Rozdział 58: Oko w oko

315 34 37
                                    

- Naprawdę, jestem tego autentycznie ciekawy – kontynuował Viggo.

Stoick mógł mu wierzyć, ale miecz w ręce przeciwnika skutecznie go od tego odwiódł. Wiedział, że tamten tylko czekał na to, żeby zaatakować. Potrzebował tylko informacji, a potem któryś z nich rozpocznie walkę. W końcu Ważkiemu nie mogło ujść na sucho tak gwałtowne zerwanie traktatu.

- To co się zmieniło, nie jest twoją sprawą – odparł poważnie. – Chociaż jeśli chcesz znać wyjaśnienie, to w porządku, należy ci się. Wspólnie z radą zdecydowaliśmy, że współpraca z tobą nie jest korzystna dla naszego plemienia.

Nie była to do końca prawda, ale powinna być wystarczającym wyjaśnieniem. W końcu Rada wiedziała, że Viggo zrobi wszystko, żeby sprzedać smoka, zamiast go zabijać. Furia mogłaby się kiedyś uwolnić, a pamiętając Berk, mogłaby się mścić. To zdecydowanie nie było korzystne dla plemienia Wandali.

- I stąd wywrócenie do góry nogami swojego światopoglądu oraz zaatakowanie moich ludzi i okrętów, podczas gdy mógłbyś spokojnie rozwiązać umowę i po prostu kazać nam stąd odpłynąć? Nie jestem głupcem Stoicku, tu nie chodzi o interesy.

Viggo ponownie przekręcił swój miecz.

- Tu chodzi o Jeźdźca.

Stoick zmarszczył brwi. Czarciousty pokierował rozmowę w nieciekawym dla niego kierunku. I oboje o tym wiedzieli.

- Nawet jeśli, to co tobie do tego?

- Nic – Łowca wzruszył ramionami. – Jak już mówiłem, jestem ciekawy.

- Nie, nie jesteś – odparł pewnie Ważki. – Po prostu szukasz słabości przeciwnika. Chcesz wiedzieć, co się zmieniło, żeby móc celniej uderzyć. Może być w tym i trochę ciekawości, ale to nie jest prawdziwy powód, dla którego mnie o to pytasz. Mam rację?

Viggo się nie wyparł. Nie próbował się bronić. Nic sobie nie zrobił z tego, że właśnie został zdemaskowany. Wręcz przeciwnie, zachowywał się tak, jakby tylko na to liczył. Jakby nareszcie mógł zacząć działać. Jakby wszystko szło zgodnie z jego planem i jego grą. Wodzowi Berk się to nie podobało.

- Jesteś bystry. Prawie tak bystry, jak twój syn. Mam rację?

Ta rozmowa zdecydowanie nie zmierzała w dobrym kierunku. Mimo to Stoick zachował kamienną twarz.

- Nie poruszaj tego tematu. Mój syn nie żyje od dziewięciu lat. Jego ciało znaleziono w lesie.

- Oboje wiemy, że to nie jest prawda.

Stoick uniósł brew. Czarciousty najwyraźniej oczekiwał jakiejś bardziej konkretnej odpowiedzi, ale jej nie otrzymał. W końcu zdecydował się kontynuować.

- Dziewięć lat temu zginął twój piętnastoletni syn. Niezwykle interesujące, ponieważ dziewięć lat temu po raz pierwszy został zaobserwowany człowiek latający na Nocnej Furii. Ponoć to był nastolatek – machnął ręką, kątem oka spoglądając na Ważkiego. Ten nie zmienił pozycji, więc mężczyzna kontynuował – A teraz, po dziewięciu latach, ten sam człowiek pojawia się na Berk, i to dwukrotnie. Ty za wszelką cenę pragniesz go zabić, ale nagle coś się zmienia. Ryzykujesz wszystko, żeby tylko odkręcić to, co zacząłeś. Dlaczego? Powiedzmy, że na przykład dowiadujesz się, że to twój zaginiony potomek.

Viggo nagle urwał, a potem odwrócił się w stronę Stoicka, żeby móc dokładnie przyjrzeć się jego reakcji. Ważki o tym wiedział, dlatego nie zrobił nic, poza przyglądaniem się rozmówcy i tradycyjnym zachowaniem kamiennej twarzy.

- Coś dużo tych zbiegów okoliczności, prawda? – mówił dalej Czarciousty. – Nareszcie wszystko zaczyna się układać.

Uśmiechnął się lekko, a potem znów machnął ręką, zupełnie jakby opowiadał jakąś śmieszną historyjkę.

Dziki Jeździec || HTTYDWhere stories live. Discover now