Fifth - DOMINIC

95 59 23
                                    

Rękami sunął po jej ciele, muskał palcami kark, zaznaczał linię wzdłuż kręgosłupa, docierawszy do ponętnych nóg i pośladków, które pieścił uściskami. Dziewczyna jęczała mu do ucha i z rozkoszą dyszała jego imię. Co chwilę obdarowywała go pocałunkami. Namiętnymi, spragnionymi, niemal błagalnymi. Czekającymi na wyznania, od których szybciej będą im biły serca.

Na daremno.

Dłońmi wciąż gładził jej skórę i mknął w górę w kierunku piersi. Uniósł koronkowy stanik ponad nie i zacisnął rękę wokół jednej, rozpoczynając powolny, erotyczny masaż krągłymi ruchami. Kciukiem drażnił jej sutki, które stwardniały pod wpływem podniecających wrażeń. Blondynka odchyliła głowę do tyłu, a on sunął nosem po jej szyi, obsypując ją mokrymi muśnięciami warg.

W takim momencie ta do bólu zakochana w nim dziewczyna wydawała się piękna. Było to krótkotrwałe, regularne i ulotne spostrzeżenie, pojawiające się za mgłą pożądania. Bo prawda była niezmienna – nie darzył uczuciami Shannon.

I nigdy nie zamierzał.

Choć mimo wszystko nie uprawiał często seksu z kimś innym niż Shannon. Pod tym względem dziewczyna była doskonała i często spełniała jego każdą najmniejszą, nawet najbardziej wymagającą zachciankę. Poza tym denerwowało go użeranie się z obcymi dziwkami, które po stosunku liczyły na coś więcej. Nawet jak nie na coś romantycznego, to na jakieś ubzdurane układy pokroju "friends-benefits". Na początku jeszcze cieszył się tymi propozycjami. Mógł wtedy bez problemu wykorzystać sytuację, zostawić je i zranić w najbardziej brutalny sposób. Do momentu, kiedy niestety ich reakcje stawały się coraz mniej dla niego satysfakcjonujące. Bowiem suki (bo tego nie dało się nazwać kobietami) nie odpuszczały, wręcz skłaniając się do natręctwa i notorycznej chęci kontaktu. Tak jak gdyby ich mózgi nie zarejestrowały odmowy i mnóstwa okrutnych słów, jakie miał okazję ich obrzucić. Zastanawiał się, czy jego urok osobisty był tak silny, one były tak wytrwałe czy może ich ego nie pozwalało na takie sprzeczne z ich zawyżoną samooceną odrzucenie?

"Kobiety", pomyślał jakże hipokrytycznie.

Choć – paradoksalnie – zdawał sobie sprawę, że sam stosował taktykę samouwielbienie, chcąc tak naprawdę uciec. Od przeszłości. Od starego siebie. Od niepewnego, naiwnego i wrażliwego czternastolatka, którym zwykł być. Miłego chłopca, który jeszcze wierzył w ludzi, w kobiety lub w miłość.

"Marzyciel".

Wykrzywił usta na kształt ponurego uśmiechu, gdy Shannon paznokciami schodziła wzdłuż jego umięśnionego, idealnego torsu, na który tak ciężko pracował przez ostatnie trzy lata.

Oh, guys! To jest szatnia! Miejsce, gdzie się ludzie pojawiają i przebierają. Nie musicie mi uświadamiać na każdym kroku, że jestem pieprzonym singlem i nie mam kogo pieprzyć. A teraz, proszę... – Wskazał drzwi spocony chłopak o skórze ciemnej jak gorzka czekolada, przystępując do pomieszczenia. – ...wyjść i znaleźć inne miejsce do publicznego okazywania namiętności.

Shannon cmoknęła z niezadowoleniem. Przywierciła się do Dominica, najwidoczniej nie chcąc przerwać ich rozkosznej zabawy.

Dlatego zrobił to za nią.

– Nie wiedziałem, że w ogóle znasz takie słowa jak "namiętność". – Uśmiechnął się kącikiem ust.

– I przed tobą jeszcze cała lista moich nieodkrytych i nietuzinkowych umiejętności. – Royce poruszył wymownie brwiami, a on w odpowiedzi tylko parsknął lekkim śmiechem.

Chłopak był jednym z nielicznych gości, których rzeczywiście szanował w drużynie i stawiał tylko delikatnie pod sobą. Bowiem Royce Olberg był dobry w koszykówce, ale wciąż nie dorównywał samemu kapitanowi – Dominicowi we własnej osobie.

Sins of Youth [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now