34 ☀️ drobnymi kroczkami

309 61 38
                                    

  Eijiro cały weekend żył w stresie. To było głupie - przecież tym razem to nie on mógł cokolwiek spieprzyć, a właściwie nie mógł zrobić absolutnie nic, skoro był dobre kilkaset kilometrów za daleko. A mimo to... Czy Ren faktycznie dotrzymał obietnicy? A Marie Chatier zdołała przekonać Katsukiego? No i, nawet jeśli obaj się starali, wszystko poszło w porządku? Dwa wybuchowe charaktery to nie jest dobry przepis na spokojną rozmowę, a już zwłaszcza wtedy, gdy osoby nie za bardzo za sobą przepadają... Nie, nie, nie może tak myśleć, będzie dobrze. Zaufa im.

  — No nareszcie! — zawołał Eijiro z ulgą, gdy w niedzielę wieczorem zadzwonił do niego Ren. Wcześniej niby do akademika wrócił Katsuki, ale rozmowa z nim nie wchodziła w grę, zwłaszcza że wtedy natychmiast pomyślałby, że za przypuszczalną zmianą zachowania Rena stoi Kirishima.

  — Spieprzaj — burknął Ren, a choć po tym tonie wielu by się z nim nie zgodziło, Eijiro uznał, że ten na dziewięćdziesiąt procent jest zadowolony. No, może osiemdziesiąt dziewięć.

  — Jak było?

  — Katsuki domyślił się, że to wszystko to był twój durny plan! Co to w ogóle za pomysł: próbować godzić nas na siłę?! Przecież to od początku było bez sensu!

  Ale przecież...

  — Więc... nie wiesz nawet, co się u niego dzieje? Nic nie gadaliście? — zapytał zmartwiony, wciąż trochę nie dowierzając.

  Ren zamilkł na chwilę i pochylił się w krześle, przez co jego twarz zniknęła z pola widzenia. Gdy znów się w nim pojawił, wyglądał na jeszcze bardziej spiętego.

  — Troszeczkę.

— O czym? Co u niego?

  — Możesz sam go o to zapytać, nie? — warknął już trochę zirytowany Ren, a Eijiro westchnął ciężko, przeklinając te chroniczne w rodzinie Koyama zmienne nastroje. — Na pewno prędzej odpowiedziałby wprost, a nie na podchody.

  No dobrze, jego słowa swoją drogą (niestety miał trochę racji...), ale zachowanie Rena teraz było znacznie dziwniejsze i trudniejsze do zinterpretowania niż zawsze. Może faktycznie trochę więcej gadał z Katsukim? Może mniej? Skoro jednak kuzyni sobie coś wyjaśnili, to znaczyło, że przynajmniej raz czy dwa spotkali się, przypadkowo bądź specjalnie.

  — Obiecałeś.

  — Jezu. Trzymajcie mnie — mruknął Ren, oczywiście widocznie dramatyzując, o co Eijiro nawet nie był na niego zły - w końcu sam ostatnio aż zbyt często to robił, wyrabiając sobie niechciany nawyk. — Dobra! Niech ci będzie. Z Katsukim w porządku, wcale za tobą nie tęskni. Powiedział, że na ciebie nawrzeszczy za wtrącanie się w nie swoje sprawy. Zrobił to?

  Eijiro nagle poczuł się całkiem bezsilny.
 
  — Nie zrobił...

  — Próbował chociaż?

  — Po czyjej ty jesteś stronie?

  — Jego, w tej jednej sprawie — przyznał Ren, a Eijiro zmarszczył brwi, wydając z siebie głośne i pełne urazy fuknięcie.

  — Zdrajca.

  — Wcale nie, poza tym tak czy siak ty tylko na tym korzystasz. Jeśli nie nakrzyczy, nic się nie stanie. Jeśli tak... cóż, masz pretekst do rozmowy z nim. — Ren wyszczerzył się szeroko, a Eijiro zrozumiał, że ten diabeł z piekła rodem musiał to w jakiś sposób planować, po prostu nie było innej opcji. Wszystko poszło po jego myśli, więc puszył się jak paw. Oczywiście.

☀️

  Minął tydzień, a Katsuki ani razu nawet nie spojrzał w stronę Eijiro, który, odbierając nowe wiadomości od Rena, między innymi o jego spotkaniu z panią Otake, podświadomie wciąż czekał tylko na ich rozmowę. Czy to tęsknota miała na niego tak silny skutek? Przywiązanie? Raczej nie powinien w ogóle się tym przejmować, tak też postanowił zrobić.

,,I'm not his boyfriend", czyli jak ukryć to, co zdarzyło się w ferie ||KiribakuWhere stories live. Discover now