~17~

1.2K 43 2
                                    

Bardziej niż na Jungkooka, byłam wściekła na samą siebie przez to, że wierząc w jego słowa w tak łatwy sposób dałam mu się oszukać. Nie sądziłam, że kiedykolwiek poziom mojej naiwności okaże się być aż tak zaskakująco wysoki. Byłam głupia, myśląc, że ktoś taki jak on będzie w stanie się przede mną otworzyć i zacznie traktować mnie poważnie.

Przez natłok swoich myśli, poczułam się zmęczona, dlatego postanowiłam pójść jak najszybciej spać. Zgasiłam w pokoju światło, po czym podeszłam do swojego łóżka i bezwładnie na nie opadłam. Już prawie zasypiałam, gdy usłyszałam w oddali swój dzwoniący telefon. Westchnęłam, po czym wcisnęłam mocniej swoją twarz w miękką poduszkę, na której spoczywała moja głowa. Nie miałam ochoty zerkać na wyświetlacz telefonu, gdyż doskonale wiedziałam kim była osoba, która próbowała się w tym momencie do mnie dodzwonić.

Zignorowałam go i ponownie przymknęłam swoje powieki, marząc o szybkim zaśnięciu. Minuty mijały, a mój telefon wciąż nie przestawał dzwonić. Rozdrażniona tym, że nie mogłam w spokoju zasnąć, zerwałam się ze swojego łóżka i oświeciłam małą lampkę, znajdującą się tuż obok mnie na szafce nocnej. Podeszłam w kierunku biurka, na którym zostawiłam wcześniej swój telefon i bez zastanowienia odebrałam.

- Hej – przywitał mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Czego chcesz? - westchnęłam zrezygnowana - Spałam.

- Oh, przepraszam... - popatrzył na mnie posępnym wzrokiem jak gdyby nagle dopadły go wyrzuty sumienia - Nie wiedziałem, że zdążyłaś się już położyć i zasnąć.

- No tak, bo niby skąd miałbyś o tym wiedzieć.

- Wszystko w porządku?

- Myślę, że będzie lepiej jeśli się rozłączymy – powiedziałam dość ostro.

- Dlaczego uważasz, że tak będzie lepiej?

- Jestem tykającą bombą, która w każdej chwili może wybuchnąć i zniszczyć wszystko to, co znajduje się w jej zasięgu. Nie chcę na ciebie krzyczeć i powiedzieć ci za dużo, bo wiem, że i tak w niczym mi to nie pomoże, dlatego powinniśmy się jak najszybciej rozłączyć.

- Powiedzieć za dużo? - spojrzał na mnie z niezrozumieniem - O czym ty mówisz?

- O niczym. To nie ma już większego znaczenia. Cześć... - sięgnęłam dłonią w kierunku telefonu aby móc się rozłączyć, jednak zatrzymał mnie jego głos.

- Zaczekaj! Powiedz mi najpierw co się stało.

- Daj mi wreszcie święty spokój i przestań drążyć - mój poziom irytacji niebezpiecznie wzrastał, przez co powoli zaczynałam balansować na granicy – Dlaczego zadzwoniłeś? Chciałeś ode mnie coś konkretnego?

- T-tak...to znaczy nie - podrapał się po głowie - Chciałem ci zadać jedno pytanie, ale wydaje mi się, że dzisiejszy wieczór nie jest odpowiednim momentem aby o to pytać. Porozmawiamy innym razem.

Przez cały ten czas starałam się ze wszystkich sił pozostać spokojną i rozłączyć się z nim bez wszczynania jakiejkolwiek awantury. Choć w głębi duszy byłam na niego wściekła, to za nic nie chciałam mu tego pokazywać i dawać mu tej satysfakcji, którą na pewno by miał gdybym w końcu zaczęła na niego krzyczeć. Niestety widok jego zatroskanej twarzy sprawił, że zaczęło we mnie wrzeć.

- Nigdy nie będzie odpowiedniego momentu abyś mógł zadać swoje pytanie.

- A-ale ty... - delikatnie zmrużył swoje oczy - Nawet nie wiesz o co tak naprawdę chciałem cię zapytać, więc skąd takie przypuszczenie?

- Bo nie mam zamiaru się z tobą umawiać ani gdziekolwiek wychodzić w twoim towarzystwie! -  wykrzyczałam, wpatrując się w ekran swojego telefonu - Dobrze ci radzę, trzymaj się ode mnie z daleka i daj mi wreszcie święty spokój!! Jesteś podłym kłamcą i cholernym oszustem, który nie ma żadnych skrupułów i pohamowań!!! Cześć...

- Czekaj, co...?

Rozłączyłam się szybko, nie dając mu tym samym możliwości do wypowiedzenia kolejnych słów. Nie miałam ochoty wysłuchiwać po raz kolejny jego wymówek czy usprawiedliwień wymyślonych przez niego na poczekaniu. Wyłączyłam swój telefon i rzuciłam go tuż obok łóżka.

Wróciłam na swoje poprzednie miejsce i odruchowo chwyciłam w swoje dłonie poduszkę, która wpadła w nie jako pierwsza. Musiałam w tym momencie odreagować, dlatego nie zastanawiając się zbyt długo nad tym co robię, rzuciłam nią przed siebie. Dosłownie po sekundzie usłyszałam huk, który sprawił, że z przerażenia wstrzymałam swój oddech. Zerknęłam w kierunku miejsca, gdzie chwilę wcześniej poleciała moja poduszka i dostrzegłam leżący na podłodze wazon. Oprócz kwiatów, które znajdowały się pośród jego szczątków, nie było tak naprawdę czego zbierać.

Nawet w takim momencie odezwało się moje głupie szczęście. Ale kto normalny rzuca poduszką gdzie popadnie, przy okazji zrzucając z komody wazon? Jedynym pocieszeniem był fakt, że kwiaty były sztuczne, dlatego przynajmniej one w żaden sposób nie ucierpiały.

- Córeczko? - usłyszałam na schodach głos mamy - Wszystko w porządku?

- Tak, wszystko dobrze. Po prostu przechodząc obok komody, niechcący zawadziłam o wazon i go stłukłam.

- Nie przejmuj się tym kochanie. Kupimy ci nowy - kiedy myślałam, że już nic więcej nie powie, kobieta ponownie się odezwała - Tylko uważaj jak będziesz po nim sprzątała. Nie skalecz się, dobrze?

- Nie martw się mamo. Będę uważać.

Pocieszyło mnie to, że mama nie przyszła do mojego pokoju. Nie chciałam aby zobaczyła mnie w takim stanie. Po kilku minutach beznamiętnego wpatrywania się w podłogę, poczułam, że do moich oczu napłynęło tak wiele łez, że nie zdołam ich już dłużej wstrzymywać.

Ostrożnie pochyliłam się nad szczątkami wazonu i zabrałam się za sprzątanie. W trakcie zbierania porcelanowych kawałków, z moich oczu wciąż wylewały się łzy. Gdyby ktoś w tamtym momencie wszedł do mojego pokoju i spojrzał na podłogę, pomyślałby pewnie, że znajdująca się wśród pojedynczych odłamków woda, jest pozostałością tego, co znajdowało się wcześniej w wazonie.

Kałuża łez mieszcząca się przy jednej ze ścian mojego pokoju, jasno wskazywała stan w jakim teraz byłam i jak się w tym momencie czułam. Z jednej strony mój ból był zrozumiały. Zostałam okłamana, a Jungkook postanowił mną manipulować, jednak z drugiej strony...dlaczego miałoby mnie to obchodzić? Przecież i tak prawie w ogóle go nie znałam i nic mnie z nim nie łączyło. Dlaczego więc czułam się w tym momencie zraniona, wiedząc, że chłopak mnie okłamywał?

Zaczęłam coraz bardziej rozmyślać nad pewną kwestią, która niespodziewanie pojawiła się w mojej głowie. Czy ja zdążyłam go już polubić? Od razu jednak odrzuciłam tę myśl, sądząc, że jest bezpodstawna. Od samego początku Jungkook nic dla mnie nie znaczył i nigdy się to już nie zmieni.

Nie miałam już więcej sił aby się nad tym zastanawiać. Nie chciałam już dłużej płakać. Ułożyłam się wygodnie w swoim łóżku i przymknęłam swoje powieki.

Niech ten głupek da mi wreszcie spokój.

Nienawidzę go...

You Are Perfect || JJK x ReaderWhere stories live. Discover now