IV

404 40 13
                                    




***



          Wiatr szastał drzewami, jak jakimiś szmatkami, a na liście spadał ostry, ciężki deszcz. Ze zwykłej mżawki zrobiła się istna klęska żywiołowa, przez którą strach się było spać. Zalała ona całe królestwo Katalonii i zmusiła wielu mieszkańców do stania po nocach w obawie przed utratą dóbr osobistych. Mimo tej niekorzystnej pogody kopyta galopujących koni uderzały w wilgotną, brudną ziemię, rozrzucając błoto dookoła, a woźnica pośpieszał je swoim batem.

Burza nawiedziła krainę późną nocą, przez co podróżowanie w jej trakcie było skrajnie niebezpieczne i nieodpowiedzialne. A jednak szajka złodziei postanowiła stawić opór tym destrukcyjnym siłom natury i zmierzyć się z wyzwaniem w iście ryzykownym stylu. Nie obchodziło ich nawet to, że na pokładzie mają księcia z krwi i kości.

Powóz pędził po drogach, chybocząc i trzeszcząc cały czas. Każdy najmniejszy kamyk, jaki znajdywał się na drodze kół, wywoływał wstrząsy, jakby się co najmniej psa przejechało. Na zakrętach, osoby wewnątrz ledwo nie przewracały się z jednej strony na drugą.

Złoczyńców łącznie było czterech. Ten najodpowiedzialniejszy prowadził wóz transportowy pośród wichury, a trzech pozostałych siedziało ukrytych za umocowaną na prętach plandeką z tyłu. Ulewa była na tyle silna, że nawet gruba warstwa nad ich głowami nie uchroniła ich przed kwaśnym deszczem.

Na drewno, gdzie siedzieli, kapały z przesączonej plandeki krople wody, a wszyscy troje w ciszy wsłuchiwali się w pluski, które za każdym razem wybrzmiewały, gdy tylko wodnista kulka opadała na samo dno i jednoczyła się ze swoimi siostrami. Zielonowłosy przestał się interesować tworzącą się kałużą w ich miejscówce, gdy tylko zauważył, że chłopak o jasnych włosach zaczął mocniej marszczyć brwi.

Jego dłoń znalazła się na czole księcia. Tylko jego palce dotknęły skóry, a zielonowłosy poczuł, jak parzy go ciepło, zmuszając do odsunięcia ręki. Z Katsukim nie było dobrze, o czym bardzo dobrze zdawał sobie sprawę złoczyńca i nie był z tego zadowolony. Nie po to porwał samego najstarszego potomka Katalonii, o którym jeszcze niedawno nikt nie wiedział, by teraz pozwolić mu umrzeć w wozie transportującym.

- Deku, skończyłeś niańczyć tego paniczyka? - zapytał wreszcie jeden mężczyzna, cały oblepiony paskudnymi bliznami po tragicznym wypadku z udziałem ognia. Na ten komentarz "Izuku" zacisnął zęby i rzucił dość aroganckie spojrzenie w stronę czarnowłosego mężczyzny. - Może wreszcie zechcesz nam wytłumaczyć tę nagłą zmianę planów? Miałeś porwać księżniczkę, nie księcia!

- Uznałem, że ten bardziej nam się przyda - odezwał się zielonowłosy, sunąc swoje palce między jasne kosmki włosów, które pobrudzone były odrobiną krwi. Jego wzrok na nowo zawiesił się na księciu, którego cała twarz była w ranach.

- Nie wydaje mi się... Spójrz na niego... Jeżeli królowa zgodziła się na to, by jej syn znalazł się w takim stanie, na pewno nie będzie tak wzruszona jego zniknięciem tak, jak zniknięciem jedynej córki - stwierdziła blondwłosa dziewczyna, siedząca na stronie obok oszpeconego mężczyzny.

- Uwierz mi. Czy się nim przejmują, czy nie. Zniknięcie najstarszego syna, który powinien przejąć tron, to dość poważna sprawa. Nie mogą tego zignorować za nic, nawet jeżeliby chcieli. Porwanie tak wysoko ułożonego w rodzinie królewskiej świadczy tylko o jednym – o rozpoczęciu wojny. Szybko zorientują się, że wraz z ich ukochanym księciem, zniknął również gość z Dalii. Z tego powodu zaczną podejrzewać sąsiednie królestwo o popełnienie zbrodni i sabotowanie ich rodu. Z samych słów zrodzi się agresja i w ten sposób dotrzemy do celu – wyjaśnił Deku, któremu w trakcie wypowiedzi urósł uśmiech.

Zniewolony Książę | dekubakuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora