Rozdział 26

1.1K 62 0
                                    

– Szukałem cię przez cały czas! Przed walką, po walce – krzyczy. – Otwórz mi, kurwa! – Wali w drzwi, które zamknęłam na klucz. – To tylko gra! Pomyśl sobie, że jestem jedynie aktorem. Mam w dupie to, co się wydarzyło. Dla mnie to nic nie znaczy.

Ja jakoś nie mam w dupie tego, że wczoraj na oczach milionów widzów namiętnie całował się z cholerną Nancy Moss, kiedy ogłaszali swój związek. Craig pisał mi, żebym tego nie oglądała, ale nie potrafiłam powstrzymać się przed tym masochizmem. Wbiłam sobie jeszcze jeden nóż w serce, a co!

– Nie będę żyła w jakimś chorym trójkącie! – odkrzykuję. – Daj mi spokój!

– Dobrze, dam ci, kurwa, twój pieprzony spokój. Tego właśnie sobie życzysz? Okej. Już się do ciebie nie odezwę. Nie będę cię nagabywał. Tylko mi później nie zarzucaj, że się o ciebie nie starałem. Sama o to poprosiłaś.

Biorę w dłoń kapeć i rzucam nim w drzwi, wyobrażając sobie, że trafiam w twarz Rona. Co za wkurzający człowiek!

*

– O, witajcie, też wypad weekendowy? – pyta Bruce, przystając, kiedy mijamy czteroosobową rodzinę.

– Korzystamy z wakacji – odpowiada krótkowłosa blondynka, wskazując na swoje bliźniacze córki, które urodę odziedziczyły po niej.

Russelowie wymieniają kilka uprzejmości z najwyraźniej starymi znajomymi. Taylor przedstawia nas sobie, dzięki czemu dowiaduję się, że mam do czynienia z rodziną Collinsów, z którą poznali się właśnie w tym miejscu, ponieważ oni także są miłośnikami aktywnego spędzania wolnego czasu.

Zupełnie nie dziwi mnie, że to moja menedżerka jest osobą, która o mnie opowiada. Jej syn jest ze mną pokłócony, a jej mąż jakby nie zwraca uwagi na to, że w ogóle istnieję.

Ten wyjazd nie zapowiada się najprzyjemniej na świecie, ale nie mam zamiaru narzekać, gdy ktoś funduje mi pobyt w ekskluzywnym resorcie, do którego niedawno dotarliśmy. Składa się on z olbrzymiego hotelu oraz licznych bungalowów. Oprócz tego to miejsce w swojej bogatej ofercie ma szeroko rozumiane sporty wodne.

Zmierzamy właśnie nad ocean, gdzie mam nauczyć się stawać na desce. Słońce świeci, mocno grzejąc w plecy. Piasek pali w stopy. Zanurzam je w wodzie, żeby sprawić sobie nieco ochłody, choć i ona jest bardzo ciepła. Wszystko byłoby idealne – wymarzona pogoda, piękne otoczenie. Niestety perfekcyjne warunki psuje fakt, że moim trenerem ma być Ron... A gdyby tego było mało, mam dzielić z nim domek!

Nie wyobrażam sobie tego, ponieważ nie odzywamy się do siebie. Staram się też w ogóle na niego nie patrzeć, bo sprawia mi to zbyt wiele bólu. W willi mogłam zamknąć się w swoim pokoju i przemieszczać się po niej, kiedy on przebywał poza nią. Teraz w pewnym sensie będę zmuszona słuchać jego nauk... Ciekawe, czy znowu włączy swój „zdystansowany tryb tyrana".

– Zaczniemy od nauki wnoszenia kadłuba do wody. Najpierw musisz... – Zaczyna tłumaczyć, pochylając się nad deską.

– Chyba żartujesz.

Podnosi się, wzdycha, po czym z powrotem ugina nogi w kolanach, najwyraźniej nie chcąc dyskutować.

– Dobrze, dziś ja to zrobię, a ty patrz uważnie – prosi, opowiadając dokładnie krok po kroku, co wykonuje. Tak jakbym jeszcze kiedykolwiek miała przyjechać na windsurfing.

Wchodzę za nim do wody, zanurzając się mniej więcej do pasa. Stojąc naprzeciw niego, z deską oddzielającą nas od siebie, słucham instrukcji, gdzie i w jaki sposób powinnam położyć dłonie. Próbuję wykonać jego polecenie, ale najwidoczniej nie robię tego poprawnie, ponieważ koryguje moje ręce. Jego dotyk, który wcześniej dawał mi tyle przyjemności, teraz jest trudny do zniesienia.

Wrestloving you. Miłość na ringu ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz