4 BONNIE

529 44 2
                                    

4

Bonnie

Niech to szlag jasny trafi. Pieprzony gliniarz. Musi wiedzieć o wiele więcej ode mnie na temat tego pendrive'a, skoro tak mu na nim zależy, że postanowił mnie śledzić i, co tu dużo mówić, porwać. Nie doceniłam go. Po pierwszym spotkaniu sądziłam, że znowu okaże się mięczakiem.

Liczy, że doprowadzę go do celu, a ja mam pieprzony mętlik w głowie. Jeśli w najbliższym czasie nie odezwę się do Lee, to po mnie, ale gdy powiem temu cholernemu stróżowi prawa, który tak mocno wczuwa się w swoją rolę, dokąd powinniśmy się udać, zgarnie mi łup sprzed nosa.

Muszę zagrać nieczysto i wykorzystać fakt, że najwyraźniej ma słabość do mojej urody. Widzę jak na mnie patrzy, jak jego oczy podziwiają moje ciało. Dobrze mieć pewne atuty cielesne. Tylko jeszcze trzeba umieć ich skutecznie użyć, a ja nie jestem w tej kwestii ekspertką. Poza tym to chyba wciąż za mało, żeby przeciągnąć go na swoją stronę i namówić na działanie dla Bladesów, zamiast dla policji. No, ale trudno, muszę chociaż spróbować. W tej chwili i tak nie mam lepszego pomysłu. Stawianie się na nic się zda. Jestem przekonana, że więcej ugram, jeśli się trochę przymilę. Niekoniecznie dzięki temu puści mnie wolno, ale może przynajmniej rozkuje z tych pieprzonych kajdanek, a wtedy już sama sobie poradzę z odzyskiwaniem wolności.

Nie jestem pewna, dokąd właśnie mnie zawozi i jak dużo – albo mało – czasu mi zostało na oczarowanie jego osoby. Powinnam natychmiast rozpocząć działanie.

Odwracam wzrok od drogi, ponieważ tutejsza okolica i tak nic mi nie mówi. Zamiast tego zaczynam przyglądać się porywaczowi, przy którym teoretycznie powinnam czuć się bezpiecznie. I rzeczywiście myśl, że uprowadził mnie policjant, a nie członek wrogiego gangu, jest pocieszająca, bo daje mi większe szanse na przeżycie, ale też niestety ogromne szanse na wylądowanie w pudle. Tyle że raczej do niego nie zmierzamy, skoro nie wygłosił tej całej śpiewki o zachowaniu milczenia. Dlatego to porwanie, a nie aresztowanie.

Jestem zdana na jego łaskę lub niełaskę.

Studiuję jego twarz, wpatrując się w dosyć wyraźnie zarysowaną szczękę. Powoli przesuwam spojrzenie wyżej, zatrzymując je na pełnych, ciemnoróżowych ustach. W następnej kolejności z uwagą analizuję szczegóły tatuażu, który wydziarał sobie na szyi, ale wzór okazuje się dla mnie niezrozumiały. Najwyraźniej nie miał mieć ogólnego przesłania.

W uchu nieznajomego błyszczy czarny kolczyk. Jego włosy są tego samego koloru, co biżuteria, jednak ściął je bardzo krótko. Wreszcie patrzę na brązowe oczy, zaledwie kilka odcieni ciemniejsze od jego skóry, które skupiają się na ulicy przed nami.

Po wnikliwej eksploracji jego lica, mogę wyciągnąć tylko jeden wniosek: jest przystojny. A to dobrze, to bardzo ułatwia sprawę przymilania się.

– Co się tak uśmiechasz? – pyta, kiedy od kilku minut wcielam swój najnowszy plan w życie.

Trudno, by mój badawczy wzrok umknął jego uwadze, skoro uparcie się w niego wpatrywałam.

– Tak po prostu. Widzę, że odrobiłeś lekcje po ostatnim zajściu i dzisiaj nie wahałeś się użyć siły.

Skrzywiony wyraz twarzy, który jest jego rekcją jednoznacznie świadczy o tym, że jestem beznadziejna w „zagadywaniu". Myślałam, że jest dumny z tego, jak przeprowadził dzisiejszą akcję i miło połechczę jego ego, ale najwyraźniej zupełnie nie znam się na mężczyznach.

– Uhm – stęka. – Powiedz mi lepiej, skąd znasz Sarę?

Zaczyna się – przesłuchanie. Nie byłam przygotowana na takie pytanie, choć powinnam być. Kolejne minusy dla mnie. Nie od dziś wiem, że nie jestem najlepsza w kontaktach z ludźmi. Dlatego zwykle z nimi nie rozmawiam. Odbieram towar i niezbędne informacje, zawożę go dokąd trzeba i zgarniam kasę. Nigdy nie muszę się z niczego tłumaczyć.

Follow the River ✔ 18+Where stories live. Discover now