Rozdział 22

2.2K 195 20
                                    

— Ron? — wydysza Hermiona. Ani ona, ani Draco nawet nie drgną, oboje wciąż nachyleni ku sobie, gotowi do pocałunku. — Co ty... co ty tutaj robisz?

— Fleur i Bill zaprosili nas na obiad. — Ron wskazuje oskarżycielsko palcem na Hermionę i Dracona, jakby przyłapał ich na czymś haniebnym. — Co wy tutaj robicie?

— A jak sądzisz, Weasley? — cedzi przez zęby Draco, nie zdejmując palców z policzka Hermiony.

— Sądzę, że próbowałeś pocałować moją dziewczynę, Malfoy.

— Twoją dziewczynę? — Hermiona prycha. — Naprawdę, Ron, nie możesz mówić poważnie!

Ron ignoruje ją, nie kłopocząc się kłótnią o status ich związku, gdy nadal przeszywa Dracona wzrokiem.

— Jesteś mi winien odpowiedź, Malfoy. Co ty tu, do diabła, robisz?

— Sądzę, że jesteś w stanie wyciągnąć własne wnioski — mówi Draco z szyderczym śmiechem. Ale mimo to odsuwa od Hermiony swoją rękę, jakby robił coś złego.

Ron rumieni się soczyście między swoimi piegami, teraz jest zbyt wściekły, by dbać o to, że Hermiona i Draco już się nie dotykają.

— Moje „własne wnioski"? — warczy. — Moje własne, pieprzone wnioski? Cóż, Malfoy, dochodzę do wniosku, że Hermiona musiałaby być jakąś dziwką Śmierciożercy, żeby chcieć całować kogoś takiego jak ty, a to jest cholernie mało prawdopodobne, prawda?

Draco wstaje z krzesła tak gwałtownie, że mebel przewraca się do tyłu. On i Ron podchodzą do siebie.

— Jak ją właśnie nazwałeś? — syczy Draco.

— Niczym jej nie nazwałem. Nazwałem ciebie.

— Myślisz, że jestem głuchy? Przecież słyszałem, jak ją obrażasz.

— Czy to nie jest raczej twoje ulubione zajęcie, Fretko?

— Dziś wieczorem świetnie radzisz sobie z tym sam, Łasico.

Ron wzdryga się, a potem wydaje z siebie coś w rodzaju warknięcia.

— Do diabła, odsuń się od Hermiony, Malfoy.

— Albo co?

Obaj sięgają po różdżki, gdy hostessa pojawia się ponownie z cichym trzaskiem aportacji. Tuż za nią podążają Bill, Artur, bardzo ciężarna Fleur oraz Molly. Ta ostatnia krzywi się, patrząc na swojego syna, prawie tak samo, jak hostessa krzywi się na Draco.

— Ronaldzie Biliusie Weasleyu, zostaliśmy zaproszeni do eleganckiej restauracji, a ty nie możesz utrzymać różdżki w kieszeni na dłużej niż dwie minuty? — Zęby Molly zgrzytają o siebie tak mocno, że dźwięk ten odbija się echem od zaczarowanego sufitu. Potem Molly odwraca się, by uśmiechnąć się słodko do Hermiony. — Witaj, moja kochana. Jak ślicznie wyglądasz tego wieczoru!

— Komplementujesz ją? — krzyczy Ron, wyraźnie oburzony. — Komplementujesz ją, kiedy jest na tyle głupia, by być tutaj z tym cholernym Śmiercio...?

Draco wyciąga różdżkę i celuje nią prosto w gardło Rona.

— Ani się waż ponownie jej obrażać, Łasico, bo upewnię się, że piegi na twojej twarzy połączą się bezpośrednio z piegami na twoich ramionach.

Niezależnie od tego, jaką linię wyznaczyła hostessa dla dobrych manier, oficjalnie ją przekroczyli. Zanim któryś z nich zdąży wydusić z siebie kolejną sylabę, kobieta wyciąga własną różdżkę – cienką, hebanową, pasującą do jej osobowości jak ulał – i celuje w nich.

[T] Szarlotki i inne formy rekompensaty | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz