ROZDZIAŁ 25.

4.9K 203 40
                                    

ZMIANA FRONTU.

- Chciałabym tylko wiedzieć, co się tam wydarzyło! - Gestem ręki wskazałam na zamknięte drzwi, szeroko otwierając oczy. - Co się dzieje?!
- Temu człowiekowi nie można ufać.
- Bo?!
- Bo to on instalował alarm Emmie. Pewnie pracuje z Devonem.
- Skąd to niby wiesz?!
- Naprawdę nazywa się Matthew Faires, a nie Matthew jakoś tam, nie pamiętam co mówił.
- Matthew Harvey.
- Słuchaj, jebać go. Chuj mnie on obchodzi w tym momencie. Chcę z tobą porozmawiać o tym wszystkim!
Wzruszyłam ramionami, udając, że nie wiem o czym mówi.
- Nie bardzo wiem o czym mielibyśmy rozmawiać. Mam straszny mętlik w głowie. - Popłaczę się, zanim skończę pierwsze zdanie. Muszę być twarda. Nie mogę płakać. Nie mogę też rozmawiać o tym wszystkim, jeszcze nie teraz. Jestem nastawiona zbyt emocjonalnie, żeby móc zamienić z nim nawet kilka zdań.
- O nas, Victoria. Rozmawiamy o nas i o tym, czym byliśmy, zanim odeszłaś.
Ponownie wzruszyłam ramionami, zmuszając go, żeby kontynuował.
- Chcę, żeby nam się udało. Nienawidzę czuć się tak jak teraz. Bez ciebie jest po prostu pusto i wszystko robię mechanicznie, jakbym w ogóle nie żył, jakbym był jakimś pieprzonym robotem. - Powietrze z moich płuc całkiem uleciało, a serce zaczęło walić mi jak młotem, gdy oplótł moją twarz dłońmi. Jego delikatny dotyk rozesłał ciarki po całym moim ciele, a wpatrywanie się w jego hipnotyzujące oczy i słuchanie tych słów, sprawiło, że od razu się zaczerwieniłam. Odsunęłam się niepewnie i namierzając krzesełko na przeciwko biurka, usiadłam na jego skraju. Zayn pojawił się przy mnie sekundy później, podpierając się rękami o podłokietniki w taki sposób, że ponownie nade mną zawisł.
- Zanim odeszłam? - Zamilkłam skonsternowana. - Zayn, zanim odeszłam byłeś w stosunku do mnie taki chłodny i zdystansowany.
Chłopak westchnął i wyraźnie się zrelaksował. Dostał to, czego chciał. Przedyskutowywaliśmy temat, a ja nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak łatwo udaje mu się mnie zmanipulować przy pomocy kilku słów.
- Wtedy tego nie wiedziałem, ale dużo o tym rozmyślałem i jest mi przykro, że tak cię traktowałem. Byłem zestresowany, Victoria. - Chwycił mnie za dłoń, a po chwili usiadł na krzesełku obok.
- Wiem, że byłeś zestresowany, ale ja nie jestem twoim chłopcem do bicia. Dam radę wytrzymać kilka ciosów, ale nie non stop.
Zayn skinął głową i spuścił wzrok na moje palce splecione ze swoimi, całkowicie skupiając na nich swoją uwagę, po czym delikatnie zaczął gładzić opuszkiem kciuka moje knykcie. Jego niewyobrażalnie długie rzęsy spoczęły na górze policzków, gdy przygryzł swoją wargę.
- A Emma...
- Nie jest jedynym powodem, przez który odeszłam - bąknęłam.
- Wiem. Chciałem przeprosić też za to, że się z nią spotkałem, ale nie mogę powiedzieć, że tego żałuję. - Podniósł wzrok chłonąc moją reakcję, gdy niespodziewanie zaciągnęłam się powietrzem. Nie miałam pojęcia, jak mam to odebrać. Powinnam czuć się urażona?
- Mogłaby już nie żyć, gdyby mnie tam nie było - kontynuował Zayn. Spuściłam wzrok na swoje rozedrgane palce. Miał rację. - Zależy mi na niej i gdybym wtedy nie spotkał się z nią tamtego wieczoru, dzisiaj musiałbym żyć z myślą, że miałem możliwość go powstrzymać, ale nie zrobiłem tego, bo akurat siedziałem w domu z tobą, kiedy ona została pobita na śmierć.
Z trudem przełknęłam ślinę.
- Rozumiem o czym mówisz. - Ale już przestań. Nie zdawał sobie sprawy z tego w jak wielkie poczucie winy wpędzały mnie jego słowa. To przeze mnie mogłaby już nie żyć. Ale tak właściwie to co było powodem ich spotkania?
- Zamiast tego, teraz żyjesz beze mnie. - Wzruszyłam ramionami.
Zayn pobladł na twarzy. Z pewnością wcześniej nie myślał o tym w ten sposób.
- Tego dnia, kiedy wyjechałeś do Bradford, byłeś taki szczęśliwy. Strasznie podobał mi się tamten Zayn, ale kiedy wróciłeś z całkiem innym nastawieniem... - Zamilkłam na chwilę szukając odpowiednich słów. - Powinnam się była tego spodziewać, ale kompletnie nie byłam przygotowana na sztylet, który wbiłeś w moje plecy.
- Sztylet? - Zayn mocno zacisnął powieki i skubnął palcami czubek swojego nosa. - Wiem, że zachowywałem się źle i naprawdę przykro mi z tego powodu. Nie powinienem był wyładowywać na tobie swojego stresu i złości. Skarbie, przepraszam.
Westchnęłam cicho i wstałam z krzesła.
- Wiesz, co? Ja też cię przepraszam - bąknęłam, a on zmarszczył czoło również wstając w efekcie czego znowu nade mną górował.
- Za co?
- Za Emmę. Za to, że wpędziłam cię w te wszystkie kłopoty przez Devona. - Próbował powstrzymać mnie od dalszego mówienia, ale podniosłam głos. - Przepraszam, że zmusiłam cię do wybierania pomiędzy nami!
Przepraszam, że wciągnęłam cię do mojego życia i za to, że próbowałam cię zmienić w kogoś kim nie jesteś. Zdałam sobie sprawę, że wcześniej byłeś szczęśliwy, a teraz...
- Victoria, przestań! Po prostu, przestań! Nie mów tak.
- Ale nic z tego co się zdarzyło nie miałoby miejsca, gdybyśmy się nie poznali. Devon by mnie nie prześladował. Moja przyjaciółka nie czułaby zagrożenia ze strony chłopaków, co w ogóle nie jest do niej podobne. Emma nie byłaby w takim stanie w jakim jest, a ty nie czułbyś się tak jak teraz. - Urwałam na chwilę, by złapać oddech, a Zayn wykorzystał sytuację, by wtrącić swoje pięć groszy.
- Nic nie dzieje się bez przyczyny. Żałujesz, że mnie poznałaś? Bo właśnie tak to zabrzmiało. - Ułożył swoje usta w cienką linię, ale nadal miał skonsternowany wyraz twarzy.
- Nie, nie żałuję...
- To czemu przepraszasz za te wszystkie rzeczy? Dlaczego przepraszasz?! To nie twoja wina, jeśli tak to odbierasz. Najlepszą rzeczą jakiej doświadczyłem dzięki naszemu związkowi jest właśnie szczęście, które mi dałaś. Kłóciliśmy się, owszem, ale tak właśnie robią pary. Potrafią kłócić się godzinami, ale na koniec dnia i tak kochają się we wspólnym łóżku, a rano budzą się, jakby nic nigdy się nie stało. Tak właśnie chcę robić z tobą. Chcę cię kochać i nienawidzić i robić z tobą mnóstwo innych rzeczy, ale nie możesz oczekiwać, że zmienię się w ciągu jednej nocy. Nadal uczę się czym jest miłość i jak to jest kochać, ale chcę uczyć się tego tylko przy tobie, jeśli przynajmniej dasz mi szansę odnaleźć w tym wszystkim samego siebie.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Nie spodziewałam się usłyszeć czegoś takiego. Temat naszej rozmowy co chwilę się zmieniał, ale moje myśli nadal skupione były wyłącznie wokół tego wieczora, kiedy pojechał spotkać się z Emmą, a potem wrócił w gorzkim humorze.
- Przepraszam za każdą najmniejszą rzecz, którą cię skrzywdziłem. Przepraszam. Daj my tylko jedną szansę, proszę, żebym mógł pokazać ci jak bardzo tego żałuję.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nic z nich nie wypłynęło.
- Kocham cię - szepnął.
Dźwięk jego głosu wypowiadający te słowa wystarczył, by obudzić motyle w moim brzuchu.
- Zayn, ja też cię kocham, naprawdę cię kocham..Ale emocjonalnie nie jestem jeszcze na to gotowa. Muszę o tym pomyśleć.
- O czym pomyśleć?! Za bardzo wszystko analizujesz.. - Urwał sfrustrowany, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. - Jak możesz mnie kochać i mówić, że nie jesteś gotowa? To nie ma sensu.
Wzruszyłam ramionami.
- Nic nie ma sensu, kiedy jesteśmy razem. Odeszłam, bo twoja przeszłość zaczynała wkradać się do twojego życia teraźniejszego, a ja nie chciałam przekonywać się jak bardzo mroczna była. Co jeszcze mogę znaleźć w twoich szufladach? Z kim jeszcze zaczniesz widywać się za moimi plecami?
- Nie mogę zmienić przeszłości, Victoria, nawet gdybym bardzo chciał. Dzięki niej dzisiaj jestem tym, kim jestem i wiele się nauczyłem. Nie możesz cały czas oceniać mnie przez pryzmat tego co było kiedyś.
- Nie oceniam cię. Zaakceptowałam twoją przeszłość najlepiej jak umiałam, boję się tylko tego, czego jeszcze mogę się dowiedzieć, jeśli nadal z tobą będę. Tego, co jeszcze przede mną ukrywasz.
- Zakochałaś się we mnie. W tym kim jestem dzisiaj, nie w tym, kim byłem kiedyś.
- Ale ukrywasz przede mną rzeczy ze swojej przeszłości. Nie chcę otworzyć kolejnej szuflady, by przypadkiem znaleźć rozbierane fotki Emmy. - Potrząsnęłam głową, by pozbyć się nieprzyjemnego wyobrażenia. - Jaką będę miała pewność, że takie zdjęcia były zrobione w przeszłości? Uprawiałeś z nią seks, kiedy negocjowaliśmy kontrakt. Jak ja mam ci zaufać...
- Nie ufasz mi? - Jego twarz była blada i wyraźnie zdradzała urażenie.
Niedbale wzruszyłam ramionami. Znowu miałam wrażenie, że próbuje zmienić temat.
- Już sama nie wiem komu mogę ufać.
Na chwilę spuścił wzrok, a gdy po kilku sekundach spojrzeliśmy sobie w oczy jasno było widać jego irytację. Zgromił mnie swoimi błyszczącymi tęczówkami, po czym lekko zmrużył powieki dając ujście swojej złości.
- Jak widać Mattowi zaufałaś na tyle, żeby zaprosić go do swojego życia z otwartymi ramionami - syknął.
Z trudem przełknęłam ślinę.
- Wiesz, że to prawda - dodał niskim głosem.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Przygryzłam nerwowo dolną wargę, a on westchnął głośno.
- Zostawiłaś mnie, a po kilku dniach poznałaś innego faceta...
Zamaszyście potrząsnęłam głową, przerywając mu wpół zdania.
- Nie! To nie tak. Tylko się kolegujemy!
- Naprawdę? On patrzy na ciebie tak, jak patrzyłbym ja. I zajebiście mi się to nie podoba.
Jest zazdrosny?!
- Znajomi. Jesteśmy tylko znajomymi, nic poza tym. Zasłużył sobie na moje zaufanie tym, że uratował mnie przed Devonem, tak samo jak ty.
- I co będzie następne? Dobierze ci się do majtek, tak samo jak ja...
- Nie! - Przerwałam mu ponownie, nawet nie zauważając jak obraz zaczyna mi się zamazywać od łez gromadzących się w moich oczach. - Wiesz, że nikt inny, poza tobą, nie może dotykać mnie w taki sposób. Nie zniosłabym tego. Kocham ciebie i tylko ciebie. Matt jest po prostu chłopakiem, na którego natknęłam się w moim życiu.
- Matt jest w zastępstwie. I nie mówię tu tylko o pracy za Devona, ale również o mnie. Mam rację? - Zmrużył swoje oczy, gdy i jego tęczówki zaczęły się niebezpiecznie błyszczeć. - Nie ufam mu.
- Nie. Nikt nie byłby cię w stanie zastąpić.
- To wróć do mnie, Victoria. - Objął moją twarz dłońmi, kciukami wycierając mokre strużki z moich policzków. - Tak bardzo za tobą tęsknię.
Zacisnęłam powieki, by odgonić nieproszone łzy, co zadziałało z odwrotnym skutkiem.
- Nie wiem...
- Wiesz. Nie bój się.
- Kocham cię - szepnęłam, czując pieczenie, oznajmiające nową porcję słonych łez do wylania. - Ale nie mogę teraz z tobą być.
- Mogę to wszystko naprawić, proszę. Daj mi tylko jedną szansę.
Nie mogłam wydusić z siebie głosu. Gula w moim gardle blokowała moje słowa.
- Bez ciebie czuję się zagubiony. Już sam nie wiem kim jestem. Potrzebuję cię - wyszeptał.
Potrząsnęłam głową.
- Zayn...
- Wróć do mnie, błagam cię.
