Rozdział 4: Turniej.

118 16 1
                                    

 Adam ogłosił turniej, po raz pierwszy od ośmiu lat, miał odbyć się turniej, aby sprawdzić kto będzie najlepszy. Były różne zdania na temat kto wygra, jednak głównych opcji było cztery:

 - Adam,

 - Cherry,

 - Joe,

 - Snow.

 Turniej miał jedno większe założenie, Adam chciał ponownie ścigać się z Langą. Wiedział, że łatwo go nie przekona do wyścigu, wiedział również, że śnieżny chłopiec postanowi wziąć udział w konkursie. To było bardziej, niż pewne!

 Tyle, że większa część roboty przy turnieju spadła na Tadashiego, który niestety znów się przepracowywał. Aplikacja, zaplanowanie wszystkich grup, trasy, wyjście Adama. To należało do niego i absolutnie nie polepszyło stanu. Tadashi czuł się coraz gorzej, do tego zaczynał pluć krwią. Nie przespał ostatnich trzech dni i pomimo tego, że był przyzwyczajony do niewielkiej ilości snu; to trzy dni ciągłej pracy go całkowicie wymęczyły.

 Jednak miał cel, dwa dni, przed rozpoczęciem turnieju pracował na najwyższych obrotach, tylko dlatego, żeby mieć mniej pracy dzień przed. Dzięki swojej pracy mógł się wreszcie wyspać, a to, dało mu wielką przewagę. Przewagę, ale do czego? Kikuchi podjął decyzję wystartowania w konkursie. Zamierzał wygrać z Adamem i sprawić, żeby się nawrócił. Nie liczyło się już dla niego, to, że może pogorszyć swój stan. Chciał tylko, aby Adam się nawrócił i nie niszczył szczęścia innych.

 Pierwsza grupa była tą, w której wystartował Adam wraz z Miyą, trzeba zaznaczyć, że w grupie było kilka osób. Jednak to właśnie ci dwaj byli najbardziej znani i to oni wygrali, czyli przeszli eliminacje. W następnej pojawił się Joe wraz z Langą, była też bardziej zorganizowana grupka osób, które chciały wyeliminować Snow'a. W trzeciej grupie najbardziej rozpoznawalny był Cherry, który starał się pobić rekord Adama, jednak niestety w końcu wyszedł remis. Czwarta grupa była tą najciekawszą. Znajdował się w niej Shadow, który był znany z rzucania petardami w swoich przeciwników. Tyle, że w tej grupie również pojawił się Snake.

 Shadow był pewny, że nikt go nie pokona, ale już po chwili dowiedział się, że przecenił swoje umiejętności. Już po chwili od zaczęcia wyścigu wyprzedził go jakiś mężczyzna w uniformie pracowników S! Nie było widać jego twarzy, którą zasłonił czapką z daszkiem. Zdenerwowany Shadow chciał go wyprzedzić, rzucając w niego mini bombami, co mu nie wyszło za bardzo, ponieważ sam oberwał. Petardy odbiły się od deski Tadashiego, który zrobił niesamowity wyskok przy tym. Adam, który na początku nie wiedział kim jest mężczyzna już się dowiedział. Po tym wyskoku rozpoznał osobę ukrytą pod czapką. Wściekł się nie na żarty.

 A jakie zdziwienie było Cherrego, który po powiedzeniu Carla czas, usłyszał 3 minuty, 58 sekund. Jego oczy prawie, że wyskoczyły z orbit. Przecież on tak bardzo chciał pokonać czas Adama, a zrobił to, ktoś, kogo nikt nie znał?! Jednak, czuł się z tym i tak w jakiejś części dobrze, w końcu ktoś inny pobił czas Adama, nawet to, było dobre.

***

 Wściekły Adam wpatrywał się w mężczyznę w zielonej bluzie. W końcu wziął większy rozmach i zrzucił czapkę z głowy Snake'a, krzycząc głośno jego imię:

 - Tadashi! - wykrzyczał wściekły. - Jakim prawem się tu pojawiłeś?! Czy wydałem ci takie polecenie, głupi kundlu?! Gadaj ty...!

 - Zamierzam pana pokonać - odpowiedział spokojnie Tadashi, będąc pewnym siebie. - Jeśli z panem wygram, zaprzestanie pan jazdy na desce.

 - Myślisz, że uda ci się mnie pokonać?! - wykrzyczał rozemocjonowany Adam. Oczywiście, że wiedział, o tym, że Tadashi da radę! Tadashi mógł go pokonać w 100% i właśnie dlatego tak się martwił.

 - Tak, w końcu to ja pana nauczyłem jazdy - odpowiedział z kamienną miną czarnowłosy.

 Adam się wściekł na jego słowa. Uderzył go w brzuch, przez co tamten się schylił i złapał za swoje ciało. Złapał Tadashiego za jego włosy i podniósł go, tak, aby móc spojrzeć mu w oczy. Niebieskowłosy, któremu maska spadła z twarzy, spojrzał głęboko w oczy swojego kundla. Nie widział w nich już obojętności, a zaciętość i chęć walki, a to go przeraziło.

 - Jeśli tak bardzo chcesz to próbuj! - oznajmił wściekły. - Ale mnie nie pokonasz głupi kundlu!

 Wciąż trzymał Tadashiego, aż ten nie zaczął się krztusić. Znów miał atak, był tak blisko, a Ainosuke wciąż go wyzywał. Kilka płatków chabra błwatka wyleciało z jego gardła, wraz z kroplami krwi. Pomimo tego, że wypluł już kwiaty, czuł, że coś jeszcze pnie się w górę jego gardła. Niebieskowłosy szybko odsunął się od czarnowłosego, nie chciał się ubrudzić!

 - Powinieneś to zoperować - odparł beznamiętnie.

 Tadashi na jego słowa pokręcił przecząco głową i wciąż się dusił. Miał wrażenie, że coś odbierało mu powietrze, miał płytki oddech, do tego świszczący. To było okropne patrzeć lub słyszeć to. Po chwili wypluł w końcu to z siebie. Gigantyczny płatek czerwonej róży, razem z jednym kolcem. Opierał się dłońmi, żeby nie upaść. Cały podbródek miał we krwi, wzrok był przerażony, nie spodziewał się, że to tak szybko nastąpi. Wpatrywał się w to z niedowierzaniem, podobnie jak jego właściciel.

 - Kto to jest?! - wykrzyczał znów Adam, a Tadashi nic nie odpowiedział.

 - Więc to ty stworzyłeś potwora huh? - wymamrotał do siebie Cherry, który podsłuchał ich rozmowę. Już wiedział, że Snake, będzie ciężkim przeciwnikiem i wiedział, że jeśli do kolejnego etapu, wyleczy się ze swojej choroby, może mieć jeszcze lepszy wynik. - Hanahaki jest naprawdę ciężkim przeciwnikiem co, Tadashi?

Gwiazdka i komentarz?

Słów 867 - samego fanfiction

Kwiaty miłości || Adam x TadashiDonde viven las historias. Descúbrelo ahora