ROZDZIAŁ I

467 33 13
                                    


Otulało ją ciepło tej nocy. Uwielbiała to uczucie, choć towarzyszyło jej tak rzadko. Jej oddech był spokojny, tętno miarowe, a klatka unosiła się spokojnie. Na lekko muśniętej słońcem twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Przygryzła dolną wargę, a następnie wypuściła powietrze z ust.

Nie mogła się napatrzeć. Nie mogła się nacieszyć.

Wiedziała, że to wszystko jest szalone, że nie ma przecież przyszłości, tak przynajmniej powiedzieliby jej wszyscy, gdyby tylko wiedzieli. Jednak ona miała nadzieję. Wierzyła tak mocno, że dla tych kilku, krótkich chwil szczęścia była gotowa zrobić wszystko.

Obserwowała ze spokojem, jak jego klatka unosi się, słyszała bicie jego serca. Jego niegdyś blada skóra, teraz opalona i pokryta różnymi bliznami, zadrapaniami, ranami. Część z nich była już zagojona, część całkowicie świeża.

Jego włosy były krótkie i zmierzwione, a na twarzy panowała powaga i powściągliwość, jak zwykle. Wpatrywała się w niego, jak zaczarowana, nie zwracając w ogóle uwagi na to, że jest środek nocy. Wiedziała, że to nie potrwa długo, że za kilka godzin znowu zniknie, znowu będą udawać, znowu będzie nieszczęśliwa.

W pewnej chwili zagarnęła kosmyk włosów za ucho i przejechałam wierzchem dłoni po jego policzku, który, przez kilkudniowy zarost, był już lekko szorstki. Nie przeszkadzało jej to, lubiła go w takim wydaniu.

Ponownie uśmiechnęła się pod nosem, a jej drobna dłoń powędrowała we włosy, które przeczesała, gładząc jego głowę delikatnie.

Chciała by to trwało wiecznie.

— Granger, śpij. – mruknął zaspanym głosem Draco, nawet nie otwierając oczu.

Hermiona nie odpowiedziała jednak od razu. Opierała się na boku i przyglądała uważnie ukochanej osobie.

— Śpię. – mruknęła cicho, na co blondyn tylko lekko się zaśmiał pod nosem.

Nie musiał nawet na nią patrzeć, by wiedzieć, że właśnie w tej chwili na jej twarzy pojawiła się delikatna zmarszczka między brwiami, nerwowo zagryzła wargę, a jej oczy zabłysnęły łzami. Zawsze tak było.

Wciąż nie wiedział, jak to się stało, że połączyło ich coś tak silnego. Zakochanie się w takiej dziewczynie, jak Hermiona było dla niego zdecydowanie najbardziej zaskakującą rzeczą, jaka przydarzyła mu się w życiu.

Niestety zdawał sobie sprawę, że są pewne rzeczy, których nie mogą przeskoczyć, a sama miłość to za mało. Jednak nie wyobrażał sobie, żeby mogło zabraknąć w jego życiu tej małej istoty, która potrafiła jednym spojrzeniem i jednym dotykiem sprowadzić go na ziemię i ukoić jego nerwy.

— Chodź tu, głupku. – odwrócił się nagle w jej stronę i zagarnął ją do siebie, obejmując mocno ramieniem. Wiedział, że zaraz zacznie płakać, a tego nienawidził i nie potrafił znieść jej łez.

— Nie wytrzymam znów tyle. – wydusiła z siebie kasztanowłosa, wtulając twarz w tors Dracona.

— Dasz radę. Obiecuję Ci, że to już długo nie potrwa. – ucałował ją krótko w głowę i objął jeszcze mocniej.

Musiała mu zaufać. Albo raczej bardzo chciał, żeby to zrobiła, żeby na niego poczekała. Nie był na razie gotowy, to nie było póki co możliwe, jeszcze nie.

— Kocham Cię, Draco. – jej głos był aksamitny i ciepły.

Malfoy uśmiechnął się pod nosem i nakrył Hermionę kołdrą.

DRAMIONE: TO MY GREATEST LOVEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz