Rozdział 8: Przybysz znikąd

538 55 22
                                    

Astrid burknęła coś pod nosem i razem z Sączysmarkiem weszła na pokład Krigera.

Ting miał się rozpocząć za około dwadzieścia minut, wobec czego wodzowie zostali zmuszeni odesłać nadprogramową obstawę. Okazało się, że każdego przywódcę mogło chronić dwoje wojowników, nie więcej. Od początku było przesądzone, na kogo padnie wybór. Sączyślin i Harv zostali ze Stoickiem, a pozostali musieli wrócić do łodzi. Chyba, że akurat woleli poszwendać się po Rynkach, będąc doskonałą przynętą dla tutejszych złodziei.

Chociaż może nie było wcale aż tak źle. W związku z tak ogromnym wydarzeniem, na całej wyspie było pełno atrakcji. Począwszy od promocji na straganach i niesamowicie miłych kupców, na różnego rodzaju występach i symulacjach walki kończąc. Z tego, co zdołała wyczytać w harmonogramie, w tym momencie odbywał się pokaz żonglerki toporami. Nygren na to poszedł.

Ona i Sączysmark jakoś nie mieli ochoty szwendać się po Rynkach. Chociaż podejrzewała, że młody Jorgenson chętnie by poobserwował, jak jakiś pajac, któremu życie niemiłe, podrzuca pięć siekierek w powietrze i próbuje je złapać w taki sposób, by nie skończyć jak poszatkowany kurczak. Jednak, kiedy tylko powiedziała, że chce wrócić na łódź, chłopak natychmiast zaoferował, że jej potowarzyszy. Uznała to... za całkiem miłe z jego strony. No i się zgodziła.

Mimo to, gdy tylko weszli na pokład, okazało się, że Sven znalazł Sączysmarkowi coś do roboty, a czarnowłosy uwijał się teraz jak w ukropie, ganiając to w tą, to w drugą stronę.

W ten oto sposób Astrid została sama, oparta o balustradę w dokładnie tej samej pozycji, co Rapierek i Fretka kilkadziesiąt minut wcześniej. I tak jak oni, z braku ciekawszych zajęć, obserwowała co się dzieje w porcie.

A nie działo się nic ciekawego. Do czasu, aż do doku obok łodzi Wandali nie dobił dziwny, egzotyczny statek.

Był co prawda o wiele mniejszy od Krigera, ale jego wygląd wręcz zapierał dech. Na wzmocnionym i przystosowanym do taranowania dziobie widać było niezwykle szczegółowe zdobienia w kształcie fal. Nadburcia były obkute metalem pomalowanym na czerwono, a obita srebrnymi kolcami rufa zdradzała, że kapitan oprócz wyczucia estetyki miał też wojowniczy charakter. Oprócz tego okręt był wyposażony w dwa ciemnoniebieskie żagle, ustawione pod niecodziennym kątem. Widniał na nich biały symbol w kształcie trzech fal, wychodzących z jednego punktu.

Krótko mówiąc, sama łódź sprawiała niesamowite wrażenie i zdecydowanie nie pochodziła od żadnego z tutejszych plemion. Chociaż jej rozmiar nie był powalający, to jednak znajdujące się na pokładzie uzbrojenie, w postaci dwóch stacjonarnych balist, zdradzało, że nie warto z nią zadzierać. Pod sterami doświadczonego kapitana mogłaby stanowić poważne zagrożenie nawet dla tak dużej i nowoczesnej jednostki jak Kriger.

A kapitan z całą pewnością znał się na rzeczy, ponieważ okręt dobił do doku tak gładko i płynnie, że aż ciężko było w to uwierzyć. Nie napotkał żadnych przeszkód, sternik w niczym się nie pomylił, a doskonale wyszkolona załoga bezbłędnie raportowała o aktualnym położeniu łodzi.

Astrid patrzyła na to wszystko z kiepsko ukrytym podziwem.

Gdyby oni byli tak zorganizowani, mogliby podbić pół Archipelagu bez mrugnięcia okiem. To było oczywiście tylko porównanie, ponieważ Wandale byli raczej dość pokojowo usposobieni i starali się nie wszczynać niepotrzebnych konfliktów. Jednak ich dowodzenie w trakcie morskich wypraw miało wiele do zarzucenia i stało zdecydowanie bliżej chaosu, niż właśnie widzianej przez wojowniczkę harmonii. Co prawda każdy wiedział, co ma robić, ale czasem nie wiedział, kiedy.

To potrafiło sprawiać problemy.

Otrząsnęła się z zamyśleń i powróciła do obserwacji. Z łodzi wyszła kobieta o ciemnej karnacji, na oko mająca może z trzydzieści lat. Za nią pokład opuściło dwoje barczystych wojowników, ale ona odwróciła się w ich stronę, wydała jakiś rozkaz (z tej odległości Astrid nie słyszała, jaki), a mężczyźni natychmiast zrobili zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i wrócili na statek.

Dziki Jeździec || HTTYDWhere stories live. Discover now