Rozdział 11

15.9K 315 305
                                    

I tak jak podejrzewałam.

Budzik się zapisał, bo zaczął tak tarabanić, że miałam ochotę jeszcze dopierdolić ten telefon o ścianę.

Wzięłam głębszy wdech i wyłączyłam go z trudnem, przez rozbity ekran.

Naprawdę muszę wstać?

Przecież nie muszę, nawet matki nie ma w domu.

Ale ma dostęp do dziennika.

Jednak muszę.

Kurwa, moja mama często patrzy na dziennik szkolny. Jestem pewna, że jeśli zobaczyła by moje nieobecności, nawet przez telefon będzie się ze mną kłócić.

Otworzyłam oczy z niechęcią, podnosząc się do siadu, potem wstałam z łóżka.

Poszłam w stronę szafy, mrużąc oczy przez rażące mnie słońce. Promienie mocno biją przez szklane drzwi balkonowe.

Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej czarne jeansy z przetarciami i szarą, przylegającą bluzkę do pępka. Zamknęłam szafę i podeszłam do szafki nocnej, wyjęłam z niej bieliznę na zmianę, a ze wczorajszych spodni zdjęłam pasek.

Wyszłam ze swojego pokoju. Poszłam w stronę łazienki. Zapaliłam światło i weszłam do niej, zamykając za sobą drzwi.

Spojrzałam w lustro, na swoje rozwalone na wszystkie strony kosmyki włosów.

To nie jest nic nowego, że moja głowa wyglada jak siedem nieszczęść.

Sięgnęłam po najbliższy grzebień i zaczęłam rozczesywać swoje długie, za ramiona włosy.
Gdy doprowadziłam je do normalnego stanu, zrzuciłam z siebie ubrania z nocy i założyłam świeżutką, czerwoną bieliznę, lekko przyozdobioną. Wsunęłam na swoje szczupłe nogi jeansy, które sięgają mi nieco powyżej bioder i zapięłam je paskiem. Zarzuciłam na siebie przylegający top, który idealnie podkreślał moją szczupłą talię i nie za duże, ani za małe piersi. Po wszystkim wyszłam z łazienki zabierając ze sobą bieliznę, wraz z ciuchami do pokoju.

Gdy weszłam do pokoju, wszystkie rzeczy zarzuciłam na już leżące ubrania na krześle.

Na szczęście położyłam zapalniczki na widoku, dlatego zauważyłam je i schowałam do kieszeni. Wzięłam telefon z szafki nocnej, i wyświetliłam go, co odrazu wprawiło mnie w nerwy.

Wkurwiają mnie jeśli jakieś kreski latają mi po ekranie.

7:25 - Zobaczyłam na ekranie. W takim razie, idę coś zjeść. Schowałam telefon do tylnej kieszeni.

Najpierw wzięłam książki, które będą mi dzisiaj potrzebne. Dzisiaj na szczęście mam sześć lekcji, a nie więcej.

Złapałam ledwo co za klamkę, by nic nie opuścić, po tym wyszłam szybciej z pokoju, skupiając wzrok na stercie książek i zeszytów, które niosę.

Poczułam jak gwałtownie obijam głową o tors. Wpadłam centralnie na czyjąś klatkę piersiową, a do moich nozdrzy odrazu wepchnął się zapach ostrych perfum. Książki wypadły mi z rąk.

- Kurwa. - Syknęłam, odrazu wiedziałam, na kogo znowu będę się denerwować.

- Jak łazisz ? - Usłyszałam głos chłopaka, Uniosłam na niego wzrok. Był ubrany ciemno, zawsze jest tak ubrany. Jego bluza była czarna z granatowym napisem, spodnie miał dżinsowe, ciemno-szare, prawie czarne. Nieco opinały jego szczupłe nogi, ale nie dużo, co wyglądało bardzo dobrze.

Może i to ja na niego wyszłam, ale to on szedł!

- Jak ty łazisz. - Fuknęłam pod nosem, na co chłopak zmarszczył brwi.

Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz