1 BONNIE

1K 50 7
                                    

1

Bonnie

– Bonnie?

– Clyde?

Pieprzone zbiegi okoliczności. Przez to, że naszym rodzicom zachciało się nazywać nas imionami słynnych przestępców, ten dureń sądzi, iż jesteśmy sobie pisani. Po moim trupie. Pomijając fakt, że nie należę do osób angażujących się w związki, Clyde jest kompletnie nie w moim typie. I bynajmniej nie mam tu na myśli wyłącznie jego fizjonomii. To po prostu wredny człowiek. Choć może powinnam użyć słowa: „zaburzony". Ten gość ma dwa oblicza. Potrafi być przesadnie słodki albo opieprzyć cię od góry do dołu. I sama nie wiem, co denerwuje mnie bardziej.

Clyde ma spore kłopoty ze sobą, za co go nie winię – w tych czasach trudno o zachowanie zdrowia psychicznego. To nie powoduje jednak, że mam ochotę się z nim użerać. Wystarczy mi własnych problemów.

– Mam to, co tygryski lubią najbardziej – oznajmia podekscytowanym głosem, chociaż liczne nałogi niemiłosiernie obdarły jego barwę. Zdarza się, że gdy go słyszę, nie potrafię oprzeć się nieprzyjemnemu wrażeniu, że mówienie wręcz sprawia mu ból.

– Uhm, słodko, kiedy i gdzie?

– Muddhill, dziś o dziewiątej, ale nie obrażę się, jeśli pojawisz się wcześniej i rozgrzejesz naszego diabła.

– Ok.

– To co? Będziesz niedługo? My już rozkręcamy imprezę.

– Jak przyjadę, to będę – rzucam, po czym nie czekając na odpowiedź, kończę połączenie.

„Nasz diabeł" to podrasowany, czarny Land Rover Defender Clyde'a. Dzięki jego platonicznej – i, dla mnie, nie do końca zrozumiałej – miłości do mnie, mogę korzystać z tego samochodu podczas wyścigów poza miastem. W ramach podzięki jestem zobowiązana do podzielenia się ewentualną wygraną. Dobrze wychodzę na tym układzie, ale mogłabym lepiej, gdybym zainwestowała we własny pojazd. Wpadło mi nawet w oko jedno cacko, lecz nigdy nie mam głowy, by zabrać się za dokonanie transakcji. Skłamałabym też mówiąc, że nie odczuwam delikatnych obaw na myśl o możliwej reakcji Clyde'a na wieść o rozwiązaniu naszej „współpracy".

Ile to już się znamy? Tak długo, że trudno policzyć. Spotkaliśmy się przecież kiedy chodziłam do szkoły; przynajmniej teoretycznie. On był wtedy grubo po dwudziestce, a wyglądał na jeszcze więcej. Upływ lat nie zadziałał na niego jak na wino; używki z pewnością także przyczyniły się do tego, że zewnętrznie ten człowiek jest kompletną ruiną. Wewnętrznie zresztą pewnie nie jest lepiej, o ile nie gorzej.

Clyde był jedną z pierwszych osób, ale nie jedyną, które zaczęły ściągać mnie na złą drogę i pokazywać zakazane strony życia. Nie żebym wcześniej nie łamała prawa, ale nie robiłam tego na taką skalę, jak robię to teraz. Wyścigi to kropla w morzu. Od czasu do czasu biorę w nich udział, przez co chcąc nie chcąc obracam się w towarzystwie, w którym królują alkohol, dragi oraz seks. Mnie akurat te ostatnie trzy kwestie niespecjalnie interesują.

Złe wspomnienia.

Matka nie piła tylko podczas ciąży. Chwała jej za to. Poza tym heroicznym czynem, przez całe życie nie zrobiła dla mnie nic innego. Jedyne obrazy w mojej głowie, które są z nią związane, to ciągłe pijaństwo oraz sceny zazdrości, przechodzące w burzliwe kłótnie i bójki z ojcem. Mnie fizycznie nigdy nie spotkała żadna krzywda, ale psychicznie byłam zniszczona.

Jestem zniszczona.

Ojciec nie był dużo lepszy. Również uzależniony od alkoholu, wiecznie w długach, nałogowy palacz. Dopiero po samobójstwie matki nieco się zmienił. Sądzę, że większość ludzi załamałaby się na naszym miejscu. Samobójcza śmierć tak bliskiej osoby, to przecież tragedia. My jednak czuliśmy się, jakbyśmy po raz pierwszy w życiu wzięli oddech. Miałam dwanaście lat. Dwanaście lat, kiedy przestałam się bać wrócić do domu, żeby nie zastać matki, oskarżającej ojca o zdradę i rzucającej w niego butelką lub czymkolwiek innym.

Follow the River ✔ 18+Where stories live. Discover now