Rozdział XL

880 18 2
                                    

- Dzień dobry Mary. - Przywitałam kobietę siedzącą przy łóżku syna.

- Dzień dobry. Już jesteś z powrotem. - Odezwała się zdziwiona. - Myślałam, że pojechałaś do domu trochę odpocząć. Wiem od Edmunda, że siedziałaś tu całą noc.

- Wiecie może już coś nowego? - Zapytałam, siadając w fotelu, w którym spędziłam noc.

- Czekamy właśnie na wyniki badań. Lekarz powinien przyjść niedługo. - Oznajmiła mi drżącym głosem.

- Nie martw się. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. On jest silny i zbyt uparty, by się tak łatwo poddać. - Uśmiechnęłam się do niej, starając się dodać jej otuchy.

- O Lili. Już jesteś. - Usłyszałam zdumiony głos Edmunda, gdy wchodził do sali.

- Tak. Ogarnęłam wszystkie najważniejsze sprawy. Uważam, że firma powinna wydać oświadczenie, bo reporterzy i tak już stoją pod jej drzwiami. Zapewne niedługo też, zjawią się koło szpitala.

- Masz rację. Dobrze, że chociaż ty myślisz o wszystkim, ja nie mam do tego teraz głowy.

- Nie ma problemu. Jakbyście jeszcze czegoś potrzebowali, to mówcie. Przepraszam was na chwilę, pójdę zadzwonić i załatwię tę sprawę od ręki.

Gdy rozmawiałam na korytarzu przez telefon, widziałam jak do sali wchodził lekarz, zapewne z nowymi informacjami dotyczącymi stanu zdrowia Jamesa. Modliłam się w duchu, by wszystko było dobrze. Kiedy wróciłam do szpitalnego pokoju, Mary przekazała mi informacje, jakie dotrzymali od lekarza. Wynikało z nich w skrócie, że jego stan się nie poprawia, ale co najważniejsze też nie pograsz. Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, po czym Hermanowie wyszli, zostawiając mnie samą z ich synem. Edmund zabrał żonę do domu, aby trochę odpoczęła. Widziałam po nich, że oboje bardzo to przeżywają, mimo iż starają się zachować spokój, jest on tylko powierzchowny. Wcale im się nie dziwiłam. Sama czułam się podobnie. Godziny mijały, a ja siedziałam, wpatrując się na przemian, to w pikające maszyny, to w Jamesa. Dni zaczynały mi się powoli mieszać, bo każdy z nich wyglądał tak samo. Noc w szpitalu, szybki powrót do domu jedynie by sie umyć i przebrać, wizyta w biurze i znów szpital. Mimo iż wszyscy mnie namawiali, abym pojechała w końcu do domu, wyspała sie porządnie i zadbała trochę o siebie. Nie byłam w stanie tego zrobić. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że taki tryb życia odbija sie negatywnie na moim zdrowiu, jednak wcale sie to dla mnie nie liczyło. W tej chwili najważniejszy był James. Najgorsza była bezradność i fakt, że nie mogłam mu pomóc. Lekarza twierdzili, że jego stan sie poprawia i powinien sie wzbudzić, to jednak się nie działo. Leżał tak już chyba czwarty dzień. Blady i owinięty siecią różnych kabli podłączonych do tych cholernych pikających maszyn, a ja siedziałam obok, ściskając jego rękę i modląc sie by otworzył oczy.

- Otwórz te swoje piękne zielone oczy. Spójrz na mnie James. Proszę cie. Cholera obiecałeś, że już nigdy mnie więcej nie zostawisz. Obiecałeś. A teraz co robisz?

Zaczęłam płakać, a smutek, jaki odczuwałam do tej pory, zmienił się w złość. Byłam zła na Jamesa, że się nie budzi, na kierowcę, przez którego to wszystko sie stało, a najbardziej na samą siebie. Bo gdybym wtedy nie kazała mu wyjść, nie była tak uparta i przestraszona. Jeśli przyznałabym przed nim, co tak naprawdę czuje i czego chcę, to może wtedy nie leżałby tu.

- Co mam zrobić, abyś sie obudził. Prosiłeś, bym przestała się bać i okłamywać, wiec to zrobię. Tu i teraz tylko wróć do mnie. Wybaczyłam ci, że odszedłeś i rozumiem, czemu to zrobiłeś. Nie obwiniam cię też za to, że nasza córeczka odeszła, tak jak nie obwiniam już siebie. Obiecuje ci, że nie będę już niczego urywać. Nigdy. I obiecuje ci, że jak się obudzisz, to powiem ci, jak bardzo za tobą tęsknie.

Poczułam nagle, jak ktoś nachyla się na de mną i delikatnie mnie obejmuje. Do tej pory nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że poza mną w sali jest ktoś jeszcze. Nie byłam w stanie spojrzeć w górę, by sprawdzić, kto był świadkiem tego wszystkiego.

- Lili. Moja droga. Tak bardzo mi przykro. - Usłyszałam łamiący się głos Mary. - Gdybym tylko wiedziała.

- Nikt nie wiedział, nawet James. On dowiedział się dopiero nie dawno. - Odezwałam sie ocierając zapłakaną twarz.

Spojrzałam na stojącą obok mnie kobietę i widziałam łzy w jej oczach i smutek wypisany na twarzy. Czułam jej cierpienie i żal. To wszystko sprawiło, że postanowiłam opowiedzieć jej o wszystkim. Nie wiedziałam, czy dobrze robie. Czułam, że tak jednak musi być. Rozmawiałyśmy długo, aż w końcu nasze zwierzenia przerwał dziwny dźwięk wydobywający sie z jednej z maszyn podpiętych do Jamesa. Obie jednocześnie spojrzałyśmy w jego stronę. Naglę, poczułam lekki ruch jego ręki, którą cały czas ściskałam w swojej.

- Budzi się. - Rzuciłam jedynie, czując jakby jakiś ciężar, który do tej pory przygniatał moje ciała, a z którego obecności nawet nie zdawałam sobie sprawy, został za mnie zdjęty. Później wszystko zaczęło dziać sie jakby w przyśpieszonym tempie. James zaczął otwierać oczy, pojawiła się pielęgniarka z lekarzem. Personel medyczny sprawdzał coś, zadawał pytania, aż w końcu wyszedł, zostawiając nas ponownie samych.

- Mamo. Lili. - Odezwał się, zachrypniętym głosem James.

Stałam w nogach jego łóżka jak sparaliżowana. Nie wiedziałam, co powiedzieć, czułam tylko łzy płynące po moich policzkach i ciepło wypełniające mnie od środka.

- Ciii skarbie, nie mów nic leż spokojnie. Tak się cieszę, że znów jesteś tu z nami. - Mówiła Mary do syna, całując go delikatnie w czoło. - Zadzwonię do ojca i Artura.

Chwyciła telefon i wyszła na korytarz, podzielić sie dobrymi wiadomościami z rodziną.

-Li chodź tu. - Powiedział, a ja bez zastanowienia podeszłam i przytuliłam sie do niego najdelikatniej jak umiałam. Obiją mnie zdrową ręką i pocałował w czubek głowy.

- Zrób mi tak jeszcze raz, to osobiście cie zamorduje Jamesie Hermanie.

- Gdybym wiedział, że właśnie to zmusi cie do przyznania sie, że za mną tęsknisz zrobiłbym to juz dawno.

- Słyszałeś? - Podniosłam się, spoglądając na niego zdziwiona.

- Fragmenty tego co mówiłaś.

- To powinieneś wiedzieć też, że twoja mama wie o wszystkim. Naprawdę wszystkim.

- To dobrze. Przestanie mnie przesłuchiwać i wypytywać o ciebie. - Stwierdził, zamykając oczy.

- Śpij będę tu jak sie obudzisz. Kocham cię. - Wyszeptałam do jego ucha i pocałowałam go ostrożnie.

- Ja też cię kocham. - Odpowiedział uśmiechając sie, w ten jedyny i niepowtarzalny dla niego sposób.

Mój sekretWhere stories live. Discover now