7 ☀️ piąte koło

592 93 65
                                    

  Eijiro już nie był przerażony i nie panikował. A przynajmniej tak sądził przez równo trzydzieści trzy sekundy po samotnym przebudzeniu się w łóżku Katsukiego następnego dnia. Następne trzysta trzydzieści trzy liczył oddechy, a potem wreszcie uderzył się mocno pięścią w policzek, powstrzymując chęć utwardzenia się.

  — Ogranij się, debilu — warknął, zwlekając się z łóżka i otwierając szafę, która... no tak, nie była jego. Musiał wrócić do swojego pokoju...

  Szybko sprawdził godzinę na telefonie i, o dziwo, zorientował się, że jest dużo za wcześnie, żeby wstać. Dochodziła szósta... mógł jeszcze zasnąć, ale nie chciał tutaj, żeby po przebudzeniu nie mieć nieprzyjemnej niespodzianki. Dlatego szybko przemknął między pokojami i usiadł na skraju własnego łóżka. Katsuki wciąż spał, najwyraźniej już kilka razy zmieniając pozycję, bo teraz leżał na samym skraju. Eijiro z lekkim uśmiechem położył się obok i poprawił mu kołdrę. Jeśli tylko znów nie skopie mu brzucha przez sen, będzie w porządku.

  — Wstawaj już. — Minęły godziny czy tylko minuty? Eijiro miał wrażenie, że to drugie. Ktoś mocno szarpał jego ramieniem i chłopak właściwie od samego początku wiedział, kto. To...

  — Kaminari? Co ty tu robisz?! — Błyskawicznie usiadł, żeby choć trochę zasłonić leżącego za nim Katsukiego. O nie, o nie, o nie, w co oni się wkopali?!

  — Przyszedłem cię obudzić, za długo cię nie ma. Wstawaj.

  — A-ale...

  — Bo cię obleję wodą — zagroził Kaminari, a Eijiro przełknął ślinę, bo w końcu nie chciał być oblewany wodą, a już zwłaszcza z samego rana.

  Obrócił powoli głowę, żeby przeprosić Katsukiego i wtedy...

  — Co?

  — Co, co? — Kaminari zmarszczył brwi, przy użyciu brutalnej przemocy ściągając z niego kołdrę. — Nie opieraj się! Poddaj się, uch — stęknął, próbując wyszarpać jeszcze poduszkę — presji rówieśniczej!

  — Wziąłeś to od Ashido? — mruknął Eijiro, gorączkowo zastanawiając się nad tym, gdzie mógł podziać się Katsuki. Na pewno nie było go tutaj, bo gdzie miałby się schować? Pod łóżkiem? Nie, to nie w jego stylu, pewnie wyszedł.

  — Chodź już!

  — No idę, no!

☀️

  Katsuki chował się pod łóżkiem. Nie do końca pamiętał, jak się tam znalazł. Najprawdopodobniej gdy tylko usłyszał pukanie do drzwi (lub walenie, zwał jak zwał), przeszedł nad chrapiącym w najlepsze Eijiro i wcisnął się w miejsce między ramą a podłogą. Nie było mu ani trochę wygodnie, za to odczuwał coraz silniejszy chłód, powstały przez przeciąg, bo zarówno okno w pokoju, jak i drzwi, były lekko uchylone.

  Pieprzony Kaminari, idź sobie, pomyślał wściekle, obiecując sobie w duchu, że kiedyś faktycznie nauczy się jakichś demonicznych inkantacji i pewnego dnia raz na zawsze wyperswaduje mu bycie... no, debilem.

  Gdy po kilku minutach zaspany Eijiro (któremu należało się wyciągnięcie z łóżka, zwłaszcza że przed chwilą musiał to zrobić za niego Katsuki) i Kaminari wyszli z pokoju, Katsuki odetchnął z ulgą, wychodząc spod łóżka i czekając jeszcze chwilę, żeby mieć pewność, że przyjaciele już nie wrócą.

  Randka... muszę iść na randkę, przypominał sobie, gdy na moment zawiesił wzrok na szafie Eijiro. Powinien móc bezpiecznie przejść między pokojami, ale gdyby ktoś zobaczył... Nie, teraz jest najlepsza okazja. Nie zorientuje się nikt i nikt nie dowie się o jego tchórzliwej decyzji.

,,I'm not his boyfriend", czyli jak ukryć to, co zdarzyło się w ferie ||KiribakuWhere stories live. Discover now