41 RIVER

284 35 0
                                    

41

River

Uderzam pięścią w drzwi, które dopiero co zamknęła Bonnie. Powiedzieć, że zachowałem się jak kretyn, to jak nie powiedzieć nic. Właśnie w kilka minut zaprzepaściłem to, o co tak długo walczyłem... Ta kobieta zaczynała się do mnie przekonywać, ufać mi, a ja rozczarowałem ją jak wcześniej wszystkie inne osoby na jej drodze.

Wszystkie poza Molly.

Rodzice Bonity nie powinni być nawet nazywani „rodzicami". Clyde był jej kulą u nogi i choć twierdził, że ją kocha, tak naprawdę ją zatruwał. A z Christine marna koleżanka, skoro pragnie mnie odbić.

Chciałem pokazać Fiołkowi, że na mnie może liczyć. Udowodnić, że wcale nie dzieli nas tak wiele. Tymczasem dałem sobie zrobić sieczkę z mózgu. Słowa innych dudniły w mojej głowie i nie potrafiłem się przez nie przedrzeć.

Wściekłem się i wyżyłem na osobie, dla której pragnąłem być jak najlepszy...

Niewiele myśląc chowam do torby laptopa i wychodzę z domu. To pewnie nie jest dobra decyzja. Powinienem odpuścić, pozwolić, żeby emocje opadły, dać jej odetchnąć. Nie potrafię jednak się do tego zmusić. Czuję, że każda stracona minuta, to stracona część Bonnie. A cholernie nie chcę jej tracić.

Pędzę z taką prędkością, że doganiam ją, zanim wjeżdża na swoje podwórze.

Równocześnie wysiadamy z samochodów, ale to ja odzywam się pierwszy, nie dając jej dojść do słowa.

– Przepraszam! – Unoszę ręce do góry, niczym przestępca przyłapany na gorącym uczynku. Stawiam kilka kroków do przodu, żeby się do niej zbliżyć. – Zachowałem się okropnie i masz pełne prawo mnie teraz nienawidzić. Ja również w tym momencie siebie nienawidzę. Nie będę się tłumaczył, bo nic nie powinno sprowokować mnie do takiego zachowania, ale miałem dość. Bo inni wiedzą lepiej, czego potrzebuję i czego chcę. Najpierw Christine mi nagadała, później rodzice... Potem przypomniałem sobie słowa pozostałych. Twoje też, bo uparcie twierdzisz, że znasz dla mnie właściwą drogę. Wkurwia mnie to. Wkurwia mnie, że jako dorosły mężczyzna nie mogę podejmować własnych decyzji. Nawet najbardziej popieprzonych. Wkurwia mnie, że każdy udziela mi rad, o które nie proszę. I wkurwia mnie, że wszyscy mają mnie za świętszego od papieża, a mnie w chuj daleko do bycia ideałem, czego doskonały dowód dałem dzisiaj, traktując cię w sposób, w jaki cię potraktowałem. Przepraszam.

Stoi przede mną niewzruszona z tym swoim wyrazem twarzy, z którego nie da się odczytać żadnych emocji. Wzdycha głośno, po czym wreszcie się odzywa:

– Wierzę. W życiu nie słyszałam, żebyś w jednej wypowiedzi tyle razy przeklinał.

Uśmiecham się szeroko, słysząc jej odpowiedź i mam cholerną ochotę wziąć ją w ramiona. Pragnę ją wyściskać i wycałować, ale wiem, że zalewając ją czułościami nie naprawię tego, co zepsułem.

– Przywiozłem laptopa, żebyś mogła zobaczyć, co działo się u Ashley w ostatnich dniach. – Zmieniam temat, by trochę odwrócić jej uwagę, no i dać pretekst, by móc się wprosić.

– Okej. W przeciwieństwie do ciebie, zaproszę cię do środka, a nawet zaproponuję kawę. – Wykorzystuje kolejną okazję, żeby mi dogryźć.

– Chętnie skorzystam z zaproszenia i propozycji.

– Nie zgadzaj się tak od razu, jeśli nie znasz wszystkich warunków – mówi zawadiacko.

Uwielbiam ją w takim nastroju, ale zupełnie się go nie spodziewałem. Podejrzewałem raczej, że będę błagał ją o wybaczenie.

Follow the River ✔ 18+Where stories live. Discover now