Przygryzłam wargę.
- Nie mogę.
- Możesz. Mogę ci pomóc.
- Wiem, że możesz, ale muszę zrobić to sama. - Uśmiechnęłam się słabo i nie mogąc powstrzymać zadowolenia z faktu, że był tak blisko, dłonią dotknęłam jego linii szczęki lekko pokrytej zarostem. Zayn zamknął oczy ciesząc się moim dotykiem i wtulił policzek w moje palce.
- Proszę, wróć ze mną do domu.
- Nie, Zayn...
- Proszę cię. Tak strasznie za tobą tęsknię...Proszę. - Ponownie objął moją twarz dłońmi. Był tak blisko mnie, że spodziewałam się wkrótce poczuć jego usta przy swoich. Palące pragnienie pocałunku budowało w moim wnętrzu, a po jego rozszerzonych źrenicach wiedziałam, że myśli o tym samym. - Proszę - szepnął.
Z trudem przełknęłam ślinę.
- Nie mogę. - Zwilżyłam wargi językiem, a jego wzrok momentalnie powędrował na moje usta. Czułam jego gorący, miętowy oddech oplatający moją twarz. Był tak blisko.
- M..muszę iść - wyjąkałam. Powoli i niepewnie odwróciłam się na pięcie, by uwolnić się od jego dotyku, ale zanim zrobiłam krok w stronę drzwi, zwinnym ruchem chwycił mnie za przedramie i bez najmniejszego trudu przyciągnął z powrotem do siebie.
Wszystko działo się tak szybko... Ułamek sekundy był mi potrzebny do tego, żebym zorientowała się, że mnie całuje. Jego wargi trwały pewnie przy moich, podczas gdy nasze ciała nierozerwalnie przylegały do siebie nawzajem.
Zayn oplatał mnie ramionami tak, jakbym bez jego wsparcia miała opaść na ziemię. Serce zaczynało bić mi coraz szybciej, a znajome dreszcze rozpływały się w moich żyłach. Kiedy oderwaliśmy się od siebie ledwo łapałam oddech. On też miał z tym problemy. Jego oczy pełne były mrocznego podniecenia, ale zasnute również natrętnymi myślami. Musiał przechodzić przez naprawdę wiele, skoro aż tak bardzo go to rozpraszało.
- Powiedz mi, że tego nie czujesz - szepnął. - To coś w środku, co sprawia, że wszystko wydaje się być w porządku, za każdym razem, kiedy się całujemy.
- Czuję - przytaknęłam, powstrzymując uśmiech, który zaraz został zakryty kolejnym pocałunkiem. Wziął mnie z zaskoczenia, dlatego lekko się zachwiałam, ale Zayn wystarczająco szybko ponownie przyciągnął mnie do siebie. Rozpływałam się w jego pocałunkach. Chciałam więcej. Byłam zachłanna, potrzebowałam go. On potrzebował mnie.
Nie. Musiałam się powstrzymać.
Jednak nie mogłam przestać.
Wargi Zayna umiejętnie poruszały się przy moich, gdy językiem delikatnie masował mój. Jego dłonie powoli zjeżdżały w dół mojej talii. Jego usta zniżyły się do poziomu mojej szyi, ale zawahał się po chwili, a ja z trudem panowałam nad tym, żeby nie jęknąć.
- Nadal tu jest - rzucił z zamyśleniem.
- Co? - wydyszałam.
- To, co zostawił na tobie Devon. - Zamilkł na chwilę lekko cmokając linię mojej szczęki. - Nadal tam jest.
Niepewnie przygryzłam wargę.
- Powoli znika.
- Chcę cię chronić. - Zayn odsunął się, by mógł spojrzeć na mnie z góry. Jego usta były wydatniejsze, niż chwilę temu, co zrzuciłam na karb pocałunków.
Uśmiechnęłam się smutno.
- Nie możesz chronić dwóch ludzi na raz.
- Mogę, i tak właśnie zrobię.
- Wszyscy, na których ci zależy są w niebezpieczeństwie..
- Zależy mi właśnie na tobie i nie chcę, żebyś była w niebezpieczeństwie. Nie byłbym w stanie żyć z myślą, że przytrafiło ci się coś złego.
- Emma była hospitalizowana w twoim domu. Jest twoją dobrą przyjaciółką.
- A ty jes.. byłaś moją dziewczyną. Czemu chcesz to wszystko zniszczyć?
- Nie chcę, potrzebuję tylko przerwy.
Cisza.
- Więc chcesz, żebym nadal stosował się do twojej prośby. Żadnego kontaktu z mojej strony?
