ROZDZIAŁ 3.

6.3K 257 32
                                    

KONSTERNACJA.
James miał całkiem obojętny wyraz twarzy, kiedy stanęłam przed nim oniemiała. Nie miałam pojęcia co mam powiedzieć. Cóż, ja do chuja, mogę powiedzieć?
- Powiedziałeś Amber? - ledwo szepnęłam, a mój głos przepełniony był zakłopotaniem. Kurwa mać, on wie. - Grzebałeś w moich e-mailach?! - syknęłam a moje usta samoistnie utworzyły literę "O".
- Nie, nie mam zamiaru jej powiedzieć. Wiem, przepraszam. Nie chciałem, po prostu tak mi się kliknęło. Re, chcę tylko wiedzieć co jest grane między wami. Między tobą, a Malikiem. - położył dłonie na moich ramionach skanując moją twarz w poszukiwaniu jakiejś oznaki, czy zapewnienia, że wszystko ze mną w porządku. No jasne, że wszystko w porządku...Tak mi się wydaje przynajmniej. Przerwałam nasz kontakt wzrokowy zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. O, mój Boże. Co do cholery zrobi Zayn? I tak już jestem na jego czarnej liście, nie mogę pozwolić sobie na pogarszanie sprawy.
- Wyglądasz na przestraszoną. - przerwał ciszę James.
- Przestań. - potrząsnęłam głową.
- Co on ci zrobił? - drążył niskim i ostrożnym tonem i wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że jego oczy niemal wypalają dodatkowe dziury w moich poranionych nadgarstkach. Jego usta rozchyliły się lekko, gdy chwycił mnie za rękę. Nie! Wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku i pospiesznie ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, by odetchnąć chłodnym londyńskim powietrzem. Wiedziałam, że James jest tuż za mną. Mężczyzna przy drzwiach był lekko zaskoczony moją gorzką ekspresją.
- Re! Porozmawiaj ze mną! - odetchnął głęboko i złapał za moje przedramię - Zrobił ci jakąś krzywdę?
- Nie!
- To co masz na nadgarstkach?!
- Nic!
- Re, ja chcę ci tylko pomóc.
- Radzę sobie. - prychnęłam zaplatając ręce na piersiach.
- Serio? Bo kontrakt określający związek seksualny jest trochę dziwny, Re. I sama dobrze o tym wiesz. Jak długo to trwa? Nie było cię cały dzień. Zrobił ci krzywdę?
- Przestań, James! Nie chcę o tym gadać!
- No to w takim razie nie odjedziemy stąd dopóki nie powiesz mi o co tu, kurwa, chodzi. - oho, James zaczyna się wkurzać. On nigdy się nie wkurza.
Westchnęłam głęboko rozglądając się za jego autem. Skanowałam ciemność, która nas otaczała i nie mogłam zlokalizować jego samochodu. Może kamerdyner go gdzieś zaparkował? To znaczy, nawet nie wiem, czy ten hotel posiada kamerdynera. Wracając do sprawy, nie mogę nic powiedzieć Jamesowi. Zayn znowu przepieprzy mnie tak, że nie będę mogła ustać o własnych siłach i samo nawet myślenie o tym wprawiało mnie w stan wewnętrznej paniki. Nerwowym ruchem przeczesałam włosy, kiedy niepokój zaczął budować w moim wnętrzu.
- Przestań. - potrząsnęłam głową.
- Victoria, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. - patrzył na mnie skonsternowany i całkowicie poważny obserwując moje wewnętrzne zmagania. Czy on właśnie nazwał mnie pełnym imieniem?!
Z trudem napełniłam płuca powietrzem przypominając sobie jak Zayn traktował mnie w przeciągu ostatnich kilku godzin. Agresywny seks, klapsy, dotykanie, opiekuńczość względem Emmy, nawet nie wiedziałam, że jestem w stanie znieść aż tyle. A kiedy już myślałam, że nic gorszego nie może się wydarzyć, strach całkowicie przejął nade mną kontrolę. Bałam się Zayna?! Ale, kurwa, z jakiej racji ja miałabym się go bać? A może właśnie chodzi o to czemu ja się go nie boję? Uderzył mnie... Mam rozcięte nadgarstki, bo znowu mnie przykuł...Czemu mi to zrobił?
Jestem ciekawa, jak wszystko potoczyłoby się gdyby nie było tam Emmy, ani jego matki. Fakt, że nie mogłam nawet znieść jego dotyku po tym wszystkim co się stało nieco mnie zaskoczył.
- Re? - James powoli sięgnął do mojego ramienia. Gwałtownie potrząsnęłam głową, jakby to miało pomóc mi odgonić rozbiegane myśli. Zdałam sobie sprawę, że ledwo co widzę, gdy moje oczy zasnuły się łzami. Momentalnie je przetarłam. Czułam się wykorzystana.
- Wszystko jest okej. - zakwiliłam na granicy płaczu, a moje oczy ponownie się zaszkliły.
- Nie, nie jest. Zaraz się rozpłaczesz. - James patrzył na mnie z góry kompletnie zmartwiony i zdezorientowany - Co on ci zrobił? - szepnął.
- Nic. On tylko... Nic. - wyjąkałam kręcąc głową.
- Przestań kłamać, Maleńka. Powiedz mi. - nie przestawał naciskać.
Nie wiem, czy to dlatego, że trzęsłam się jakbym miała jakiś napad, albo dlatego, że widział, że jestem już bliska załamania nerwowego, ale otulił mnie ramionami i przyciągnął do swojego torsu, czule pocierając dłonią moje plecy, podczas gdy ja łkałam w jego pierś, a moje łzy moczyły jego koszulkę. Uspokajał mnie cierpliwie, a ja trzymałam się jego ciepłego ciała, jakby od tego zależało całe moje życie.
- Wszystko będzie dobrze, Maleńka. Będzie dobrze. - wyszeptał pocieszająco, ale chwilę później całe jego ciało spięło się i nie wiem czemu, ale miałam dziwne przeczucie, że nie jesteśmy już sami.
- Czy ona...
- Ona nie chce z tobą gadać. - wymamrotał James przybierając opiekuńczą postawę.
Kątem oka dostrzegłam Zayna. Z jednej strony byłam zaskoczona, z drugiej jednak, spodziewałam się jego obecności. Zawsze wykazuje się świetnym wyczuciem czasu, ale teraz nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Mocniej wtuliłam swoją twarz w kość obojczykową Jamesa, jakby to było jedynie miejsce, gdzie mogę się ukryć. Jego serce waliło jak oszalałe przy moim uchu pobudzone pewnie nagłym przypływem adrenaliny. James zazwyczaj jest uroczym człowiekiem, ale posiada również gorzką, zaciekłą stronę, która do złudzenia przypominała mi Zayna. Nienawidziłam, kiedy James taki był.
- James, daj mi z nią porozmawiać. - odezwał się w końcu Zayn.
- Nie. Co z tobą jest, kurwa, nie tak, koleś?! - wypalił James, mocniej oplatając mnie ramionami.
- James, ona jest po prostu lekko przytłoczona.
- Nie! Już wystarczająco pogorszyłeś swoją sytuację. To, że ona jest w takim stanie, zawdzięcza tylko i wyłącznie tobie.
- Pozwól mi jej pomóc, a potem dam jej spokój.
Tymi słowami momentalnie zaskarbił sobie moją uwagę. James spojrzał na mnie z góry lekko luzując uścisk swoich rąk wokół mojego ciała, gdy dostrzegł moją reakcję na słowa Zayna. Nerwowo przygryzłam wargę, próbując zapanować nad oddechem. Kiwnął głową w stronę Zayna pytając mnie niemo, czy chcę z nim porozmawiać, na co w odpowiedzi skinęłam głową.
- Jesteś pewna? - wyszeptał, gdy wycierałam mokre oczy rękawem bluzki. Skrzywiłam się, kiedy poczułam drażniący ból na nadgarstku.
- Dam sobie radę. - odpowiedziałam również szeptem starając się przekonać nas oboje, że to prawda.
- Chcesz, żebym został? - zapytał nadal trzymając mnie w ramionach. Cały czas starałam się osuszyć policzki, ale cholerne łzy nie przestawały toczyć się z kącików moich oczu. Beczałam jak małe dziecko. Potrząsnęłam przecząco głową, a on skinął porozumiewawczo, ale dostrzegłam nutkę żalu w jego spojrzeniu. - Pójdę po samochód. - po tych słowach James zwrócił się w stronę Zayna. Tam nie ma auta!
- Nie rób niczego, czego ja bym nie zrobił.. - warknął do niego, na co zdziwiona uniosłam brwi. Łał, James?! Sekundę później zostałam sama z Zaynem. Nie było już Jamesa, który służył mi swoim ramieniem i właśnie wtedy pożałowałam, że pozwoliłam mu odejść. Bez żadnego słowa Zayn zrobił krok w moją stronę, na co moje oczy momentalnie podwoiły swoje rozmiary. Wyrzuciłam swoje ręce w powietrze zatrzymując go w miejscu, w międzyczasie ocierając łzy rozproszone po mojej twarzy.
Potrząsnęłam głową dając mu do zrozumienia, że nie jestem w nastroju do dotykania, na co westchnął głęboko sfrustrowany.
- Dobrze się czujesz? - zapytał obojętnym tonem nie dając ujścia żadnej swojej emocji.
Skinęłam potakująco i zaplotłam ręce na piersiach, gdy chłodny londyński wiatr zaczął dawać o sobie znać. - Właśnie dlatego nie chciałem, żebyś wychodziła. Jesteś przytłoczona tym wszystkim.
- Przytłoczona? - pisnęłam unosząc brew.
- Tak, jesteś w szoku. Pozwól sobie pom...- zrobił krok w moją stronę, ale momentalnie się cofnęłam.
- Nie. - moje szeroko otwarte oczy skanowały jego ruchy, gdy uniósł swoje ręce w obronnym geście.
- Nie, nie zrobię ci krzywdy. - zapewnił cicho. Jego głos był miękki i przepełniony szczerością, gdy powoli zmniejszał dystans między nami - Moim obowiązkiem, jako lidera, jest zaopiekować się tobą.
Momentalnie zmarszczyłam czoło spuszczając wzrok na moje rozdygotane dłonie.
- Uderzyłeś mnie. - szepnęłam pocierając dłonią policzek. Jego usta ułożyły się w cienką, prostą linię, gdy rękaw mojej bluzki osunął się lekko w dół ukazując irytujące, czerwone rozcięcia na moim nadgarstku.
- Pierwszy raz zawsze jest szokiem, Victoria. Nie masz powodu, żeby się mnie bać. - rzucił niewyraźnie Zayn - Wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Spójrz na mnie. - powoli i bardzo delikatnie chwycił mnie za dłoń. Iskry momentalnie zaczęły rozchodzić się pod powierzchnią moje skóry, gdy lekko uniósł moją twarz, zmuszając bym spojrzała w jego zdeterminowane, brązowe oczy. Zamarłam pod jego dotykiem, a on zmarszczył brwi.
- Jesteś tylko przytłoczona. - wyszeptał.
Ścisnął delikatnie moją dłoń uważnie badając wyraz mojej twarzy. Kiedy zauważył, że nie próbuję się odsunąć, powoli oplótł mnie ramionami, na co momentalnie cała zesztywniałam.
- Uspokój się, proszę. - szepnął.
Zaczerpnęłam głęboki oddech lekko się relaksując, gdy jego zapach wypełnił moje nozdrza. Jego ciepłe ciało przylegało do mojego. Nie mogłam ufać już nawet sobie samej. Potrząsnęłam głową. Obawiałam się jego rąk, jego dotyku i to właśnie to mnie przytłaczało.
- Oddychaj, Victoria. Mów do mnie.
Zająknęłam się, a on odsunął mnie od swojego ciała. Popatrzyłam na niego zmartwiona.
- Porozmawiaj ze mną. - powtórzył cicho.
- Dlaczego znowu mnie przykułeś? Czemu mnie uderzyłeś? - zapytałam słabym głosem.
- Uderzyłeś mnie.. - odetchnęłam jakbym dopiero co obudziła się z jakiegoś dziwnego snu - Uderzyłeś mnie. - powtórzyłam.
- To część kary. - odpowiedział próbując wytrzeć łzę z mojego policzka.
- Policzkowania nigdy nie było na liście. - bąknęłam odpychając jego dłoń.
- Jest.
- Nie ma.
- Jest. Dawanie klapsów. - zmarszczka między brwiami Zayna nagle się pogłębiła i nie wiem dlaczego, ale nagle wydał się strasznie poirytowany. Może wrócił James.
- Victoria, proszę zostań. Będę miał wtedy pewność, że wszystko z tobą w porządku.
- Przecież zostałam. Stoimy, gadamy. Już jest okej.
- Nie kłam.
Potrząsnęłam głową.
- Potrzebujesz mojej opieki, żebyś czuła się przy mnie bezpiecznie. - odezwał się próbując użyć innej taktyki, która przekona mnie bym została.
- Nie potrzebowałabym opieki, gdybyś nie doprowadził mnie do takiego stanu. - bąknęłam półgłosem.
- Staram się ci pomóc...
- Naprawdę?
- Victoria. - obniżył ton swojego głosu dając mi znać, że stąpam po cienkim lodzie, a ja momentalnie posłuchałam jego niemego żądania. Ten sam dominując głos rozsyłający ciarki po całym moim ciele, jak kilka godzin wcześniej. - Przestań. - pokiwał głową, na co zawstydzona odwróciłam wzrok. - Zostań.
- Nie. Nie mogę.
- Potrzebujesz opieki.
- Wszystko jest już okej.
- Nie jest. - ogryzł się momentalnie poirytowany - Nie kłóć się ze mną. Zostań. Emma już wyszła. Chcę mieć cię na miejscu.
Jedna krótka wzmianka o Emmie całkiem zmieniła mój nastrój. To właśnie przez nią zostałam ukarana.
- Nie.
- Re..
- Chcę pobyć sama.
- Za dużo myślisz, kiedy jesteś sama.
- Wolę być sama, niż rozmawiać teraz z tobą o tym wszystkim!
Westchnął poruszony i przeczesał palcami swoje włosy.
- Victoria...
- Nie Victoriuj mi teraz! Przestań! Mam już dość tego wszystkiego, rzygać mi się chce.Devon siedzi mi na dupie, ty pieprzysz mnie tak, że potem nie wiem na jakiej planecie się aktualnie znajduję, na dokładkę muszę użerać się z Emmą, która zabija mnie wzrokiem za to, że zabieram jej ulubioną zabaweczkę, czyli oczywiście ciebie. Ale skąd ty możesz o tym wiedzieć? Już tak głęboko wlazłeś jej do dupy, że nie masz pojęcia co się dzieje. A teraz jeszcze James wie o kontrakcie. Po chuj mi to było? I czy mógłbyś wreszcie przestać mnie dotykać? - zaczęłam go od siebie odpychać, ale on ani drgnął. Moja frustracja zaczęła rosnąć, gdy gorące łzy ponownie zaczęły wylewać się z moich oczu, podczas gdy moje pięści raz po raz uderzały w jego klatkę piersiową.
- Re. - Zayn chwycił mnie za nadgarstki, na co momentalnie zaciągnęłam się powietrzem. Jego dotyk wywołał żrący ból na mojej poranionej skórze, gdy ścisnął mocniej żebym mnie powstrzymać. Po kilku próbach wyszarpnięcia rąk z jego uścisku w końcu się poddałam łkając i próbując zaczerpnąć oddech. Szlochałam jeszcze cicho, gdy ponownie oplótł moją twarz opuszkami kciuków ocierając łzy z moich rozpalonych emocjami policzków. Niespodziewanie, mocne ręce odsunęły mnie od Zayna.
- Re, do samochodu. - James? Trącił mnie delikatnie w stronę auta zaparkowanego przy krawężniku kilka metrów dalej. Odwróciłam się i spojrzałam na Zayna. - Re! Do samochodu! - powtórzył wskazując na stojący w pobliżu pojazd. Wytarłam twarz i odwracając się na pięcie ruszyłam do auta. Szłam z nisko spuszczoną głową przysłuchując się ich konwersacji. Specjalnie zwolniłam, żeby podsłuchać jak najwięcej.
- Coś ty jej zrobił?! - rzucił ostrym tonem James.
- Nie zrobiłem nic, żeby ją skrzywdzić.
- To czemu, do jasnej cholery, ona płacze?!
- Nie zrozumiałbyś. - odpowiedział niższym niż zazwyczaj głosem Zayn.
- Rozumiem wystarczająco dużo. Na przykład to, że ona została zgwałcona, a ty negocjujesz z nią kontrakt seksualny. Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, jak ogromny wpływ ma na nią jej przeszłość?!
- Tak, ja..
- I myślisz, że ten kontrakt jej w czymś pomoże?! Że wyleczy tę małą fobię bycia dotykaną?! Zayn, ona została zgwałcona. Potrzebujesz dokładnej definicji tego wyrazu? Gwałt zostawia blizny na całe życie. Ty dodatkowo pogarszasz sprawę. - podniósł głos James.
- Doskonale zdaje sobie sprawę z konsekwencji gwałtu, James. Jeszcze nie skończyłem z nią rozmawiać. - odparł niewzruszonym tonem Zayn.
