46

5.8K 439 13
                                    

-Będę cię kochać aż do śmierci. - powiedział - a jeśli jest coś dalej, będę cię kochać nawet po śmierci - dodał i wpatrywał się w dziewczynę ze łzami w oczach. Dziewczyna milczała.
-Ginny, chodźmy już - odezwała się powstrzymując łzy. Dziewczyny odwróciły się.
- Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia... -gryfonki zatrzymały się -...za­myka się w sobie. Takim kimś jesteś ty. Boisz się zranienia i zaufania. Kochać to odważyć się, ponosić ryzyko...
-Ja po prostu nie chce cię stracić..- powiedziała przez łzy. - Ja się po prostu boje, że kiedyś możesz odejść..
-Nigdy cię nie zostawię, nigdy od ciebie nie odejdę... Jeśli tylko mi zaufasz..
-Potrzebuje czasu, Draco. - powiedziała, a po chwili ruszyła razem z rudą do głównych drzwi.

-Potrzebuje czasu, Draco. - usłyszałem przez jej łzy. Tak bardzo bym chciał by nie płakała, żeby wreszcie przytulić się do niej i zapewnić jej bezpieczeństwo.
Po chwili zobaczyłem jak razem odchodzą w stronę głównych drzwi. Odwróciłem się aby wrócić do Wielkiej Sali, jednak zobaczyłem Blaisa i Pansy. Podbiegłem do nich z lekkim uśmieszkiem.
-Na Merlina Blaise, śmierci od ciebie tymi mugolskimi...- zacząłem krzywiąc się.
-Papierosami? - powiedziała ślizgonka.
-Tak! Papierosami. Powinieneś rzucić, bo jeśli dalej tak pójdzie to szybko umrzesz od tego smrodu.
-Racja. Przestanę, kiedy umrę.
-Eh..
-Draco idziesz z nami? - spytała nagle Pansy
-Gdzie?
-Do Hogsmade, muszę kupić sukienkę, a Blaise zechciał mi towarzyszyć. - ucieszyła się. Draco spojrzał na Blaisa.
-Szantażuje mnie - powiedział bezgłośnie. Ślizgon tylko się uśmiechnął.
-Raczej nie..- powiedział drapiąc się po głowie - muszę coś zrobić..
-Co zrobić? - zapytała lekko obrażona.
-..polatać chyba...
-"Nie rozumiem wielu rzeczy, ale jednego jestem pewien. Przeraźliwie boje się ciebie stracić." - zacytowała piskliwym głosikiem.
-Ta rozmowa miała zostać między nami. - syknął przez zęby.
-O co tu chodzi? Myślałem że lubisz Hermione..- zaczął Blaise.
-Bo ją lubię.. -przerwał mu Draco.
-To jak? Idziesz z nami?
-W życiu - mruknął blondyn.
-Słuchaj Blaise, nasz Draconek... - zaczęła Pansy.
-Ty mała szantażystko.. - szepnął ślizgon - Chodźmy już.. - dziewczyna tylko się uśmiechnęła.

W Hogsmade było zamieszanie. Wiele uczniów Hogwartu postanowiło odwiedzić magiczną wioskę. Nauczyciele byli zaniepokojeni zamieszaniem i próbowali choć trochę zachować porządek. Hermiona wraz z Ginny weszły do jednego ze sklepów z sukienkami. Za ladą siedziała miła, białowłosa kobieta. Nie zauważyła obecności gryfonek, bo wciąż głowę miała pochyloną nad Prorokiem Codziennym. Hermiona powiedziała krótkie "dzień dobry", ale nawet to nie odciągnęło czarownicy od gazety.
W sklepie wisiało dużo sukien o różnych długościach i kolorach, przez co ani Ginny ani Hermiona nie wiedziały od czego zacząć. W końcu podeszły do jakiegoś wieszaka i zaczęły oglądać kreacje. Po przy mierzeniu paru sukienek miały już wychodzić ze sklepu, ale zatrzymała je sprzedawczyni, która akurat odstawiła Proroka Codziennego.
-Szukacie sukni, prawda? - spytała.
-Dzień Dobry - mruknęła Hermiona. Sprzedawczyni tylko zmarszczyła brwi.
-Słyszałam o balu w Hogwarcie. Dużo miałam dzisiaj klientek, jednak żadna nie kupiła u mnie sukni. Naprawdę tego nie rozumiem, przecież są piękne, prawda? - zaczęła przechadzać się między półkami. - Prawda?
-Aa, tak tak, są piękne. - powiedziała ruda.
-To może przymierzycie? - spytała staruszka.
-My już przy...- Hermiona nie zdążyła dokończyć, bo sprzedawczyni pociągnęła je do przebieralni.
Wyciągnęła z kieszeni różdżkę i skierowała na gryfonki. Jednym machnięciem ich ubrania zamieniła w złote suknie. Wystająca koronka na dekolcie zasłoniła Hermionie usta, a obcisły gorset sprawił że nie mogła złapać powietrza. Materiał sukni był śliski i pomarszczony, przez co znacznie pogrubiał dziewczynę. Krótkie pulchne rękawki wyglądały jak druga spuchnięta dłoń. Ginny natomiast miała na sobie sukienkę za kolano z frędzlami zwisającymi od pasa w dół. Rękawy miał obcisłe przez co nie mogła ruszać swobodnie rękoma. Górna część sukni była tak pulchna, że gryfonka wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć.
-Ładne, ładne - mruknęła patrząc za okularów - spróbujmy inne.
Po kilku nieudanych próbach Hermiona i Ginny przekonywały staruszkę, że są zbyt ładne aby one mogły je założyć. Gdy już zbliżały się do wyjścia Hermiona ujżała na wieszaku suknie. Miała ona czarny dekolt w serce, gorset od pudrowo różowego dołu dzielił srebrny, świecący pasek.
-Proszę pani.. ta suknia. - mruknęła.
-Ach, ta. Jakaś dziewczyna mi ją przyniosła, bo nie miała co z nią zrobić. - powiedziała.
-To chyba najładniejsza suknia w tym... czymś - szepnęła Ginny.
-Muszę ją przymierzyć - mruknęła i weszła do przebieralni. Po chwili miała no sobie suknię.

Dramione //zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz