Rozdział 14

158 0 0
                                    

Po zajęciach odsyłam Janka do pokoju, a sama zostaję jeszcze na sali. Może wysiłek fizyczny pomoże mi oczyścić umysł. Kilka uderzeń w worek treningowy robi swoje. Niestety telefon, który rozdzwania się chwilę później, zaburza uzyskany spokój. Odrzucam pierwsze i drugie połączenie, a gdy komórka dzwoni po raz trzeci, klnę siarczyście. Ostatecznie jednak odbieram.

– Słucham?

– Cześć, może przyjedziesz do mnie na weekend? W sobotę wyprawiam urodziny w klubie – zagaduje w ramach powitania.

Jak po tym wszystkim może być taki spokojny? To ja sprzątam jego bałagan, a on robi imprezę urodzinową! Jakby nic się nie stało?! Sądziłam, że stać go na minimalne wyrzuty sumienia. Niestety coraz bardziej upodabnia się do ojca, który zawsze był niewinny i niesprawiedliwie oczerniany.

– Nie dam rady, jestem zajęta – odmawiam oschle.

– Jak zawsze. – Prycha. – Ile jeszcze zamierzasz się na mnie wkurzać? Było minęło.

No tak dla niego było, ale dla mnie wciąż jest. To ja noszę w sobie blizny po tamtych wydarzeniach. On spokojnie przesypia noce, kiedy ja muszę brać środki nasenne, aby nie nawiedzały mnie koszmary. On nie wie, jak to jest bać się bliskości i być przez to uważaną za dziwadło. Kiedy byłam w pierwszej klasie liceum, jeden chłopak próbował mnie pocałować. Nie wiem, czy w ramach jakiegoś zakładu, bo wcześniej prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Zgodziłam się mimo wszystko. Traktowałam to jako sprawdzenie siebie. Chciałam się przekonać na ile stłamsiłam demony przeszłości. Niestety ledwie jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, spanikowałam. Odepchnęłam go gwałtownym ruchem i uciekłam, jakby ktoś mnie gonił. Później rozeszła się po szkole fama, że jestem płochliwą myszką. Ta łatka została ze mną już do końca liceum. Jedyny pozytyw z tej sytuacji był taki, że chłopacy zaczęli omijać mnie szerokim łukiem.

– Nie mam ochoty do tego wracać, bo ty nigdy nie zrozumiesz, jak się czuję. – Przypuszczam kontratak.

Zaledwie krok dzieli mnie od wybuchu. Za każdym razem jest to samo. To ja jestem winna, bo nie potrafię wybaczyć. Tylko dlaczego nikt nie próbuje mnie zrozumieć i usprawiedliwić.

– Żyj sobie, jakby nic się nie stało – dorzucam jeszcze cynicznie na koniec.

– Zuza, nie twierdzę, że nic się nie stało. Naprawdę wiele się wydarzyło, ale nie możesz w nieskończoność mnie za to karać. Kiedyś mieliśmy taką fajną relację, tęsknię za tym, co było.

– To ty pierwszy się mnie wyrzekłeś – przypominam mu.

Może nie zrobił tego wprost, ale gdy nazwał mnie kłamczuchą, mając przed oczami namacalne dowody, zerwał więź, która nas łączyła. Myślałam, że chociaż on mnie wesprze, a jak przyszło, co do czego obwinił mnie o utratę luksusowego życia. Ile byłam wtedy warta bmw? Ile wyjazdów za granicę? Ile kieszonkowego na miesiąc?

– Od dłuższego czasu próbuję to naprawić, ale mi nie pozwalasz – odzywa się smutno.

O nie, nie weźmie mnie na litość.

– Bo dla ciebie naprawa oznacza zapomnienie, a ja nie potrafię zapomnieć. To nadal zbyt boli. – Głos mi się załamuje, a po policzku spływa samotna łza.

– Żałuję, że nie można cofnąć czasu. Wiele rzeczy zrobiłbym zupełnie inaczej.

– Ja też żałuję. Może kiedyś uda nam się to poskładać, ale na razie nie potrafię.

Te słowa sprawią mi ogromny ból i nie przychodzą łatwo, jednak jeszcze trudniejsze zdaje się zapomnienie o wszystkim. Ja też chciałabym mieć, chociaż namiastkę rodziny, spędzić wspólnie święta, zadzwonić do siebie od czasu do czasu. Niestety, ilekroć słyszę głos brata, tylekroć w mojej głowie powracają jego oskarżenia. Trzeba było trzymać gębę na kłódkę. Próbuję zwalczyć nadchodzący atak paniki, ale nie daję rady. Oddech gwałtownie mi przyspiesza, aż w końcu z trudem mogę nabrać powietrza. Dłoń, w której trzymam komórkę, zaczyna drżeć. Dwa męskie głosy przekrzykują się nawzajem: ty mała kłamliwa suko! Przestań kłamać, powiedz prawdę, dałem ci wszystko, a ty, dlaczego to zrobiłaś, źle nam było? Wtedy po raz pierwszy podniosłam głos na brata, bo zwykle bałam się stawiać mu opór. Może tobie nie było źle, ale to ja, powtarzam ja, przechodziłam przez piekło, żebyś żył sobie w tym luksusie. Proszę, idź go bronić, jesteście siebie warci! To właśnie tamtego dnia straciłam resztkę rodziny i wmówiłam sobie, że wcale jej nie potrzebuję. Zresztą już od dawna musiałam radzić sobie sama.

Zdradziecka miłość - II Tom serii Sfaulowane sercaWhere stories live. Discover now