3. I didn't know you'd be insane

6.5K 604 1K
                                    




Do klasy, w której nauczano obrony przed czarną magią wpadało trochę za dużo słońca jak na gust nowej nauczycielki. Powinna być bardziej mroczna, ale czego mogła się spodziewać, skoro przejęła tę posadę po Lupinie. Wbrew temu jak gorąco jej było przez wszechobecne słońce, przysięgła sobie w myślach, że nie zdejmie ogromnej czarnej peleryny; niech się domyślają, czy ma na ręce Mroczny Znak, czy nie. Usiadła za biurkiem i położyła nogi na stół. Uczniowie mieli pojawić się dopiero za dziesięć minut.     Jedyne co podobało jej się w tej klasie to ogromny szkielet smoka zwisający z sufitu. Kiwała głową sama do siebie, studiując go kostka po kostce. Przyznała w myślach, że jak założy czarne zasłony na okna to może nawet polubi to pomieszczenie.

    Nieoczekiwanie rozległ się huk drzwi, a jako, że spodziewała się spokoju przez następne kilka minut, cmoknęła z niezadowoleniem, wychylając głowę. Na widok gościa drgnęły jej wargi.

    - Smarkelus, czym sobie zawdzięczam tę wizytę?

    Snape zatrzymał się naprzeciw jej biurka. Rozejrzał się dramatycznie po pustej klasie.

    - Przed kim się popisujesz, Hardbrooke? Jesteśmy tu sami. Nie widzę żadnego denerwującego gryfona w pobliżu.

    Lux zdjęła nogi z blatu, czując skok ciśnienia lepszy niż po porannej kawie. Snape wykrzywił usta w grymasie, który chyba miał być triumfalnym uśmiechem.

    - Zauważ, że nie wypowiedziałem jego imienia. Przychodzę w pokoju.

    Machnął różdżką, a krzesło z pierwszej ławki przysunęło się do biurka. Snape na nim usiadł.
- Lupin jest dziś bardziej poobijany niż podczas pełni. - powiedział z uznaniem.

    Za drzwiami zaczęli gromadzić się już uczniowie. Ich głośne rozmowy były coraz bardziej słyszalne w klasie. Na zegarze dochodziła dziewiąta.

    - Chcesz coś konkretnego? - spytała Lux ze zniecierpliwieniem.

    - Zaimponowałaś mi, Hardbrooke. Proponuję sojusz. Oboje nie lubimy hunc... - odchrząknął. - Oboje nie lubimy Lupina, w kwestii innych mamy...odmienne zdania, ale Dumbledore mu ufa, więc będzie się kręcić po zamku, w ramach dodatkowej ochrony. Oboje również nie lubimy  rozmawiać, cenimy sobie ciszę i spokój. Myślę, że się dogadamy. Co ty na to?

    Lux zmierzyła go czujnym spojrzeniem. Przeszło jej przez myśl, że ktoś podszywa się pod Snape'a za pomocą eliksiru wielosokowego. Nigdy nie słyszała, żeby tyle gadał, a już na pewno nie tak dziwacznie.

    - Nie przyjechałam tu by nawiązywać przyjaźnie. Gdybym nie była winna przysługi Dumbledorowi, to by mnie tu w ogóle nie było.

    Snape pokiwał głową.

    - Ach tak, nasz dyrektor lubi w taki sposób werbować ludzi.

    Nie usłyszeli nawet skrzypnięcia drzwi, bo głośne rozmowy uczniów wszystko zagłuszały. Weszli do klasy, niektórzy z niechęcią, inni zagadani z kolegami, a jeszcze inni wyciągając szyję, by zobaczyć nową nauczycielkę.

    Lux zamarła. Przez całą podróż do Hogwartu najmniej myślała o tym, że będzie musiała integrować się z dzieciakami. Nieuchronnie nadchodził moment, w którym będzie musiała zacząć do nich mówić -  a tego zdecydowanie nie zaplanowała. Patrzyła po ich twarzach, ale wszyscy rozmyli jej się w jedną wielką czerwono-zieloną plamę.

    Rozległo się chrząknięcie Snape'a, które wcale nie było głośne, a jednak uciszyło całą klasę. Nikt nie spodziewał się spotkać mistrza eliksirów w tej sali, a najwyraźniej budził postrach wśród uczniów. Jego zimny głos potoczył się po klasie:

Nikt cię nie zapraszałTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon