3.

442 36 3
                                    

MINHO

Przed momentem, końca dobiegł mój ostatni wykład. Byłem za to niesamowicie wdzięczny, ponieważ czułem, że to nie był mój dzień. Wiedza nie napływała do mego umysłu w żaden treściwy sposób, a siedzenie w budynku uniwersytetu, jedynie mnie irytowało.

W szybkim tempie zbierałem swoje rzeczy, lecz nie omieszkałem nie wyjrzeć tuż za okno, blisko którego, miałem okazję wcześniej siedzieć.
Pochmurna pogoda dodatkowo sprawiała, iż traciłem jakiekolwiek chęci do egzystowania. Choć idealnie pasowała do tego dnia. Padał deszcz.

Nie lubiłem deszczu. Nie umiem podać konkretnego powodu, dlaczego było tak, a nie inaczej. Napawał mnie on negatywnymi uczuciami, to wiem z całą pewnością. Sama obecność deszczu - krzywdziła mnie.

Odbyłem też rozmowę z Jisungiem i to czego się dowiedziałem, w niczym nie pomogło. Gdy już wyszedłem z auli, od razu obrałem za cel wskazaną przez chłopaka toaletę.

Idąc do niej, musiałem przepychać się między stojącymi na drodze ludźmi. Nagle poczułem silne zderzenie z kimś, kto ewidentnie również się śpieszył. Nie zdążyłem jeszcze otworzyć ust, by móc głośno, wyraźnie i nie do końca kulturalnie powiedzieć tej osobie co nieco, a ten ktoś już wyciągał do mnie swą dłoń. Popatrzyłem na chłopaka jak na idiotę i zdenerwowany zerwałem się z podłogi. Nie zważałem na słowotok młodszego i przeprosiny, który wykrzykiwał, gdy ja byłem już nieopodal łazienki. Niestety, czasem takie drobne sytuacje potrafiły doprowadzić mnie do stanu, w którym zupełnie traciłem swój spokój. Taka porywczość była jedną z moich wad, bo sam nigdy nie uważałem tej cechy za coś pozytywnego, chociażby w najmniejszym stopniu.

Jak już nieco ochłonąłem, znajdując się już naprzeciwko odpowiednich drzwi, powróciłem myślami, do przyjaciół.
Po prostu w środku miałem cichą nadzieję, że Han tylko żartował i tak naprawdę nie było żadnej karteczki, tym bardziej, że nie tyczyła się ona Felixa. Jednakowoż, znałem Jisunga i wiedziałem, że jeśli w grę wchodził blondyn, to robiło się całkowicie poważnie.
Postanowiłem nie rozdrabniać się nad tym dłużej i przekroczyłem próg pomieszczenia. Nigdzie jednak nie zauważyłem czarnowłosego i postanowiłem zapytać:

- Jisung... gdzie jesteś?

- Tutaj kocie - cicho się zaśmiał.

- Tutaj to znaczy gdzie? - automatycznie zirytowałem się i nie miałem najmniejszej ochoty na te jego gierki.

Drzwi jednej kabiny uchyliły się, a w nich stanął mój najlepszy przyjaciel, który przed momentem, o mało nie stracił swej pozycji. Podczas, gdy ten oparł się o ścianę ja wyciągnąłem do niego dłoń.

- Pokaż mi to jeszcze raz - powiedziałem zniecierpliwiony.

- No zobacz, jest jednak nawet coś więcej - odpowiedział, sięgnął do kieszeni i podał mi pogniecioną kartkę. Gdy tylko ją przechwyciłem, począłem czytać.

„Cześć, wiem, że się nie znamy, ale widzę, że jesteś dość blisko Felixa, więc wydaję mi się, że mogę się zwrócić właśnie do ciebie. Ostatnio jest bardzo cichy i strachliwy, dużo bardziej niż wcześniej. Nie wiem jak mogę mu pomóc, starałem się, ale na nic się to zdało.
To tyle z mojej strony... proszę zadbaj o niego".

- Zauważają to już wszyscy wokoło, nie jest dobrze Ji... Ah, kur... - w tym momencie chłopak zakrył mi usta.

- Nie klnij głupku - ponownie zaśmiał się... to właśnie ten dźwięk nieco mnie rozluźnił i sprawił, że mogłem podejść do sprawy na trzeźwo.

- Dobrze... przepraszam - uniosłem ręce w geście obronnym.

- Więc... - tu chłopak przerwał, jakby zastanawiając się co ma powiedzieć. - Co o tym myślisz? - w tym momencie jego nastrój diametralnie się zmienił. Nie było znać już chociażby cienia poprzedniego uśmiechu. Naprawdę się martwił.

- Han, naprawdę nie wiem, rozmawiałeś z nim? W końcu jesteś z nim blisko, co i ja jestem w stanie przyznać - odparłem zrezygnowany i ciągle wpatrywałem się w tusz pochłonięty przez papier.

- Teoretycznie tak, bo słuchaj. Wydaję mi się, a właściwie to jestem po prostu pewny, że ten stan w dużej mierze jest spowodowany... - tutaj czarnowłosy zamilkł, nie wiem ile ta cisza trwała ale była ona dla mnie niezwykle niekomfortowa. - H-hyunjinem... - chłopak wybuchł płaczem i wtulił się w moja klatkę piersiową. Szczelnie oplotłem do ramionami i analizowałem jego słowa.

Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem, nie to chciałem usłyszeć...
W dalszym ciągu odtwarzałem w umyśle słowa młodszego. Złość, a zarazem i rozczarowanie rosły we mnie z każdą następną sekundą. Nigdy bym nie pomyślał, że Hwang mógłby doprowadzić kogoś na kraniec. Fakt, zauważyłem jak chłopak zmienił się nieco, ale ostatnim co przyszłoby mi do głowy, to to, że czerwonowłosy pała tak wielką nienawiścią do naszego Felixa...
Ciężko było mi uwierzyć w słowa Jisunga, więc jedyne co mi pozostało, to dowiedzieć się wszystkiego z większą dokładnością, gdyż Han wiedział więcej, niż mi się wcześniej wydawało.

- No już csiii... nie płacz - zrobiłem krótką przerwę, ale ciągle delikatnie gładziłem jego plecy. - Widzę, że dzisiaj wszyscy jesteśmy jacyś nieswoi... - dopowiedziałem bardzo cicho, po czym gorzko się zaśmiałem. Miałem już dość doświadczania jak najbliżsi dla mnie ludzie, cierpią. Włożyłem więc całą swą energię, by jak najszybciej doprowadzić młodszego do poprawnego stanu.

Cause even if it kills me, Never let you go  Donde viven las historias. Descúbrelo ahora