3

21.1K 1.3K 94
                                    

  Korytarz był całkowicie opustoszały. Wyglądało to tak, jakby nie było w tym miejscu ani jednej żywej duszy. Żadna świeca nie była zapalona, a jedyne źródło światła to światło księżyca, które przedostawało się przez wielkie okna. Nadawało to trochę przerażającego klimatu wnętrzu. Hermiona, gdy wyszła z biblioteki, musiała przyznać, że sama wzdrygnęła się na cały klimat tam panujący. Mogła to spokojnie porównać do klimatu, który wywoływał Zakazany Las. Hermiona przystanęła na chwilę i wpatrywała się w ciemny koniec długiego korytarza. Zauważyła na ziemi cień postaci, która stała w mroku. Sylwetka była zniekształcona, dopiero gdy postać podeszła bliżej dziewczyna mogła przyjrzeć się dokładniej. Zauważyła zarys postaci, którego na pewno nie posiadał żaden uczeń. Sylwetka była bardzo umięśniona i nienaturalnie niesymetryczna. Nie mogła stwierdzić, czy był to mężczyzna, czy kobieta, bo Hermiona wiedziała, że w magicznym świecie może istnieć wszystko. Gryfonka odczuwała lęk, jednak musiała się przełamać i zrobiła kilka małych kroczków do przodu. Czułą jak z każdym krokiem jej serce bije szybciej. Po chwili usłyszała, jak do jej uszu dobiegały ciche pomruki, jednak nie potrafiła dokładnie stwierdzić, skąd to dobiegało. Hermionę ogarnął lęk, czuła się jakby wokół niej byli dementorzy, którzy wysysali z niej szczęście. Dziewczyna wiedziała jednak, że istnienie tych stworzeń w takim miejscu jak Hogwart było niemożliwe. Dlatego cała ta sytuacja w jakiś sposób ją intrygowała. Szepty się nasilały. Mogła usłyszeć pojedyncze słowa, jednak były na tyle niewyraźne, że nie była pewna co do ich znaczenia. Jednego Hermiona była pewna — nie były to jakieś plotki, które przechodziły z ucznia do ucznia, ani także zaklęcia, które miałby być skierowane przeciwko niej. Mogłoby się wydawać, że jest to wyraźne syczenie węża. Dziewczyna drżącymi rękoma wyjęła z tylnej kieszeni różdżkę, którą złapała dwoma rękami, aby ta jej nie wypadła. Nie odważyła się jednak jej użyć w żaden sposób, po prostu stała tam czekając na jakikolwiek ruch ze strony postaci. Po pewnym czasie Hermiona zaobserwowała, jak z dołu podłogi wydobywa się czerwony cień — dziewczyna mogła od razu stwierdzić, że miało to imitować krew. Wzdrygnęła się na ten widok i szybko odwróciła wzrok w głąb korytarza. Tym razem nie było tam żadnego cienia ani sylwetki. Hermiona nie zdążyła jakkolwiek zareagować, bo w pewnym momencie nawiedziła ją ciemność, jeszcze większa niż panowała na korytarzu. Upadła bezwładnie na ziemie, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu. Czuła się, jakby stała się częścią podłoża, na którym leżała, jakby miała tutaj zostać na zawsze.

[...]

- Ej, obudź się. Jeśli nie wstaniesz, możesz zapomnieć, że kogokolwiek tutaj wezwę. - Dobiegł do jej uszu zimny głos. Dziewczyna jednak nie mogła nic na to odpowiedzieć, bo czuła jak bezwładne było jej ciało. Nie mogła otworzyć ani oczu, ani buzi. Wtedy Hermiona musiała przyznać, że się naprawdę bała. Nie miała pojęcia, co się stało ani gdzie się znajdowała. Czy była nadal w Hogwarcie? Chciała nawet cichutko zapłakać, lecz łzy nie chciały wydostać się spod jej przymkniętych powiek. - Czyli, nie wstajesz?

- Nie widzisz, że jest nieprzytomna? To widać gołym okiem. Powinniśmy kogoś tutaj wezwać, bo mogą nas o to posądzić. - Warknął drugi głos, który znajdował się o wiele dalej.

- Po prostu, weź ją na ręce i pójdźmy do Skrzydła Szpitalnego.

- Ty ją weź, ty ją zauważyłeś wcześniej. - Powiedział głos i Hermiona poczuła, jak się oddala. Po chwili ktoś wziął ją na ręce, jednak dziewczyna czuła, że było to na tyle niedbale, że w każdej chwili mogła zlecieć.

- Nie wierzę, że pomagam takiemu komuś jak ona.  


Dramione //zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz