Rozdział 5: Noc u jej boku

952 59 9
                                    

Nie wiedziałam, co zrobić z Phecdą, a nie chciałam zostawić jej samej w domu babci, zwłaszcza po tym, co powiedział Adam. Nadal czułam się źle w związku z informacją ze szpitala. Nie byłam w nastroju na bezcelowe chodzenie z wróżką po mieście. Wzięłam ją więc do swojego domu; wiedziałam, że moja mama się ucieszy, bo nigdy nie miałam żadnych koleżanek i jedynym przyjacielem, który przychodził do mnie na noc, był do tej pory Adam. Zawsze przezornie kazała mu spać w innym pokoju, ale obydwaj zapewnialiśmy, że będziemy grzeczni, i w istocie tak było. Przyjaźniliśmy się, nie zamierzaliśmy robić ze sobą w łóżku nic poza spaniem.

Przynajmniej ja nie zamierzałam, bo Adam ostatnio zachowywał się... dziwnie.

Weszłyśmy do domu i poszłyśmy do kuchni, żeby coś zjeść. Mój tata czytał jedną ze swoich ulubionych, staromodnych gazet i kątem oka zerkał na Phecdę, która siedziała po drugiej stronie stołu. Korzystając z mojej rady dziewczyna nie patrzyła mojemu ojcu w oczy.

- A więc jak masz na imię, koleżanko? - zapytał tata, zamykając gazetę i odkładając okulary.

 Przełknęłam ślinę. Będzie chciał z nią rozmawiać.

- Phecda - odpowiedziała spokojnie dziewczyna.

- Ciekawe imię, może powiesz, skąd pochodzisz? - drążył ojciec.

- Tato, daj jej spokój - powiedziałam, wyciągając z lodówki puszkę kukurydzy. Phecda poprosiła mnie tylko o to, kiedy zapytałam, co chciałaby zjeść. - Ona przyjechała z Finlandii, ale jej rodzice mówią po polsku, więc będzie teraz chodzić z nami do szkoły.

Ojciec spojrzał badawczo na dziewczynę, założył z powrotem okulary i wrócił do czytania gazety. Więcej się nie odezwał.

- Chodź, Phecda, idziemy do mojego pokoju - powiedziałam.

Dziewczyna wstała i poszła za mną. Bałam się, że jak zwykle będzie tam bałagan, ale nie byłam pewna, czy wróżki w ogóle zwracają uwagę na takie rzeczy. Nie mają za to zbyt wygórowanych potrzeb jeśli chodzi o żywienie; Phecda chciała jeść wszystko, co jej oferowałam.

Moje łóżko było nieco szersze niż normalne jednoosobowe łóżka, bo zrobił je dla mnie dziadek, kiedy jeszcze żył. Nie musiałam więc rozkładać żadnego materaca, bo z chudziutką Phecdą powinnyśmy zmieścić się na nim bez problemu.

Wiedziałam jednak, że nie pójdziemy spać od razu. Najpierw, jak wszystkie nastolatki na nocowaniach, będziemy ze sobą długo rozmawiać przy włączonych lampkach, dających słabe, nastrojowe światło. Wyciągnęłam je z szafy, bo trzymałam te stare, choinkowe lampki tylko na takie okazje. Chyba jeszcze nigdy jednak nie zdarzyło mi się ich użyć; kiedy spał u mnie Adam, prawie nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą całą noc, bo chłopak za każdym razem niemal od razu zasypiał. Phecda za to obserwowała wytrzeszczonymi oczyma wszystkie moje ruchy i nie wydawała się prawie w ogóle zmęczona.

Włączyłam lampki do gniazdka, a gdy rozbłysły światłem, wróżka wzdrygnęła się. Po chwili jednak wlepiła wzrok w kolorowe żaróweczki i lekko się uśmiechnęła. Usiadłam na podłodze obok niej.

- U nas tak jest - powiedziała zagadkowo.

- Jak? - zapytałam.

- Kolorowo. Kiedy patrzy się na niebo, widać wszystkie kolory gwiazd.

- To gwiazdy nie są białe? - spytałam zaciekawiona. - Tak je widać z Ziemi.

- Nie. Gwiazdy mają różne kolory i różne poświaty. Nie wiem, dlaczego wy tego nie widzicie. Ja, patrząc na gwiazdy u siebie, widzę wszystkie ich barwy. Są przepiękne.

- Też uważam, że gwiazdy są przepiękne - oznajmiłam. - Nawet jeśli z Ziemi widać je tylko na biało.

W pewnym momencie Phecda podniosła głowę do góry i zaczęła nasłuchiwać. Coś chyba usłyszała, bo na moment zamknęła oczy i parę razy wypuściła głośno powietrze z płuc.

- Co się dzieje? - zapytałam z niepokojem.

Phecda wstała z podłogi i wyjrzała przez okno. Oddychała bardzo nerwowo, zupełnie jakby się czegoś bała. Stanęłam obok wróżki i spojrzałam na jej twarz. Dziewczyna znowu miała zamknięte oczy. W pewnym momencie usłyszałam grzmot za oknem. Burza była daleko, ale zbliżała się w stronę mojego domu. Phecda musiała mieć rewelacyjny słuch, skoro usłyszała ten wcześniejszy grzmot. Dziwiło mnie jednak, że boi się czegoś tak trywialnego jak burza. Przecież u niej na co dzień pewnie występują różnego rodzaju deszcze meteorów czy inne zjawiska, do których na Ziemi dochodzi bardzo rzadko. Zwróciłam uwagę na czoło dziewczyny; dziwne punkciki, a było ich w sumie 11, zaczęły świecić delikatnym, nieco czerwonym blaskiem. Po tym, co opowiedziała mi Phecda - kim jest i skąd pochodzi - nie wydawało mi się to w ogóle dziwne.

Jesteś moją bajką 🧚 (lgbt)Where stories live. Discover now