Rozdział drugi

430 25 3
                                    

Trzydziesty grudnia 1253 rok

Delikatna dłoń przepłynęła gładko po twardych źdźbłach zmarzniętej trawy o lodowo zielonym odcieniu, obserwując, jak te pomimo obciążenia chłodu i nacisku jego opuszków, wciąż lekko unoszą się ku górze.

Wooyoung odetchnął uprzejmym, powolnym oddechem, obserwując, jak blada para umyka spomiędzy jego zadbanych ust, rozbawiony jej nierównym kształtem, zanim spojrzał na przyjaciela u swego boku, który podciągnął gruby, kudłaty koc z futer białych niedźwiedzi nieco bliżej pod swą szyję. Zima wydawała się zapowiadać dość srogo tego roku, jak wielu ostrzegało, jednak to nie było ich zmartwieniem. Oni żyli chwilowo beztrosko wiedząc, iż są w pierwszej linii, aby otrzymać pożywienie i wodę, pomimo ich braków.

Ich zadanie było bowiem paradoksalnie znacznie gorsze. 

-Tęsknię za kwiatami - Westchnął jego nieco młodszy towarzysz ze smutkiem wymalowanym na swej nostalgicznie melancholijnej twarzy, kiedy jego spojrzenie zabrnęło ledwo do ogołoconych od pięknych, wielobarwnych pąków kwiatowych. Obwisły one i opadły przed paroma dniami, ustępując miejsca jedynie liściom, które również utraciły już swego kolorytu zieleni na rzecz mozaicznych brązów i czerwieni, aż stały się zbyt wątłe, aby pozostać oddanie na swych gałęziach.

I Wooyoung podzielał jego smutek, również bólem przyglądając się swej ukochanej róży, która już dawno straciła piękne pąki.

Chłopak odwrócił się jednak, kiedy jego uwaga została odciągnięta od smutnego widoku i przymrużył swe młode oczy, dostrzegając, jak ciemna, niemal węglowa postać zbliża się do nich nieubłaganie. Obaj wymienili się niechętnymi spojrzeniami pełnymi obaw, zanim skinęli głową, podrywając się na swoje sztywne od zimna nogi.

-Wooyoung - Obie omegi spojrzały wprost na starszego mężczyznę, Alfę o majestatycznym ciele, który zatrzymał się przed nimi z odrazą w swych ciemnych oczach - Oczekują twej obecności w sali rokowań.

Chłopiec spojrzał na niego z przerażeniem, wiedząc, iż o cokolwiek zostanie poproszony, nie będzie to dobre. Skinął jednak swą skronią, szczędząc głos dla swego kochanka - o ile takiego otrzyma - i zwiesił swój wzrok w płytach pod sobą, aby omyłkowo nie urazić innych alf swoim niegodnym spojrzeniem. Obawiał się jednak, iż jest już dla niego za późno. Nie był starszy, wręcz przeciwnie, był jednym z młodszych, lecz był w tym królestwie wystraczająco długo i nie spisał się odpowiednio dla swej przyszłej Alfy, która raczyła by wybrać jego młode, jeszcze nie w pełni rozkwitnięte, lecz już dorodne ciało. 

Nie rozumiał tego. Starał się przecież tak bardzo, aby zostać przyjętym przez jedną z tych Alf. Może, iż był zbyt młody, aby pojąć prawdziwe potrzeby swego przyszłego partnera? To było dla niego zbyt trudne? Do tego przecież został stworzony, prawda? Nie, aby kochać, lecz zadowolić swą przyszłą Alfę.

Przełknął ciężko ślinę, posłusznie wędrując za starszym wiekiem mężczyzną, wprost do głównej sali o marmurowej bieli otoczenia, gdzie miał zostać osądzonym i modlił się, aby podarowano mu jeszcze jedną, zapewne ostatnią szansę, zanim w pełni utraci swe możliwości dogodnego życia.

Każda bowiem białogłowa omega o platynowych włosach obejmujących ich skroń zamieszkiwała właśnie te komnaty pałacu w młodym wieku jeszcze przed prezentacją... nierzadko odbierane swym matką tuż po tym, jak zostały wyrwane z ich łona. Wooyoung nie miał więc szczęścia, należąc właśnie do tych, którzy narodzili się już ze skronią posiwiałą od namiastki czaru.

Ich ciała były bowiem najzdrowsze, stanowiąc obiekt pragnień i westchnień dla każdego ze szlacheckich rodów, gdyż potrafiły spłodzić według przesądów czysto krwiste dziedzictwo, a najczęściej była to najbardziej porządna męska Alfa, która mogła kontynuować bieg ich krwi. Chłopak w to nie wierzył, lecz nikt naprawdę nie liczył się z jego opinią.

Godził się więc z tym osądem stając posłusznie w niedługim szeregu dwóch mu podobnych, acz kobiecych Omeg o białej skroni, które rozpoznawał, lecz nie poznał nigdy z imienia. Te bowiem były rzadko przez nich używane, a wręcz niepożądane, dając możliwość, aby ich przyszły Alfa mógł zmienić je wedle swych upodobań i gustów.

-Jak zapewne wiecie, szanownie nam panujący władca wygrał zwycięską wojnę u boku władcy Królestwa Silvae - Omegi posłusznie skinęły swą skronią, choć możliwie nie były tego świadome. Niewiele faktów z zewnątrz przedzierało się przez mury ich tymczasowego domu, trzymając ich w bolesnej niewiedzy świata - Z racji, iż jego dziedzic poszukuje swej omegi. Zostaniecie więc mu ofiarowani, a ten, bądź ta, której uda się zdobyć serce Księcia, zostanie w jego zamku, jako przyszła królowa, jasne? - Cała trójka ponownie skinęła na zgodę swymi głowami, aby nie wywołać złości starszego Alfy, który był ich niemal ojcem... wychował ich i ułożył tak, aby spełniali nawet najbardziej wymagające żądania swych przyszłych partnerów. 

Ich umysły teraz jednak były mocno skupionymi na słowach drugiego, zaskoczone. Królewski dwór, a tym bardziej zostanie wybrańcem Księcia, to niezwykle wielki zaszczyt, o którym nie wolno było nawet śnić, a jednak teraz nadarzyła się okazja, aby zakosztować tych słodkich luksusów. 

-A ty Wooyoung - Głośnemu warknięciu grozy towarzyszyły bolesne palce, które bez krzty delikatności uchwyciły jego szczękę, zmuszając, aby spojrzał wprost w ciemne oczy starszego mężczyzny o wiekowej już skroni.

Alfa przed nim, który był powodem odebrania go od swych biologicznych rodziców, był nieco wyższy, niżeli on sam ze szczęką mocną, lecz licznie poranioną przez pazury dzikiej zwierzyny. Nikt tak naprawdę jednak nie wiedział skąd pochodzą paskudne rozdarcia przepołowionych blizn, jednak pogłoski rzeczą, iż były one następstwem, nie, jak mówią w oficjalnie niedźwiedzia, a samego króla, który właśnie tak ukarał go za niesubordynację.

Nikt jednak nie śmiał odszukać prawdy.

Mężczyzna był jednak niemal w każdym etapie jego życia. Kiedy stawiał pierwsze kroki. Kiedy uczył się podstaw życia na dworze królewskim, czy też szlacheckim. Zawsze był pierwszym, który podnosił na nich swą dłoń, wymierzając wpierw łagodną karę cielesną, zanim zmuszał ich do fizycznego cierpienia na mrozach, czy upałach, aby tylko nie naruszyć wrażliwe i pięknej powłoki ludzkiego ciała.

Wooyoung go nienawidził, lecz wiedział, iż nie miał praw, aby choćby prosić go o wybaczenie za swoje istnienie. 

-Nie potrafię pojąć, dlaczego dotąd nikt nie chciał cię zabrać, jesteś ładny, a jednak czegoś ci brakuje... może nie potrafisz się jednak zachować tak, jak byłeś do tego uczony - Alfa przed nim, którego imię było trudne do wypowiedzenia przez Wooyounga przez strach, jaki się w nim krył, wydawał się przez chwilę rozważać jego niepowodzenie, zanim mlasnął niechętnie, rozluźniając bolesny uścisk na jego policzkach - To twoja ostatnia szansa. Nie będę się już dłużej użerać. Jeśli zawiedziesz, zostaniesz przeniesiony, rozumiesz? - Warknął, sprawiając, iż chłopak zadrżał w przerażeniu, czując, jak łzy słabości zaczynają formułować się pod jego powiekami i było to złe. 

Nie mógł okazać swych emocji, a już szczególnie, nie przed nim. 

Było to jednak przerażające, gdyż jak dwór królewski był czymś zadziwiającym i dającym szansę na naprawdę dogodne życie, to jednak było trudne zdanie, a Książe zapewne ma wyrafinowane gusta. Wooyoung niemal podświadomie czuł, że nie podoła temu zadaniu, nie chciał jednak skończyć, jako niepowodzenie, gdyż to odebrało by mu już absolutną wolę walki...

Obiecał sobie, że nie zawiedzie, szczędząc swój głos w odpowiedzi. Musiał być jednak pewnym swego.

ℭ𝔬𝔩𝔡 𝔥𝔢𝔞𝔯𝔱 // WooSanWhere stories live. Discover now