Ponownie przygryzłam wargę, na co skarcił mnie wzrokiem.
- Wrócę, kiedy będę gotowa.
- To dla mnie trudne, Re. - Zayn zmarszczył czoło i niepewnie sięgnął po moją dłoń. Cmoknął delikatnie jej zewnętrzną stronę i westchnął ciężko. - Sprawiasz, że jestem taki słaby...
- Przepraszam.
- Strata wszystkiego co mam nie jest porównywalna ze stratą ciebie. Nie wytrzymuję już tego wszystkiego. Nienawidzę tego uczucia.
- Ja też. Uwierz mi, wiem co czujesz. - Naprawdę wiedziałam. Gardziłam sobą za to, że wpędziłam go w taki stan i wcale nie chciałam go w nim oglądać. Chciałam do niego wrócić, ale było zbyt wiele znaków mówiących mi, żebym nie robiła tego tak wcześnie. Musiałam posłuchać samej siebie, chociaż raz. - Nadal masz moje serce - zapewniłam.
- A ty moje. - Nerwowo przygryzł swoją dolną wargę. - Może powinienem był przykleić na tobie nalepkę z napisem "obchodzić się ostrożnie". - Wiedziałam, że to tylko żart, ale skrywał w sobie wiele prawdy.
- Przydałaby się chyba nam obojgu.
Zayn westchnął cicho i objął mnie rękoma, wtulając swoją twarz w zagłębienie między moją szyją, a ramieniem. Jego zarost łagodnie łaskotał moją skórę.
- Proszę, nigdy nie wątp, kiedy mówię, że cię kocham. Nie zdecydowałbym się przejść przez to wszystko dla nikogo, oprócz ciebie - wyszeptał ochryple do mojego ucha.
Mocno zamknęłam oczy zaciągając się jego słodkim, piżmowym zapachem.
- Nadal cię kocham.
- Błagam, tylko niech ta przerwa nie zajmie ci wieczności. Jestem zły, smutny i naprawdę napalony.
No, serio?! Zachichotałam cicho, czując gorąco na policzkach, a jego oczy momentalnie pojaśniały w sposób, który znałam i lubiłam. Na jego usta wkradł się mały uśmiech, gdy delikatnym ruchem pieścił mój policzek wierzchem swojej dłoni.
- Uwielbiam ten dźwięk.
- Możesz chyba ulżyć sobie przy pomocy jakiegoś wibratora, czy coś. - Wzruszyłam ramionami powstrzymując rozbawienie.
- Na przykład "Fleshlight"1.)? - zapytał.
Zamrugałam skonsternowana. Co to, do chuja, jest fleshlight?
- No - mruknęłam niepewnie.
- Wolę prawdziwą. - Uśmiechnął się znowu, ale szybko posmutniał. Obserwowanie tego, jak zmaga się z bólem wpędzało mnie w jeszcze gorszy nastrój. Ostatnim razem, gdy go widziałam, płakał. Płakał, bo nie wierzyłam mu, że mnie kocha, bo złamałam swoją obietnicę i od niego odeszłam.
Kiedy teraz tak na niego patrzyłam, wyglądał jakby nadal się z tym nie uporał. Jego piękne oczy witające mnie każdego poranka, teraz naznaczone były czerwonymi okręgami. Jego zarost był dłuższy, niż zazwyczaj, a włosy nieco bardziej poburzone. Wyglądał jak Zayn, ale coś jednak było inaczej. Nawet garnitur od Armaniego wyglądał jak zwykle, ale to wszystko razem sprawiało wrażenie obcości.
Był taki przeze mnie. Czułam straszne wyrzuty sumienia i tak bardzo go kochałam. Objęłam go w talii i wtuliłam twarz w jego tors.
- Przepraszam - bąknęłam. - Naprawdę cię przepraszam.
Cmoknął mnie w czubek głowy i mocniej przytulił do siebie.
- Nie masz za co.
- Przepraszam - mruknęłam ponownie.
- Hej, spójrz na mnie.
Po krótkiej chwili wreszcie zdecydowałam się podnieść na niego wzrok, ale niewiele widziałam przez zasnuwające moje oczy łzy.
- Kocham cię i wiem, że moje serce bezpieczne jest tylko przy tobie - wyszeptał.
Nie mów tak. Przez to czuję się jeszcze gorzej. Moje brwi złączyły się po środku czoła, a dolna warga zaczęła niebezpiecznie drżeć. Zaraz się poryczę.
- Nie płacz, Skarbie. - Objął moją twarz i pocałował mnie długo i przeciągle.

Chills Zayn Malik FanfictionWhere stories live. Discover now