23 RIVER

380 35 0
                                    

23

River

– Poczekaj, czyli w sobotę o osiemnastej mam przyjechać do Mary?

– Tak – odpowiadam, starając skupić się na rozmowie, chociaż rządzą mną wielkie emocje, bo właśnie wjeżdżam na ostatnią prostą, prowadzącą mnie do celu.

– Sory, że jestem taki nieogarnięty, ale sam rozumiesz, ta sytuacja mnie przerosła.

– Nie ma problemu. Muszę kończyć, w razie wątpliwości kontaktuj się z Mary.

Bruce'a zawsze coś przerasta. A to katar i stan podgorączkowy, kłótnia z żoną czy też zadanie domowe dziecka. Tym razem jednak wyjątkowo miał prawdziwy powód, usprawiedliwiający jego rozkojarzenie. Jego mama odebrała niezbyt dobre wyniki badań kontrolnych, co poskutkowało wyjazdami od lekarza do lekarza, a że starsza kobieta nie ma za bardzo możliwości przemieszczania się, jej jedynak musiał być na każde skinienie.

Nigdy nie mam mu za złe tego, że wciąż o czymś zapomina, coś gubi albo zadaje milion pytań, by „się upewnić". Może to nie najlepiej o mnie świadczy, może powinienem dać mu nauczkę, wymagać od niego więcej, ale nie potrafię. Bruce to dobry człowiek. Mój pracownik, ale też jeden z nielicznych znajomych.

Związek z Sarą był wymagający na każdym szczeblu. Jedyny grunt, którego fundamentów nie udało jej się podważyć, to rodzina. Z nimi trzymałem zawsze i mimo wszystko. Jeśli natomiast chodzi o kolegów i koleżanki... Zerwałem wszelkie kontakty. Nelson ze szkolnej drużyny koszykówki, który był mi lepszy niż brat „miał na mnie zły wpływ". Jojo, dziewczyna z tej samej ławki, która była moją bratnią duszą, „podkochiwała się we mnie i próbowała zniszczyć mój związek". Wierzyłem Sarze, a może zwyczajnie nie chciałem jej stracić, i tak stopniowo porzucałem własne towarzystwo, by być wyłącznie do dyspozycji swojej partnerki.

Teraz jestem po trzydziestce i nie mam ani ich, ani jej... Zawsze chciałem tylko dobrze i skończyłem sam jak palec. Budowanie relacji w dorosłym życiu nie jest tak łatwe, jak wtedy, gdy jest się nastolatkiem.

Wjeżdżam na krawężnik akurat w momencie, gdy z naprzeciwka nadjeżdża fioletowa strzała. Patrzę na miejsce kierowcy i widzę niezadowolone kręcenie głową, kiedy samochód zwalnia i skręca na podjazd. Brama rozsuwa się, wpuszczając Fiołka na podwórze. Postanawiam skorzystać z okazji i zamiast zostawiać toyotę na chodniku, zjeżdżam z niego i wjeżdżam przez otwartą bramę na posesję Bonnie.

Mam szczęście, że przyjechałem w tym samym momencie, co ona. Dobrze, że montowanie alarmu u państwa Green tak się przedłużyło. Gdybym przyjechał wcześniej, najpewniej pocałowałbym klamkę, ale czy mimo to odjechałbym stąd, czy raczej czekał na jej powrót? Sam nie wiem.

– Cześć – mówię, stawiając stopy na jasnej, betonowej płycie podjazdu.

– No cześć – odpowiada z wyraźnie słyszalną niechęcią.

– Mogę wejść? – pytam, idąc za nią w kierunku drzwi wejściowych.

Chociaż próbuję przyglądać się jej intensywnie fioletowym włosom, których kolor najwyraźniej odświeżyła, trudno mi zapanować nad wzrokiem, opadającym na jej pośladki. Pierwszy raz widzę ją w dopasowanych, błękitnych jeansach, które doskonale opinają się na nogach, podkreślając wszystkie jej zalety.

– Tak. Dopiero co uporałam się z oknem, więc nie chcę powtórki z rozrywki.

Wchodzę za nią do jej pokaźnej rezydencji, ale zamiast radości, że się zgodziła, robi mi się głupio z powodu uszczypliwości. Przepraszam ją po raz kolejny, obiecując, że dam jej pieniądze natychmiast, jak tylko poda mi kwotę, a ona rzuca komentarz, że jej portfela nie naruszyło to tak bardzo, jak naruszyłoby mój. Trudno z tym polemizować, więc wpadam na inny pomysł, żeby jej zadośćuczynić.

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz