od kobiety i zwrócił się ku Jonesowi z jego sercem w dłoni.

- A ty lękasz się śmierci? - zdobył jego uwagę bardzo szybko. - To lepsze niż trunek, trzymać w dłoni życie i śmierć.

- Okrutny z ciebie człowiek, Jack Sparrow.

- Okrucieństwo to dość względne pojęcie.

- Czyżby? - Jones obrócił się agresywnie i wbił szpadę w serce Will'a. Suzan i Jack wstrzymali powietrze domyślając się, że jest tylko jedno wyjście. Roberts rzuciła się na Davy'ego wiedząc jednak, że jej szanse są nikłe. Jones odepchnął ją mocno powodując, że padła na schody.

- Czy lękasz.. - przerwał nagle i jakby zastygnął w miejscu. Suzan obróciła się w stronę Jacka. Ten zaś trzymał dłoń Will'a, która przebiła serce. Jones zatoczył się do tyłu i wypadł za burtę wpadając do wiru.

- Chodź, musimy uciekać. - Jack złapał Suzan w pasie i pociągnął w stronę lin.

- A Will? Nie możemy..

- Nie pozwolę nam zginąć. On też nie zginie. - Jack zacieśnił uścisk i odciął linę z żaglem. Oboje wylecieli do góry i swobodnie opadli na spokojne wody. Dopłynęli do Czarnej Perły i weszli na pokład. Elizabeth od razu doskoczyła do Suzan i zaczęła wypytywać o Will'a, a Gibbs zasugerował Jackowi ucieczkę. Ten jednak się nie zgodził.

- Ostro na wiatr! Do łopotu! - zarządził głośno.

- Nie zmieniać kursu! - zawołał zaś Barbossa.

- Nie słuchać go! Nie słuchać!

- Zmiotą nas.. - westchnął Gibbs.

- Więcej wiary. - powiedziała Suzan i stanęła obok Jacka. Główny okręt z Beckettem na czele płynął na nich, a oni po prostu czekali. Wtem naprzeciw nich wypłynął Latający Holender z nowym Kapitanem.

- Lewo na burt, Kapitanie? - zapytała Roberts.

- Lewo na burt. - odparł Jack. - I ładować działa!

Latający Holender i Czarna Perła nakierowały się na Becketta z jednej i drugiej strony.

- Ognia!

Beckett został zaatakowany z każdej strony, a z jego statku jak i załogi nic nie zostało. Reszta jego wsparcia zawróciła dając tym samym znak, że się poddają.
Wszyscy zaczęli wiwatować ciesząc się z wygranej. Jack natomiast złapał Roberts za dłoń i przyciągnął do siebie.

- Mówiłem, że nie musisz się martwić.

- Jesteś niemożliwy, Jack. - zaśmiała się.

- Taki już mój urok. - odparł i złączył ich usta.

Po dłuższym czasie Elizabeth opuściła statek żegnając się z każdym z załogi. Na koniec podeszła do Suzan i Jacka życząc im jak najlepiej. Roberts przytuliła blondynkę mając jednak nadzieję, że nie widzą się ostatni raz.
Gdy Swann dopłynęła do brzegu, Czarna Perła obrała już nowy kurs.

- Davy Jones nie żyje. - westchnęła Suzan.

- Osiągnęłaś swój cel, ale to nie oznacza, że musisz nas opuszczać. - odparł Jack stając obok niej.

- Chcesz kobietę na statku? Nie byłeś czasem temu przeciwny?

- Być może, ale zmieniłem zdanie. Jednak wolę cię mieć przy sobie. - wyznał szczerze. Suzan uśmiechnęła się w odpowiedzi i oparła głowę na jego ramieniu. W końcu była wolna.

----
Myślę, czy pisać dalej czy może jednak skończyć na tym. Co sądzicie?

Enjoy!

V.

Pirate's life || Jack SparrowWhere stories live. Discover now