Niespodzianka!

78 3 1
                                    


Chris: Co masz na myśli mówiąc ,,coś więcej"?- popatrzył się na mnie z lekkim przestrachem w oczach.
Leon: Na tych kamerach był-
W całym budynku rozległ się dźwięk poteżnych kroków. Były dosyć głośne z każdym kolejnym krokiem ziemia trzęsła się coraz bardziej. Obawiałem się że to ten koleś którego widziałem na kamerach. Chris popatrzył najpierw na ziemie a następnie na mnie.
Chris: T-to miałeś na myśli?...
Potrząsnąłem głową na znak że owszem i zacząłem powoli panikować.
Chris:... Musimy sie śpieszyć!- po tych słowach złapał mnie za rękę i kontynuowaliśmy naszą wędrówkę do wyjscia.

Zombie wciąż przybywało, a nasze magazynki stawały się coraz lżejsze. Były wszędzie, jak nie wychodziły z pomieszczeń które mijaliśmy to wyskakiwały z szafek. Musielibyśmy mieć oczy dookoła głowy bo nigdy nie wiadomo skąd wyjdą tym razem. W końcu doszliśmy do pomieszczenia, w którym była roleta. Chris popatrzył się na nią po czym szybkim ruchem podszedł do niej i starał się ją podnieść.
Chris: P-pomożesz?
Leon: Ah t-tak oczywiście!- podszedłem do niego i wspólnymi siłami podnieśliśmy tą roletę. Szybko pod nią przeszliśmy i zatrzasneliśmy ją. Po tym zrobiłem się cały mokry, ręką przetarłem pot z czoła.
Leon:T-trochę to ważyło...- zaśmiałem się.
Redfield popatrzył się na mnie i uśmiechnął się.
Chris: Nie przesadzaj haha...- podszedł do mnie,wyciągnął rękę i położył mi ją na głowie- świetnie się spisałeś Leon.- po tych słowach zaczął lekko tarmosić moje włosy.
Leon: H-hej!- starałem się zdjąć jego rękę, a moje policzki znowu zapłonęły i powstał na nich czerwony rumieniec. Po jakiś kilku sekundach zabrał swoją ogromną dłoń z mojej głowy. Gdyby tak zacisnął dłoń bez żadnego trudnu mógłby mi zmiażdżyć moją głowę, jednak jego dotyk... To coś cudownego.
Chris: Dobra chodźmy już. To nie daleko.
Leon: T-tak... J-już idę~
Chris tylko lekko się uśmiechnął i ruszył wolnym krokiem dalej. Ja znów podążałem za nim. Nie sądziłem że to powiem...ale Jezu on jest idealny! Starałem się skupić na czym kolwiek innym jednak wszędzie musiał się tam znaleźć on...Chris! Szedłem za nim z głową w chmurach i wyobrażałem sobie jak to by było... Jednak szybko zostałem zesłany na ziemie, przez słowa Redfield'a. Odwrócił się do mnie i powiedział:
Chris: Co ty taki samotny idziesz z tyłu? Chodź tu do mnie!
Leon: Hm?! N- naprawdę?...
Chris: Oczywiście! Przecież cię nie ugryzę haha! -zasmiał się i ustąpił mi miejsca obok siebie.
Nie wierzę w to... Jednak marzenia się spełniają! Bez chwili namysłu przyspieszyłem kroku i już byłem obok niego. Mam nadzieję że to nie był sen i to się dzieje naprawdę, a nawet jeśli to tylko sen to nie chce się z niego budzić!

Kątem oka patrzyłem na Chrisa i gdy tylko na niego patrzyłem od razu robiło mi się ciepło...na sercu oczywiście. Zauważył to wtedy od razu odwróciłem wzrok i patrzyłem się przed siebie.
Chris: Co tak na mnie patrzysz?
Leon: Kto? Że ja?...
Chris: A jest tu ktoś jeszcze oprócz nas?- zaśmiał się i ciągnął dalej- Co tam ci po głowie chodzi? Hę?
Leon: N-nic...- lekko się zaczerwieniłem i starałem się ukryć swój rumieniec tak aby był niezauważalny.
Chris: Zakochałeś się we mnie czy co?
Leon: HM?! T-TERAZ TO DOWALIŁEŚ CHRIS!! HAHA....- zaczerwieniłem się jeszcze bardziej.
Chris: Taa jasne. Uważaj bo ci uwierzę.
Leon: N-NIE JA T-TYLKO-
Chris: Tylko się z tobą droczę już uspokój się młody.- zaśmiał się jeszcze bardziej.
Leon: To nie jest ś-śmieszne...
Chris: Owszem jest.
Leon: Chyba dla ciebie!- spanikowałem i zacząłem biec przed siebie.
Chris: H-hej Leon czekaj!- szedł za mną szybszym krokiem.
Nie posłuchałem się i biegłem dalej,schodami zbiegłem na doł. Potem korytarzem prosto nie zwracałem uwagi co się dzieje wokół mnie, wbiegłem w drzwi na końcu korytarza. Okazało się że to wyjście prowadziło na podziemny parking policyjny, a na nim już ktoś czekał... Wbiegłem w tą osobę dopiero po czasie okazało się kto to tak naprawdę był. To było to monstrum które widziałem na kamerach w recepcji... On z góry tylko się na mnie popatrzył kamiennym wyrazem twarzy. Szybko odepchnąłem go od siebie i starałem się wrócić do Chrisa jednak było już za późno. Bydlak bez żadnego wysiłku złapał mnie za szyje i podniósł do góry. Miał mocny ścisk... cholernie mocny ścisk! Nie umiałem się uwolnić z tego potrzasku. Czułem że powoli zaczyna brakować mi tlenu...

W tej samej chwili z drzwi wypadł Chris. Popatrzył na mutanta potem skierował wzrok na mnie.
Chris: Leon! Puszczaj go w tej chwili!- monstrum tylko się popatrzyło. Redfield z kolei wyciągnął pistolet.
Chris: Powiedziałem coś skurwielu!-
Ten skierował wzrok na Chrisa, rzucił mnie na ziemie i szybkim krokiem ruszył w jego stronę. Redfield zaczął do niego strzelać powoli się cofając. Olbrzym wytrącił broń z jego rąk, złapał go za szyję i z całej siły rzucił o ścianę.
Leon: C-chris!...- starałem się doczołgać w ich stronę jednak to nic nie dało.
Chris leżał na ziemi i sie nie ruszał, olbrzym odwrocił się i wolnym krokiem szedł w moją stronę. Zdążyłem jeszcze powiedzieć lekko przytłumionym i cichym głosem:
Leon: C-chris p-proszę cię w-wstań...
Na to nic nie odpowiedział...

Więc czy to już nasz koniec?... Oboje zginiemy właśnie tu?... Nie potrafię sobie tego przebaczyć że to wszystko z mojej winy...

First meeting in Racoon CityWhere stories live. Discover now