Rozdział XII

501 10 0
                                    

Po dość intensywnym i emocjonującym weekendzie, tydzień miną zadziwiająco spokojnie. Zapewne jednym z powodów tego, był fakt, że bardzo mało widziałam się ostatnio z Jamesem. Oboje zajęci byliśmy pomocą przy ostatnich przygotowaniach do ślubu Artura i Jess. Widywaliśmy się jedynie rano, omawiając plan dnia i najważniejszych firmowych spraw. Dzięki temu nasze rozmowy były tylko i wyłącznie służbowe.

-Lili. Liliana. - Z rozpamiętywania wyrwała mnie głos przyjaciółki.

- Tak? Przepraszam, co mówiłaś?

- Mogłabyś sprawdzić, czy wszyscy już są? Gdzie jest mój tata?

- Kochana oddychaj i postaraj się uspokoić. Dziś jest najważniejszy dzień w twoim życiu, powinnaś się cieszyć i uśmiechać, a nie martwić o wszystko. Dobrze? Jeśli chcesz, to pójdę zaraz i jeszcze raz wszystko sprawdzę. - Mówiłam spokojnie, próbując uspokoić blondynkę.

- Nie. Zostań ze mną. Byłaś tam dziesięć minut temu, pewnie nic sie nie zmieniło od tamtej pory. Boże nie mogę uwierzyć, że to już dziś. Jak wyglądam? Nie rozmazał mi się makijaż? A włosy.....

- Jess oddychaj. Wdech i wydech. - Wzięłam dziewczynę za ręce i uśmiechnęłam się do niej, nie dając jej dokończyć kolejnej wypowiedzi.

- Wyglądasz ślicznie. Jesteś dziś prawdziwą księżniczką, Artur nie będzie mógł oderwać od ciebie oczy. Nie wierzę, wychodzi dziś za mąż, a ja nawet nie mam chłopaka. - Tym razem Anne zaczęła zagadywać Jessice.

Moja przyjaciółka była dziś prawdziwą księżniczką, w swojej długiej białej prostej sukni z odkrytymi plecami, w stylu greckim i z lekko upiętymi włosami, na który spoczywała delikatna tiara i długi welon. Stałam, obserwując obie kobiety, od razu widać jak były ze sobą blisko. Znały sie w końcu od liceum. Słysząc, jak zegar wybija czwartą, uściskałam przyjaciółkę i razem z resztą druhen udałyśmy się przed główne wejście, gdzie mieli czekać na nas świadkowie Artura. Już z daleka czułam, że ktoś mi się przygląda, więc instynktownie zaczęłam się rozglądać i wtedy mój wzrok go odnalazł. Stał przed głównym wejściem w doskonale skrojonym granatowym garniturze, białej koszuli i delikatnie różowym krawacie idealnie dopasowanym do mojej sukienki. Pomimo że w garniturze widuje go prawie codziennie, to dziś wyglądał inaczej. Starannie ogolony z nienaganną fryzurą, był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn za tej uroczystość. W chwili gdy nasze spojrzenia sie spotkały, poczułam jak zalewa mnie fala gorąca. Omiótł wzrokiem całą moją sylwetkę, po czym uśmiechną sie unosząc jedynie delikatnie kąciku ust. Ignorując swoich towarzyszy, ruszył w moją stronę.

- Witaj Li, pięknie wyglądasz. - Witając się, ucałował mnie w policzek.

- Cześć. Tobie też do twarzy w tym garniturze. - Odpowiedziałam starając sie dobierać odpowiednio słowa. Na mój komentarz skiną jedynie głową, wystawiając w moją stronę ręka. Przełożyłam mój bukiet do lewej dłoni, chwytając go jednocześnie pod ramię. Gdy wszyscy byli już gotowi ruszyliśmy razem w stronę naszych miejsc. Szłam powoli, starając się nie nadepnąć na moją długą sukienkę, w kolorze pastelowego różu. Co prawda nie do końca przepadam za różami, jednak ta kreacja bardzo mi się podobała. Miała kształt litery A, prosty koronkowy dekolt i długie rozcięcie od połowy uda. Nie było ono jednak bardzo widoczne ze względu na sposób, w jaki układał sie materiał spódnicy. Była prosta, skromna, a jednocześnie elegancka i kobieca. Z chwilą gdy mieliśmy się rozejść na miejsca przeznaczone dla świadków, chłopak ujął moją dłoń, pocałował ją i dopiero wtedy pozwolił mi odejść. Zaskoczyło mnie jego zachowanie, jednak starałam się nie dać tego po sobie poznać. Nagle w moich uszach rozbrzmiała muzyka, zwiastująca wejście panny młodej. Widząc już wcześniej Jess skupiłam swoją uwagę na Arturze, który stał przed ołtarzem strasznie zdenerwowany. Tak jak jego drużbowie ubrany był w garnitur, jednak jego był bardzo ciemny prawie czarny, miał białą koszulę i muszkę. Jego wyrazu twarzy, na widok idącej w jego stronę pięknej dziewczyny w białej sukni nie da się opisać. Przebiegało przez niego tyle emocji i uczuć naraz od ulgi po szczęście zmieniające się we wzruszenie. Wzruszenie, które sama odczuwałam na widok moich przyjaciół. Widziałam, jak James stara się dodać otuchy swojemu bratu, klepiąc go po ramieniu i szepcząc coś w jego stronę. Cała ceremonia przebiegała sprawnie, a czas, w którym Artur i Jessica składali swoje przysięgi i wymieniali się obrączkami, był bardzo wyjątkowy i rozczulający. Będąc świadkiem tej sceny, sama poczułam wzruszenie, pomieszane z odrobiną smutku i zazdrości. Wiem, że nie powinnam tak sie czuć, jednak to było silniejsze ode mnie. Widząc ich tak zakochanych i szczęśliwych, także zapragnęłam, być kiedyś tu gdzie oni są teraz i czuć dokładnie to samo. Skierowałam swój wzrok w stronę Marka, który ewidentnie nie był zainteresowany tym, co się dzieje wokół niego. Wyglądał wręcz na znudzonego i poirytowanego długością ceremonii. Patrząc na niego, uświadomiłam sobie, że ja, że my nigdy nie będziemy mieć tego, co mają oni. Wiedziałam, że to, co czuje do niego, nie jest jakąś wielką miłością, bez której nie można żyć, jednak przyjmując od niego pierścionek, który teraz obracałam na palcu, byłam gotowa spędzić z nim resztę życia. Jednak świadomość tego, że swoją tak zwaną prawdziwą miłość straciłam dawno temu, przez co już nigdy nie poczuje, tego co zapewne odczuwają w tej chwili moi przyjaciele bardzo mnie zabolała. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, jednak nie przejęłam sie tym faktem. Widziałam łzy w oczach rodziców państwa młodych i kilku innych osób, dlatego moje zachowanie każdy uzna zapewne za wzruszenie, wywołane przez ceremonie. Stojąc tak, pogrążona w swoich myślach widziałam kontem oka jak co jakiś czas James skupia na mnie swoją uwagę. Sama pozwoliłam sobie spojrzeć kilka razy w jego stronę. Nie wiem dlaczego, odnosiłam wrażenie, iż nie do końca jest obecny na tej uroczystości. Stał tam, wyprostowany i poważny delikatnie uśmiechają sie od czasu do czasu. Jednak ten uśmiech nigdy, nie dosięgną jego oczu. Oczu, które były przepełnione smutkiem i może nawet żalem. Wyglądał chwilami, jakby sam zatracał sie we własnych myślach, izolując sie od otaczającej go rzeczywistości.

Mój sekretDonde viven las historias. Descúbrelo ahora