Rozdział 12

2.6K 211 26
                                    

Tym razem Hermiona to przyznaje: jest banalna. Banalna w swoich wypiekach, wertowaniu książek i tworzeniu przepisów. Zmieniła się w kłębek nerwów – ze wszystkich możliwych powodów, akurat przez chłopca – i nie ma pojęcia, co począć.

Wie, że pierwszym krokiem do wyzdrowienia jest przyznanie, że ma się problem. Więc poświęca całą niedzielę na pogrążanie się w zamieszaniu i frustracji. Piecze, czyta, ignoruje telefony od Ginny. I wybacza sobie to, że mamrocze pod nosem przez cały dzień, pracując nad mieszanką emocji, która wydaje się rosnąć za każdym razem, gdy myśli o Draconie Malfoyu.

Co się dzieje, do diabła? — pyta się więcej niż jeden raz. — Czym my, do licha, jesteśmy?

Czy dawni wrogowie z dzieciństwa zostali znajomymi? Czeladnikami i cukiernikami? Partnerami w rozwiązywaniu problemu alkoholowego Dracona? Czy byli... przyjaciółmi?

A może czymś więcej?

A może całkowicie jej odbiło i nie ma nawet „ich"? Cały ten bałagan niemal zmusza ją do zrobienia tego, co rozważała już przed pierwszą lekcją pieczenia: rzucić w cholerę to całe Tour De PTSD, swoją karierę i wszystkie przyjaźnie (prawdziwe, pseudo lub inne), a następnie przenieść się na tropikalną wyspę z toną książek. Oczywiście jej mózg umieszcza na tej wyspie również limonki i cała pętla zaczyna się od nowa.

W poniedziałek rano Hermiona odpycha cały ten chaos w głąb swojego mózgu, by skupić się wyłącznie na swobodach obywatelskich olbrzymów. Spędza większość dnia na przygotowywaniu projektu ustaw, kłócąc się o różne kwestie prawne z urzędnikami z Departamentu Regulacji i Kontroli Magicznych Stworzeń. W międzyczasie wysyła do Hagrida kolejne listy z zapytaniami o kilka drobniejszych aspektów dotyczących – powiedzmy z powodu braku lepszego określenia – etyki olbrzymów. Tak jak miała nadzieję, projekt staje się naprawdę absorbujący i tej nocy Hermiona faktycznie śpi w Ministerstwie. Opuszcza swoje biurko tylko na kilka minut następnego ranka, aby przebrać się w toalecie w nowe szaty i rzucić szybkie zaklęcie odświeżające na swoje zęby. Potem z nową siłą wraca do praw olbrzymów.

Późnym wtorkowym wieczorem uznaje swoją misję za sukces. Kwestia Dracona Malfoya prawie w ogóle nie przyszła jej do głowy, a Hermiona wraca do domu, wykończona i w pełni gotowa na najdłuższą kąpiel w swoim życiu. Dlatego jest też całkowicie nieprzygotowana na widok Plejadesa siedzącego dumnie na oparciu jej sofy.

Sądząc po małej stercie piór na poduszkach pod nim, ptak czeka już od jakiegoś czasu. A jeśli to nie pióra go zdradzają, w jego dużych, pomarańczowych oczach pojawia się oskarżycielski błysk.

Hermiona natychmiast upuszcza swoją torbę i podbiega do niego. Fizycznie ptak wydaje się w porządku; jest po prostu lekko przygaszony. Dziewczyna głaszcze więc jego pióra, mówiąc mu, że jest piękny i cierpliwy. Początkowo Plejades odwraca się od niej, cały w słusznym oburzeniu. Jej uwadze nie umyka jednak, że jego głowa wkrótce obraca się, poddając pieszczotliwym ruchom jej palców. Plejades pozwala jej uspokajać go jeszcze przez chwilę, aż najwyraźniej poczuje, że są kwita. Następnie zmienia lekko swoją pozycję, by Hermiona mogła odebrać przesyłkę, jaką jej przyniósł.

Nie musi otwierać koperty, żeby odgadnąć, co jest w niej zawarte. Ale i tak to robi, na dodatek z delikatnością, której do końca nie pojmuje. Wewnątrz znajduje ten sam bogaty pergamin z tą samą piękną kaligrafią, która głosi:

Draco Malfoy ma zaszczyt serdecznie zaprosić Hermionę Granger

Na kolację, mającą odbyć się w najbliższą sobotę 25 marca 2000 roku

W zastępstwie ich zwykłych sobotnich zajęć

Posiłek serwowany równo o 20.00

Mała Jadalnia, Drugie Piętro, Dwór Malfoyów

[T] Szarlotki i inne formy rekompensaty | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz