Rozdział 2: Płatek goździka i dzwonka pokrzywolistnego.

127 17 3
                                    

 Dzisiejszy dzień nie mógł być gorszy dla czarnowłosego. Znów, wraz z Adamem był na wyścigach, a wcześniej ciotki Ainosuke dorzuciły swoje trzy grosze. Powiedziały Tadashiemu jaką to cudną narzeczoną znalazły dla właśnie niebieskowłosego. Jaka to ona nie jest piękna, delikatna i z wysoko postawionej rodziny. Idealna. Tadashi, gdy to usłyszał miał ochotę się zanieść głośnym kaszlem i to zrobił, jak tylko znalazł się w swoim pokoju.

 Pokój sekretarza był skromny, łóżko, szafa i biurko. Do tego podłoga w ciemnych panelach i szare ściany. Tylko tyle było mu potrzebne.

 Zamknął swoje drzwi głośnym trzaśnięciem i nie przejmując się już niczym, zaprzestał powstrzymywania kaszlu, który był niezwykle głośny. Miał wrażenie, jakby jego gardło było właśnie rozrywane na strzępy, wszystko tak mocno bolało. Złapał się za swoją szyję, mając nadzieję, że choć w najmniejszym procencie, uśmierzy to ból. Niestety tak się nie działo. Ból wciąż był, a na dodatek, przenosił się jeszcze na płuca, które strasznie zaczęły go boleć. Potem poczuł, jakby coś powoli szło, w górę jego gardła. Czuł jak się powoli dusi, zaczął mocniej odkaszlać się, aż w końcu, na podłogę, wraz z wieloma kroplami łez wyleciał płatek goździka nakrapianego. Na widok kwiatu, aż pobladł. Przed jego oczami pojawiły się mroczki, a on sam poczuł, się strasznie zmęczony, opadł na ziemię tracąc całkowicie siłę. Obraz mu się zamazał, a powieki już same się zamknęły.

***

 Obudził się idealnie na czas, wyjazdu z rezydencji. Przebrał się w ubrania, które nie były wygniecione i zawiózł swojego szefa w to samo miejsce gdzie zawsze. Adam wydawał się jakoś bardziej spokojny niż zazwyczaj, czyżby wiadomość o narzeczonej tak go zachwyciła? Czy to oznaczało, że młody Shindo, jednak nie jest gejem i woli jakąś kobietę, z którą założy rodzinę?! Nie, to było niemożliwe, w końcu mężczyzna, miał aktualnie ,,w swoim sercu tylko Snow'a". Tak, śnieżny chłopiec wciąż ciągnął na dno Adama, a na samiuśki dół wielkiego oceanu bólu Tadashiego, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Chłopak powoli stawał się coraz lepszy w jeździe na desce powodując tym kolejne ekstazy radości, nie tylko swojego przyjaciela ale również samego założyciela S.

***

 Wrócili do rezydencji dosyć wcześnie, jak się okazało Adam chciał popatrzeć tylko na występy Langi, który dzisiejszego dnia wziął jedynie udział w jednym wyścigu. Adam od razu po powrocie, poszedł do swojej sypialni, za to Tadashi znalazł się w rzadko uczęszczanej części ogrodu. Pojawił się nad starym basem, na którym wciąż był tylko jeden malunek. Niegdyś ich znak, dwa serca, jedno większe, drugie mniejsze. Przejechał swoją dłonią po czarnej farbie i wrócił do swoich wspomnień, w których Adam, był słodkim, zawsze uśmiechającym się chłopcem, który potrzebował odpowiedniej opieki. Nie dostał jej i wyrósł na pomiota szatana.

 Tęsknił za czasami kiedy, obydwaj dbali o siebie nawzajem, jeździli na deskach po basenie, który robił za ich własny skate park, skradali sobie drobne pocałunki... Tak na ostatnie wspomnienie w Tadashim, aż coś zakuło, ale tym razem nie w płucach, a sercu. Był jeszcze chwilę w tych wspomnieniach, aż wrócił do swojego pokoju. Rozebrał się, a na jego ciele pojawiła się jedynie luźna koszulka i czarne bokserki. Przejrzał się dokładnie w łazienkowym lustrze. Był wychudzony i zmęczony z powodu ciągłej pracy, jednak, gdy tylko sobie przypominał, dla kogo ją wykonuje, aż na jego usta powracał znikomy uśmiech szczęścia.

 Znów Hanahaki zaatakowało, znów poczuł ten niewyobrażalny ból. Łzy bólu zaczęły się lać strumieniami, a głośny kaszel pojawił się, tak jakby chciał zbudzić całą rezydencję, tylko po to, aby pokazać, kto tu jest chory. Tym razem poszło to szybciej i choć ból wydawał się mocniejszy od tego porannego, to minęło to szybciej. Teraz, zamiast goździka, pojawił się dzwonek pokrzywolistny. Jego płatek powoli opadł na podłogę, a fioletowy kolor przykuł uwagę zielonookiego. I może wpatrywał by się w niego dłużej, gdyby nie to, że zaalarmowana kaszlem jedna ze służek zapukała w drzwi.

 - Panie Kikuchi, wszystko w porządku? - zapytała zaspanym głosem, wiedząc od razu kto może być w łazience. Tylko jedna osoba pracowała do tak późna.

 - Tak - odparł Tadashi, który przed odpowiedzią musiał zrobić kilka głębokich wdechów.

 Nie miał siły. Wstał z klęczek i obmył swoją twarz zimną wodą, wychodzą z toalety i uśmiechając się lekko do kobiety. Była to przeciętnego wzrostu szatynka, która pracowała w rezydencji Shindo już kilka dobrych lat. Nie wiedział, jednak, że gdy tylko wyszedł z łazienki, kobieta na kafelkach dostrzegła fioletowy płatek, który w pewnym języku miał niezwykle smutne znaczenie. Kobieta po czterdziestce, zaczęła się domyślać na co może chorować Tadashi, w końcu była kobietą niezwykle mądrą. Popatrzyła w głębię korytarza, w którym zniknął czarnowłosy. Pokręciła głową ze smutnym uśmiechem na twarzy, domyślając się kto może być wybrankiem młodzieńca, w końcu, pracowała tu już kilka dobry lat i pamiętała dokładnie postać młodego panicza, który kochał psocić i zrywać róże dla swojego przyjaciela.

Gwiazdka i komentarz?

Słów 788 - samego fanfiction.

Kwiaty miłości || Adam x TadashiWhere stories live. Discover now