12. Blood on my knife

4.1K 456 554
                                    




Draco wszedł do swojej sypialni i policzył bardzo powoli do dziesięciu zanim zatrzasnął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami. Oddychał ciężko, krążąc wzrokiem po pokoju, który tak dobrze znał.

- Błagam, powiedz, że tu jesteś - wyszeptał głosem napiętym z nerwów.

- Oczywiście, że jestem - usłyszał i odetchnął z ulgą.

  Lux wyłoniła się spod peleryny niewidki i odwróciła, by rzucić ją na łóżko, ale została przygnieciona takim cieżarem, że cofnęła się o trzy kroki zanim złapała równowagę. Draco wpadł jej w ramiona i wtulił się w jej włosy, drżąc na całym ciele. Zacisnął ręce na jej płaszczu, nieświadomie wbijając paznokcie w jej plecy. Czuła na własnym ramieniu jego bicie serca.

Zamarła z rękami w powietrzu. Taki rodzaj kontaktu ludzkiego był jej zupełnie obcy. Ostatni raz ktoś przytulił ją czternaście lat temu, a był to ten sam rodzaj bliskości - wtedy Syriusz, a teraz Draco potrzebował jej obecności. Pragnął, by dała mu komfort w sytuacji bez wyjścia. 

Położyła powoli rękę na jego głowie i pogładziła po włosach. Draco zawył, zupełnie tracąc kontrolę nad emocjami.

- S-słyszałaś, co powiedział?

- Tak. - odparła, siląc się na spokój, którego chłopak teraz potrzebował.

- Oni zabiją Harry'ego. Zabiją go. On nie przejdzie na ich stronę.

Rozluźnił uścisk i zaczął chodzić nerwowo po pokoju, szarpiąc się za włosy. Nie krył się już z emocjami. Poddał się. Jego delikatna biała twarz była zalana łzami, a oczy skierowane do sufitu przekrwione.

- Draco, posłuchaj mnie... - poprosiła Lux, ale chłopak jej przerwał.

  - Nic nie mogę zrobić. Stracę jedyną osobę, którą kocham.

Lux zamknęła oczy. Doskonale wiedziała, jakie to uczucie. Panicznie się tego bała podczas pierwszej wojny czarodziejów. Draco chociaż miał przyjemność poczuć, jak to jest, gdy osoba, którą kocha odwzajemnia jego uczucie.

  - Beznadzieja - kontynuował w amoku. - Będę patrzył jak odchodzi i nic nie będę mógł zrobić, a jak spróbuje to i tak na nic, bo Czarny Pan mnie zabije.

Lux oprzytomniała. Nagle przestała współczuć chłopakowi, choć widziała jak trzęsą się w nim różne emocje, gdy po raz kolejny okrążał biurko, gryząc skórki przy paznokciach. Poczuła ogarniającą ją wściekłość, gdy usłyszała, że nazywa Voldemorta Czarnym Panem.

- Weź się w garść do cholery jasnej - warknęła cicho.

Nie była pewna, na ile dźwiękoszczelne są drzwi w sypialni Draco.

Przez nagłą zmianę tonu, chłopak przestał łkać. Spojrzał na nią tak, jakby go spoliczkowała.    
Lux wstała.

- Masz dwie możliwości, albo siedzieć zamknięty za drzwiami i się użalać nad swoim losem, albo zacząć, kurwa, działać. Nikt nie musi dzisiaj zginąć. To znaczy, ktoś zginie, z moich własnych rąk, ale nie będzie to Potter.

Draco zmarszczył brwi, ale się nie odezwał. Lux chwyciła go delikatnie za ramiona.

- Jest dobrze, Draco, bo jestem tu przed Harrym. To nie jest sytuacja bez wyjścia, choć zdecydowanie ryzykowna. Nie wiem, czy Lupin zrozumiał moją wiadomość, więc jest duża szansa, że  będę walczyć z nimi sama. Pozostaje więc pytanie, ile jesteś w stanie zaryzykować, by ratować swojego chłopaka?

- Wszystko - odparł Draco jednym tchem. - Jeśli daliby mi wybór, żebym przyjął znak za niego, zrobiłbym to.

Lux cmoknęła z niezadowoleniem.

Nikt cię nie zapraszałWhere stories live. Discover now