32 RIVER

279 35 0
                                    

32

River

Dotąd kręciły mnie wyścigi, ale ważną różnicą zdaje się w tym momencie fakt, że zawsze to ja byłem kierowcą. Jako pasażer Fiołka, boję się o własne życie. To, z jaką prędkością ta dziewczyna wchodzi w zakręty, przyprawia mnie o zawroty głowy. Za każdym razem mam wrażenie, jakbym miał wypaść z auta albo jakbyśmy mieli runąć w przepaść, w miejscach, w których jest to możliwe.

Nie jestem w stanie nawet zerknąć na Bonnie. Gapię się w drogę przed nami, gotów krzyczeć, gdyby na naszej drodze pojawiła się przeszkoda. Światła w moim samochodzie są mocne, lecz pędząc z taką prędkością trudno dobrze ogarnąć wzrokiem to, co nas czeka. Chociaż z tego, co mi wiadomo, Bonita dobrze zna tę trasę, więc pewnie mogłaby tu jechać i z zamkniętymi oczyma.

Wpadamy na miejsce, z którego startowaliśmy, wznosząc tumany kurzu podczas hamowania. Wreszcie toyota staje w miejscu, a Fiołek patrzy na mnie z cwanym uśmieszkiem.

– Ktoś tu się chyba trochę przestraszył – stwierdza.

Przełykam ślinę i odchrząkuję, starając się spojrzeć na nią z jak największym spokojem na twarzy, ale nie jestem zbyt dobry w tłumieniu emocji.

– To nie tak. Jestem zdumiony, bo nie wiedziałem, że ta fura może tak szybko jechać.

Udaje mi się wywołać jej śmiech, co działa na mnie rozluźniająco. Puszczam uchwyt w drzwiach, na którym nawet nie wiem kiedy zacisnąłem palce.

– I co, nadal chcesz przyjechać tu ze mną w piątek?

– Oczywiście. Teraz wiem, czego mogę się spodziewać.

Wcale nie jestem taki pewien, czy chcę to powtórzyć, ale nie dam jej tej satysfakcji – nie pozwolę się spławić. Może liczyła, że jeśli zafunduje mi rajd, podczas którego będę bał się o własne życie, to wymięknę, ale nie tym razem.

– Jesteś niemożliwy – wzdycha, kręcąc głową. – To może jeszcze jedna rundka? – Jej spojrzenie rzuca mi wyzwanie, którego nie chcę się podjąć. – Chyba że wolisz wracać i iść spać.

Po wrażeniach, których mi dostarczyła mogę na jakiś czas zapomnieć o śnie. Poza tym nie chcę już się rozstawać. Co prawda ilu godzin bym z nią nie spędził, powrót do domu zawsze wydawałby się nadejść „za wcześnie", ale tym razem warunki są wyjątkowo sprzyjające, żeby przedłużyć nasze spotkanie.

– Mam inny pomysł. Może zamienimy się miejscami i dasz mi małe szkolenie?

Spodziewam się krótkiej i jasnej odmowy, a tymczasem Bonnie przystaje na ten pomysł. Może nieszczególnie ochoczo, ale też nie trzeba jej dwa razy powtarzać. Wyskakuje z samochodu i przechodzi na moją stronę. Kiedy się mijamy i jesteśmy naprawdę blisko siebie, omiata mnie jej przyjemny, kwiatowy zapach.

Siadam za kierownicą swojego własnego pojazdu, który wydaje mi się dziwnie obcy, po tym jak Fiołek wycisnął z niego szalone liczby. Przygotowuję się do jazdy, a gdy jestem gotów, po prostu ruszam. Przyśpieszam nieznacznie, próbując wyczuć miejsce.

– Wiesz co, jakbyś wysiadł i go popchnął, to byłoby szybciej.

Śmieję się, słysząc jej złośliwy komentarz. Przyduszam pedał gazu nieco mocniej, chociaż do prędkości Bonnie brakuje mi jeszcze wiele, czego ona nie omieszka komentować.

– Dobra, zatrzymaj się na chwilę.

Nie mam pojęcia, co kombinuje, ale spełniam jej prośbę, choć lepiej pasującym tutaj słowem jest „rozkaz". Przyglądam się z zaciekawieniem temu, co robi. Odpina pas, podnosi się, po czym przechodzi na moją stronę.

– Zrób mi miejsce – poleca, wciskając się na moje kolana. – Okej, jedziemy.

Rusza i znów jedzie szybko. Tłumaczy mi, co robi, kiedy gwałtownie skręca kierownicą, ale ja nie potrafię na niczym się skupić. Nie chcę wyjść na gościa, który myśli tylko o jednym, ale może taki właśnie jestem. Może gdy jest tak blisko i się o mnie ociera, zależy mi jedynie na jej seksownym ciele.

– Spróbujesz teraz pojechać tak, jak ja? – pyta, obracając głowę i patrząc na mnie.

Do tej pory była całkowicie skoncentrowana na jeździe, ale po nieznacznej zmianie mimiki, widzę, że właśnie uświadomiła sobie pozycję, w jakiej się znaleźliśmy.

– Bonnie, nawet nie wiesz, ile mnie kosztuje trzymanie rąk przy sobie – wyznaję, nerwowo przełykając ślinę.

– Przecież nie każę ci trzymać rąk przy sobie.

Wzdycham, czując jak moje ciało przechodzą dreszcze podniecenia. Jej zapach, jej bliskość... Mam ochotę rzucić się na nią z pocałunkiem, ale wydaje mi się, że nie powinienem.

– Bo... – próbuję coś powiedzieć, ale nie pozwala mi na to.

Wystarcza jej dosłownie sekunda i już siedzi na mnie okrakiem, a jej usta dotykają moich ust. Całuje mnie namiętnie, co nakręca mnie bardziej niż gdybym to ja zainicjował tę sytuację. Jej zachłanny pocałunek, przeplatany rozkosznym mruczeniem, jest dla mnie jasnym dowodem na to, że pragnie mnie równo mocno jak ja jej. Ściskam jej pośladki, a ona odsuwa się ode mnie i przyciska do mojego ciała pas, którym cały czas jestem zapięty. Przez moją głowę przechodzą najróżniejsze scenariusze, jak moglibyśmy w przyszłości wykorzystać paso-podobne rzeczy. W tym momencie jednak chcę się skupić na czym innym. Moja prawa ręka odnajduje zapięcie i jednym wciśnięciem odpina klamrę.

– Idziemy na tylną kanapę? – proponuje Bonnie.

Jej głos jest delikatnie zachrypnięty, przesiąknięty niebezpieczną słodyczą.

– Jasne, kotku.

Przystaję na jej propozycję, bo nie dość, że też tego chciałem, to podoba mi się fakt, że tak śmiało przejmuje inicjatywę.

Odrywamy się od siebie na kilka krótkich chwil, podczas których przesiadamy się do tyłu. Może nie mamy tu wiele więcej miejsca, ale jest nam zdecydowanie wygodniej. Pomagam Fiołkowi pozbyć się czarnej bluzy z kapturem, w której prezentowała się niezwykle seksownie na swój łobuzerski sposób. Nie wiem, skąd ona ma tyle seksapilu, ale nawet w za dużych ubraniach wygląda po prostu kusząco.

Jej delikatne palce zabierają się za pozbywanie mnie munduru. Najpierw na siedzeniu obok ląduje kamizelka, a w ślad za nią idzie koszulka. Zostaję topless, a Bonnie przejeżdża po moim sześciopaku. Chociaż jej twarz nie wyraża szczególnego zachwytu, jestem pewien, że ten widok sprawia jej przyjemność. Mam nadzieję, że nie tylko to we mnie lubi. Pamiętam, jak Sara powiedziała mi na odchodnym, że mogłaby być ze mną jedynie dlatego, że jej się cholernie podobam, ale jej miłość wygasła, więc to byłoby nie fair...

Wyrzucam z głowy obraz swojej byłej, skupiając całą uwagę na Bonicie, a raczej jej ciele. Omiatam ją wzrokiem, przesuwając rękoma od wcięcia w talii do szerokich bioder. Odpinam guzik jej spodni, ale pozbycie się ich okazuje się niełatwym zadaniem.

Plączemy się jak dzieciaki, które robią to pierwszy raz w życiu, aż wreszcie oboje stwierdzamy, że wygodniej będzie na moment się rozdzielić i samemu uporać się z przeszkadzającym nam okryciem.

Bonnie schodzi ze mnie niezgrabnie, przypadkowo uderzając mnie kolanem, za co bezzwłocznie mnie przeprasza, ale mówię jej, że nic się nie stało, bo chociaż trochę zabolało, to nie chcę się teraz na tym koncentrować, żeby nie stracić nastroju.

Zsuwamy nasze spodnie i bieliznę do kostek, żeby ściągnąć je i zostawić na wycieraczkach, a następnie Fiołek wraca na moje kolana niczym bumerang, tym razem na szczęście nie zadając mi bólu.

Nasze podniecenie nie ostygło, dlatego niemalże natychmiast przechodzimy do rzeczy, jednak ledwie co udaje nam się rozpocząć, a Bonnie narzeka, że w tej pozycji bolą ją kolana. Proponuję, żeby oplotła mnie nogami, co też czyni, ale wtedy to ja nie czuję się zbyt komfortowo. Próbujemy jeszcze raz zmienić pozycję, ale i to nie kończy się najlepiej.

– Jedźmy do mnie – rzuca Fiołek, leżąc na tylnej kanapie, czym przerywa moje próby znalezienia sobie miejsca.

Z poczuciem wielkiej ulgi przystaję na jej propozycję.

Follow the River ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz