24.

185 13 0
                                    

JEONGIN

Wczorajszego wieczoru, opuszczając salon, Chan poprosił, by każdy z nas ustawił sobie budzik. Chciał, żeby była to jakaś neutralna pora, tak, aby do południa każdy był już na gotowy do pracy. Jednakowoż, nauczony przeszłością, nie zrobiłem tego. Jakimś dziwnym trafem, zawsze dostawałem pokój tuż obok tego, należącego do Hwanga. Los zdecydowanie był przeciwko mnie i mimo próśb, błagań, a nawet i gróźb, nikt nie zechciał się ze mną zamienić. Dlatego też, wiedziałem, iż Hyunjin na co dzień, ustawia alarm i to wcale nie na przyzwoite godziny. Sedno w tym, że on nigdy nie słyszał dźwięku swego telefonu, a bywał on na tyle głośny, iż to ja zmuszony byłem zrywać się z łóżka o bardzo wczesnych porach.

Tak było i tym razem...

Nadal będąc sennym, wstałem, by następnie znaleźć się przed wejściem do pokoju mego uciążliwego sąsiada. Nie pofatygowałem się, aby zapukać i lepiej, żeby nigdy nawet na to nie liczył. Z impetem otworzyłem drzwi, które odbiły się od ściany wydając z siebie niemały huk. Starszy, na niespodziewany dźwięk, podskoczył na swym materacu, natychmiastowo przechodząc do pozycji siedzącej. Popatrzyłem na zdezorientowanego chłopaka groźnym wzrokiem i wymierzyłem w niego swój palec.

- Jeśli zaraz tego cholerstwa nie wyłączysz, przysięgam, że nie będziesz miał chociażby chwili, żeby się z tym pożegnać - wysyczałem przez zaciśnięte zęby przenosząc wzrok na małe urządzenie, które nieustannie wydawało z siebie nieznośne melodie.

- Już się tak nie denerwuj, młody - odparł beznamiętnie i jak gdyby nic, zaszył się ponownie pod ciepłą kołdrą, odwracając się do mnie plecami.

Prychnąłem i wyszedłem z pokoju, trzaskając drzwiami.
Ten dzień po prostu nie mógł zacząć się lepiej... chociaż najciekawsze dopiero miało nadejść.
Po pewnej chwili bezmyślnego stania na korytarzu, doszedłem do wniosku, iż nie uda mi się już zasnąć. Z moich ogólnych obserwacji wynikało także, że nikt prócz mnie, jeszcze się nie obudził. Męczeńsko westchnąłem i postanowiłem się nieco ogarnąć, w końcu zapowiadał się długi dzień.
Po wykonaniu wszystkich podstawowych czynności, zorientowałem się, że w domu jest zdecydowanie zbyt cicho. To nie była norma. Spojrzałem przelotnie na godzinę wyświetlaną na ekranie mego telefonu. Zbliżała się już ósma rano, a ja nie dostrzegłem jeszcze nikogo, nie licząc tego gbura, którego chcąc nie chcąc, musiałem zobaczyć.
Podszedłem do okna, z którego uchodził widok na tylne części posesji. Tam dostrzegłem dwie postacie, którymi jak się okazało, byli Bang oraz Min. Dwójka ta prowadziła ze sobą jakieś zawziętą dyskusję, a wokoło nich było kilkunastu innych ludzi, którzy zajmowali się swymi zadaniami. Porządnie się przygotowywali - zauważyłem to nawet z tak sporej odległości, która nas dzieliła.
Czyli Chan potrafi się teleportować... zapamiętałem ten fakt, by móc później dopisać go do listy rzeczy, których dowiadywałem się o mych przyjaciołach całkowicie przypadkowo.
Wtedy też, usłyszałem za sobą szczęk uchylanych drzwi zza, których wyjrzał Changbin. Ospale się ze mną przywitał i podążył w tylko sobie znanym kierunku.

- Jeongin, sprowadź wszystkich do kuchni! - usłyszałem krzyk dobiegający z dolnego korytarza.

Chwyciłem się mocno za serce, które zaczęło niezwykle szybko bić. Jakim cudem Seungmin znajdował się na parterze?
Przecież zauważyłbym, gdyby ktoś wychodził od siebie oraz usłyszałbym jakiś hałas, który chłopak, by spowodował. U niego o to nie trudno. Przerażająca osoba... kolejny punkt na listę.

Wymruczałem jeszcze cichą wiązankę przekleństw pod adresem starszego, lecz począłem wykonywać jego polecenie.
Zawiadomiłem Seo oraz Hwanga o tym, aby zeszli do kuchni. Pozostał jeszcze Han, a także Minho. Przystanąłem więc pod drzwiami Jisunga i zacząłem w nie głośno uderzać, krzycząc:

Cause even if it kills me, Never let you go  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz