Coś tu nie gra...

56 4 4
                                    


Gwałtownie się zerwałem, otworzyłem oczy i rozejrzałem się. Byłem nadal w biurze S.T.A.R.S.?... Zaraz zaraz... to wszystko to był tylko sen... Cholerny sen... Odetchnąłem z ulgą, popatrzyłem lekko w swoje prawo i nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem...Chris żył... w dodatku siedział obok mnie, a ja leżałem mu na ramieniu... Takiego zwrotu akcji się nie spodziewałem... Popatrzyłem na niego i się uśmiechnąłem. Wyglądał tak słodko...nie wiedziałem co mi odwaliło ale przybliżyłem się do niego i powoli zacząłem przybliżać swoją twarz do jego. Delikatnie chwyciłem go za kolano, dosłownie chwila wystarczyła żeby Chris złapał mnie za ramiona,przyciągnął do siebie. Cholera leżałem mu na nogach... Moje policzki wręcz zapłonęły, zrobiły się całe czerwone z tej całej sytuacji, nie widziałem co zrobić..

Leon:C-chris...-poklepałem go w udo.
Chris:Mhhh....C-co?...-powoli otwierzył oczy i popatrzył w doł- Oh Leon! W-wybacz ja nie chciałem...-puscil mnie i zrobił się cały czerwony na twarzy.
Leon:N-nic się nie stało haha...J-jak się spało?
Chris:Hmm... Przeciętnie a tobie?-rozciagnał się i chwycił się za tył głowy.
Leon:C-całkiem dobrze, i jak znalazłeś to czego szukałeś?
Chris:Tak powiedziałbym nawet że już wiem jak dojść do tego tajnego wyjscia.
Leon:NAPRAWDĘ?!
Chris:Tak i właśnie mam zamiar nas stad wyprowadzić.- wstał i się uśmiechnął.
Podszedł do drzwi, otworzył je i razem szliśmy w stronę tego wyjścia. Znowu przechodziliśmy ciemnym korytarzem, atmosfera była inna niż dotychczas. Razem z Chrisem szliśmy w ciszy dzięki temu mogliśmy usłyszeć nadchodzące niebezpieczeństwo.

Na korytarzu rozległ się dźwięk drapania w ściane. Wsłuchaliśmy się w ten dźwięk, Chris pokazał mi ręką abym podszedł bliżej. Wykonałem polecenie i szepnąłem mu do ucha:
L:Co jest?
Odpowiedział mi również szepcząc
Ch:Nie wydawaj żadnego dźwięku...
Po tych słowach zaa rogu wyszło monstrum. Nakierowałem na nią latarkę, o mało co nie upuściłem latarkę ze zdumienia. Ta istota chodziła na czterech nogach i nie miała oczów. A jej pazury...ogromne i ostre. To coś szło w naszą stronę, zaczęliśmy się powoli i cicho cofać do tyłu. Stał już kilka kroków od nas i przystanął. Chris złapał mnie za rękę i przyciągnął po cichu do ściany, przeszliśmy obok tego stwora. Nie zauważył nas o dziwo. Odeszliśmy od niego wolnym krokiem. Doszliśmy do końca korytarza do drzwi i teraz byliśmy w bibliotece.

Leon: Co to do chuja było?!
Chris: To cholerstwo jest cholernie niebezpieczne i ma strasznie długi jezyk dlatego nazwałem go lizaczem.
Leon: Lizacz?
Chris: Dokładnie tak. Zauważyłem że są ślepe ale mają strasznie dobry słuch. Dlatego mówiłem żebyś nie wydał żadnego dźwięku.
Leon:Dzięki...to teraz gdzie musimy iść?
Chris: Przejść do holu, potem do wschodniego skrzydła.
Leon: Zrozumiałem Sir!
Chris: Powiedziałem ci coś
Leon: Tak przepraszam Chris...
Chris: Już lepiej.- uśmiechnął się i poklepał mnie w ramię.
Nie zauważyłem że sie zaczerwieniłem, jednak Chris zauważył to doskonale.
Chris: Czerwienisz się. Hehe...- popatrzyl się na moją twarz i uśmiechnął się jeszcze bardziej.
Leon: Hm?! C-co n-nie!- odwróciłem się aby zasłonić twarz rumieniąc się przy tym coraz bardziej.
Chris: Słodko wyglądasz jak się zawstydzasz.
Teraz już nie wiedziałem co powiedzieć.
Chris: Dobra podroczyliśmy się trochę to teraz ruszajmy.
Leon: D-dobry p-pomysł...

Przeszliśmy w końcu do holu, akurat przechodziliśmy obok miejsca gdzie się poznaliśmy. Spojrzałem na to miejsce, nadal na biurku był ten laptop. Zauważyłem ze coś rusza się na kamerach, podszedłem tam aby się temu przyjrzeć. Na jednej z kamer był ,,mężczyzna" był strasznie masywny i wysoki. Jego skóra była szara, miał na sobie czarny płaszcz i kapelusz, gdy tylko zauważył kamerę od razu ją zniszczył. Nie wyglądał na przyjaźnie nastawionego...
Chris: Co tam?- podszedł do mnie i popatrzył w ekran.
Leon: Chris coś tu nie gra..
Chris: Co masz na myśli?
Leon: Na komisariacie jest coś jeszcze innego niż zombie i lizacze....

First meeting in Racoon CityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz