rozdział 8

2.4K 224 15
                                    

HARRY'S POV

Początek dzisiejszego dnia mogłem uznać za jak najbardziej udany. Cieszyłem się z zakupu pierścionka zaręczynowego - chociaż jedną rzecz można było odhaczyć z długiej listy rzeczy do zrobienia przed naszym fikcyjnym ślubem. To znaczy, nie fikcyjnym, to nie do końca właściwe słowo, bardziej ... zaaranżowanym.

Dziś było wyjątkowo słonecznie, więc szmaragd w pierścionku mojej narzeczonej połyskiwał niesamowicie w blasku promieni słonecznych wpadających przez szybę auta.

Podobało mi się to, że wybrała akurat taki kamień. Doskonale wiedziałem, że myślała o moich oczach, mówiąc ekspedientce czego szuka.

Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu na myśl o tym, że Adila przypomni sobie o mnie za każdym razem, gdy spojrzy na pierścionek. Taką przynajmniej miałem nadzieję. Co chwilę zerkałem kątem oka na jej prawą dłoń, na której lśniła owa błyskotka. Dziewczyna położyła ją na swoim kolanie, przez co łatwo było mi z nieukrywanym zadowoleniem patrzeć właśnie tam. Jedną ręką prowadząc dalej samochód, swoją lewą ułożyłem na drobnej dłoni błękitnookiej. Zaraz potem złapałem ją i przystawiłem do ust, składając delikatny pocałunek na jej wierzchu. Słyszałem jak Adi głośniej wciągnęła powietrze, a ja zaśmiałem się cicho, obserwując jak na jej twarz wkradają się rumieńce. Była tak uroczo niewinna i nieskazitelna, że aż poczułem ucisk w środku. Dziewczyna taka jak ona nie powinna bawić się w udawanki, w fikcyjne śluby z facetem, o którym nie wiedziała praktycznie nic. Adila zasługiwała na to wszystko, ale bez tej otoczki fałszu, która roztaczała się nad naszym "związkiem". Zasługiwała na to, by poznać mężczyznę swojego życia, który oświadczy jej się w należyty sposób, który zrobi wszystko z miłości do niej. A przede wszystkim zasługiwała na ukochanego, który nie będzie krył przed nią mrocznych tajemnic. Nagle ze zdwojoną siłą uderzyło mnie to, że nie byłem z nią szczery. Przecież ona powinna wiedzieć. Powinna poznać prawdę o psycholu Harrym, którym byłem przez moją chorobę. Przecież z pełną premedytacją schowałem głęboko w szafce swojej łazienki leki, by Adi przypadkiem ich nie znalazła. Oczywiście powiem jej o swojej chorobie, ale dopiero po ślubie.

- Gdzie my właściwie jedziemy? - pytanie Carter przerwało mój wewnętrzny monolog. Właśnie wyjeżdżaliśmy z miasta, stojąc w niewielkim korku, jaki się utworzył.

- Zobaczysz, to niespodzianka - odpowiedziałem, puszczając do niej oko i ponownie złączyłem nasze dłonie i położyłem je na prawym kolanie swojej przyszłej żony-na-niby. - Ale doskonale się złożyło, że masz na sobie zwyczajne, wygodne ciuchy - dopowiedziałem, zerkając na jej czarne leginsy i tunikę z rękawami do łokci. Sam ubrany byłem w znoszone czarne jeansy i koszulę w kratę - w sam raz na wycieczkę do stajni babci, która była celem naszej podróży.

- Dużo ich masz? - spytała, zmieniając temat i dotknęła palcami tatuaży na moim nadgarstku i przedramieniu.

- Dużo to pojęcie względne, ale raczej tak. W sumie mam ich około pięćdziesięciu, sam dokładnie nie wiem. Już dawno straciłem rachubę - usłyszałem jak Adi mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem jako przyjęcie tego faktu do świadomości.

Na autostradzie wreszcie mogłem odpowiednio rozwinąć prędkość, więc po kilku minutach na horyzoncie zauważyłem rodzinną stajnię. Wjechałem samochodem na teren, należący do ośrodka. Oprócz stajni znajdował się tu ośrodek, gdzie dzieci cierpiące na autyzm i inne choroby uczyły się jeździć konno, a potem regularnie urządzały sobie przejażdżki.

- Co my tu robimy, Harry? - spytała Adila, rozglądając się wokół, kiedy złapałem ją za dłoń i pociągnąłem w stronę stajni.

- To wszystko, co tutaj widzisz, należy do mojej rodziny od pokoleń, a moja siostra jest tu instruktorką jazdy konnej. Oczywiście nie teraz, gdy Gemma spodziewa się dziecka - w międzyczasie weszliśmy do stajni i przystanęliśmy przy jednym z kilku boksów.

- Jest piękny - odezwała się dziewczyna, podziwiając konia o rudo-brązowym ubarwieniu.

- To mój koń, o dziwo najspokojniejszy z całej bandy, dlatego jest ulubieńcem dzieci. Nazywa się Karmel.

- Sam to wymyśliłeś? - popatrzyła na mnie z ukosa, a na jej twarzy gościł lekki uśmiech.

- Yup, to było aż osiem lat temu. Kolor jego sierści kojarzy mi się właśnie z karmelem, stąd takie imię - wyjaśniłem, odwzajemniając uśmiech. - To co - gotowa na malutką przejażdżkę?

- C-co? Jaką przejażdżkę? Ja nie umiem jeździć konno, Harry - wyjąkała dziewczyna, a jej mina wyrażała szczere przerażenie.

- Spokojnie, ze mną i Karmelem nic ci się nie stanie. Jesteś w dobrych rękach, to znaczy ... w kopytach. Włos z głowy ci nie spadnie, obiecuję - podszedłem do niej bliżej i złożyłem pocałunek na czubku jej głowy.

******

- Nadal nie sądzę, że to dobry pomysł - odezwała się cicho, kiedy pomogłem wsiąść jej na konia, a potem sam usiadłem za nią. Trzymałem lejce tak, by jednocześnie prowadzić Karmela i obejmować w pasie Adilę, żeby nie spadła. Zaczęliśmy od wolnego kłusa, żeby dziewczyna przyzwyczaiła się do siodła. Czułem jak jej spięte na początku ciało, powoli się rozluźniało.

- Widzisz? Nie jest tak źle - szepnąłem jej do ucha, a kąciki moich ust uniosły się lekko do góry, gdy poczułem jak zadrżała na mój gest. Po raz pierwszy od początku naszej krótkiej znajomości miałem ją tak blisko. Do moich nozdrzy docierał zapach jej kwiatowych perfum i słodkiego szamponu do włosów. Pachniała naprawdę ładnie. Jej zapach chyba stanie moją ulubioną wonią.

Kiedy po jakimś czasie zdecydowaliśmy się odprowadzić Karmela do stajni, w mojej głowie pojawił się pewien pomysł. Sięgnąłem po jej dłoń i zsunąłem pierścionek z serdecznego palca. Carter posłała mi pytające spojrzenie, nie bardzo wiedząc, co chciałem zrobić.

- Chcę, by to wyglądało jak należy. Mimo wszystko - powiedziałem i uklęknąłem przed nią na jedno kolano z biżuterią w dłoni. - Wiem, że to tylko gra, ale kto zabroni nam grać? Adilo Carter, uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? - spytałem, a ona po parunastu sekundach po prostu skinęła głową i również uklęknęła, by zrównać się ze mną wzrostem, a ja pod wpływem impulsu ułożyłem swoje wargi na jej malinowych ustach.


____________

witamy z powrotem po dłuższej przerwie! od razu przyznaję, że to moja wina (życie maturzystki ciężkie jest XD). dopiero niedawno udało mi się coś napisać, co macie powyżej. Nati jako współautorka jest wielka ze swoją wyrozumiałością (ilysm! xx). mamy nadzieję, że rozdział się podoba i będziemy baaaardzo wdzięczne za każdy komentarz i gwiazdkę ; ] kolejne rozdziały powinny pojawiać się jak dawniej, co około 2 tygodnie.

luv ya! xx

P.S kto chce dedyka w następnym rozdziale? ; D

fake fiancée || h.sWhere stories live. Discover now