- Nie. Nie będziesz już z nią więcej gadał. Robisz jej pranie mózgu. Wmawiasz jej że to wszystko jest w porządku, kiedy wszyscy dobrze wiemy, że nie jest. Jesteś egoistą i wykorzystujesz ją tylko do seksu. Odkąd cię tylko poznała ciągną się za nią same problemy. Zmieniła się i to przez ciebie.
Odwróciłam się na pięcie i z powrotem ruszyłam w stronę Jamesa i Zayna. Co on wygaduje?!
- Nie patrzysz na to z otwartym umysłem.
- Z otwartym umysłem? Cokolwiek żeście tam negocjowali, to już nieaktualne. Nie ma żadnego kontraktu. Zostaw ją w spokoju. - po tych słowach James odwrócił się, całkiem ignorując Zayna i ruszając w stronę samochodu, po drodze oplatając mnie ramieniem i prowadząc razem z nim.
- Musimy pogadać. - bąknął James otwierając przede mną drzwi auta.
Z ociąganiem wsunęłam się do środka spoglądając w stronę Zayna. Gwałtownie przeczesywał swoje włosy jedną dłonią, podczas gdy druga spoczywała głęboko ukryta w kieszeni jego spodni.
- Nadal chcę się z nim widywać. - przyznałam z poczuciem winy, gdy James zajął miejsce za kierownicą.
Westchnął cicho i zanim przekręcił kluczyk w stacyjce przeniósł na mnie wzrok.
- Dobrze się czujesz? Tylko szczerze.
Tym razem to ja westchnęłam wzruszając ramionami.
- Już sama nie wiem. Skłamałabym gdybym powiedziała tak i kłamstwem byłoby również powiedzenie nie.
- Cóż, to trochę pogmatwane. - James lekko wydął swoje usta w dzióbek, po czym usłyszeliśmy warkot silnika.
- Dziękuję.
- Właśnie po to ma się przyjaciół, ale wisisz mi parę bokserek, bo chyba się zesrałem.
Zachichotałam nieśmiało z jego żartu nawiązującego do gorączkowego kazania, którym obdarzył Zayna, a on uśmiechnął się, ale zaraz znowu spoważniał. Musiał się strasznie denerwować zważywszy na to jak onieśmielający potrafi być Zayn. - Skoczymy gdzieś się trochę wyluzować. Napisałem do Amber, że wpadniemy do mnie po trochę dodatkowych ciuchów.
- Dlaczego po prostu nie pójdziemy do Hyde Parku?
- I zostawimy samochód przed jego hotelem, jasne. - odpowiedział sarkastycznie James.
- Nie. Samochód możemy zaparkować gdziekolwiek indziej. Potrzebuje świeżego powietrza a Hyde Park nocą wygląda ponoć pięknie. Tak słyszałam..
- Okej, czego tylko królowa sobie życzy. - rzucił zaczepnie.
Uśmiechnęłam się słabo i podziękowałam mu cicho, odrzucając głowę na zagłówek fotela. Przygryzłam wargę i niepewnym ruchem dotknęłam swojego nadgarstka, wyczuwając opuchliznę przy jego kości. James co chwila zerkał na mnie uważnie. Ciekawość pewnie zżerała go od środka.
- Czemu chcesz się z nim jeszcze spotkać? - wiedziałam, że mnie o to zapyta.
- Bo będę za nim tęsknić. - wzruszyłam ramionami, a on skrzywił się, jakby to była najbardziej obrzydliwa rzecz jaką kiedykolwiek słyszał. Zmarszczyłam brwi w odpowiedzi na jego reakcję, a on tylko potrząsnął głową.
- Nawet z tym dziwacznym kontraktem?
Skinęłam głową.
- Potrafi być miły.
James prychnął pod nosem unosząc jedną brew i przyglądając mi się jakbym rzuciła jakiś sarkastyczny komentarz.
- Jasne, że potrafi. - zakpił - Peszy ludzi jak jasna cholera. Nie bardzo mnie to przekonuje, Maleńka.
- Oceniasz go tylko po tym co widzisz.
- No, czyli jako kolesia z problemami panowania nad złością i biznesmena, któremu chodzi tylko o seks. Czemu nam o tym nie powiedziałaś?
- Um..podpisałam NDA.
- Nawet nie chcę wiedzieć co to takiego. - James bąknął sam do siebie lekko skonsternowany, parkując samochód przy krawężniku. - Możemy już?
- Tak, możemy.

Chills Zayn Malik FanfictionWo Geschichten leben. Entdecke jetzt