nagle cię to obchodzi?

208 4 1
                                    

Obudziłam się w pokoju Farah. Dlaczego mówię Farah? Bo, poczułam większą więź z tamtą kobietą. Z Icy. Nie czuje nawet z Farah takiej więzi. Muszę się dowiedzieć, o co z tym wszystkim chodzi.

-Madison. Jak się czujesz?- Zapytała Bloom wchodząc do gabinetu. Nie wiem jak się tu dostała i raczej nie chce wiedzieć. Rudowłosa kucnęła przy mnie i złapała mnie za rękę.

-Jest lepiej, niż było, ale nadal nie za dobrze- Uśmiechnęłam się lekko i pokazałam, żeby usiadła obok mnie. Dziewczyna zaraz to zrobiła.

-Co się stało? Chcesz mi opowiedzieć?- Zapytała rudowłosa. Bloom jest bardzo ciekawska i to w niej lubię.

-Ja.. Nie wiem...- Zawachalam sie. Nie wiem, czy powinnam komukolwiek mówić o tym co sie tam stało. A może jednak ktoś wie więcej? Ktoś mi powie, kto jest moją prawdziwą matką? Mimo wszystko, na pewno nie będzie to Bloom. Ona ledwo wie, kim są odmieńcy, lub spaleni. Ja jej na pewno nie będę tego tłumaczyć.

-Mads.. Jestes pewna? Wiesz.. Ja zzwsze cie wysłu- Zaczęła, ale tu jej przerwałam.

-Tak, jestem pewna. Proszę, pozwól mi odpocząć. To był ciężki dzień.- Nie był. Po prostu nie mam ochoty na gości. Nie na ciekawskich gości.

-Tak, oczywiście- I wyszla. Zanim wyszła, powiedziala, że zawsze mogę na nią liczyć. Urocze. Bardzo dziękuję jej, że jest. Moze powinnam jej powiedzieć? Przecież jest moja przyjaciółką. Moze ona pomoże mi dowiedzieć się czegoś na ten temat.

Wstałam z kanapy mojej mamy i wyszłam z gabinetu. Nie chce tu dłużej byc. Co jeżeli, tamta kobieta mówiła prawdę? Co jeżeli Farah nie jest moja matka..?

Na korytarzu wyjrzałam przez okno. Wow, jest ciemno. Przecież dopiero był ranek.. Ile ja spałam..?

Zeszłam na dół. Ludzie, wszędzie tylko ludzie. Znalazłam wzrokiem Rivena i... Dan? Chyba tak mu było.. Ten z którym trenowałam na treningu dla specjalistów. Co Riven od niego chce? Oho, Co tam robi Terra?

Brunetka nagle podeszła do dwójki chłopców i zaczęła coś mówić do Rivena. Podeszłam i zaczęłam słuchać.

-Wszyscy myślą, że grubasa można mieszać z błotem- Powiedziała. Terra, co ty gadasz? Wszystko dobrze? -Jesteśmy tacy słodcy i bezbronni, i powinniśmy się cieszyć, że ktoś z nami rozmawia. Ale czasami mamy bardzo zły dzień, i jakiś dupek powie coś w nieodpowiednim momencie i nie cieszymy się, że z nami gada- Riven wygląda na strasznie zirytowanego. Dostaje opierdol od laski, i to od Terry.. Jestem z niej dumna. -Nie jesteśmy słodcy i przede wszystkim nie jesteśmy bezbronni- Jej oczy zmieniły barwę na zielona. Jej ręce się lekko podniosły, a wokół szyi Rivena zawinęła się gałąź. Terra.. Co ty wyprawiasz? Chlopak zaczął się dusić i próbować zerwać gałąź, ale mu sie nie udawało. -Co, słucham? Co mówisz Riv? Na pewno coś zabawnego, ale nic nie słyszę- Nie mógł mówić. Na pewno chciał powiedzieć, żeby go puściła. Spojrzał na mnie. Jego twarz była czerwona. Cholera, ona go zaraz zabije.

Podeszłam do przyjaciółki i stanęłam pomiędzy nią, a chłopakiem. Położyłam jej rękę na ramieniu.

-Terra, nie rób tego. Nie chcesz mieć problemów, zaufaj mi. Jeszcze kiedyś spotka go kara, ale nie teraz- Powiedziałam. Spojrzała na mnie i spuściła ręce na dół. Boże.. Bałam się jak Cholera. Moje rozmyślenia przerwał głos chłopaka, do którego się odwróciłam.

-Mogłaś mnie zabić, suko- Powiedział. Ja na niego spojrzałam. Że jak on ją przepraszam nazwał? Suką?

-Szybko zaczęłam żałować, że cię powstrzymałam- Skierowałam te słowa do Terry. Chłopak spojrzał na mnie z kpiną w oczach. Riven odszedł. Myślę, że powinnam iść za nim i zapytać, czy wszystko w porządku.. Terra i Dan zajęli się sobą.. Dlaczego by nie spróbować?
Poszłam za brunetem, i gdy byliśmy w korytarzu gdzie, o dziwo, nikogo nie było, zatrzymał się i otworzył małą flaszeczkę z wódką w środku.

-Dlaczego za mną łazisz? Chcesz czegoś, Dowling?- Odwrócił się do mnie, a ja spojrzałam na niego z minimalną troską w oczach.

-Wszystko w porządku? Nie zrobiła ci większych szkód?- Zapytałam, a ten sie lekko zaśmiał.

-I nagle cię to obchodzi? A to nie ty przez chwilą żałowałaś, że ją w ogóle powstrzymałaś? Daruj se, Madi.

-Przepraszam, ale to ty jakiś czas temu powiedziałeś, że mnie zaliczyłeś. Oko za oko- Uśmiechnęłam się. 1:1, niech się cieszy, że nie słyszy tego, co myślę. Nie odezwałby się już do mnie nigdy więcej.

-Jesteś jebnięta- Powiedział, a ja udałam smutną minkę. Ojej, tak mi przykro. Mam płakać z tego powodu? -Ale jesteś ładna,więc ci wybaczę- Przewróciłam oczami.

-Już żałuję, że za tobą poszłam- Odwróciłam wzrok, a on nagle znalazł się blisko mnie i wpił się w moje usta. Z początku oddawałam pocałunek. Posadził mnie na murku, pod oknem, i dobrał się do mojej szyi. Zaczął zostawiać na niej mokre ślady.

-Kurwa, jaka ty jesteś gorąca. Niby wróżka lodu, a jednak aż parzy- Powiedział. Japierdole..

Nagle pomyślałam o Sky'u i o ostatniej sytuacji. Otrzeźwiałam i odsunelam Rivena od siebie.

-Nie możemy, Riv.. Przepraszam- Zeskoczyłam z murku i wyszłam z korytarza. Zaczelam kierować się do pokoju. Wróciłam do niego, przebrałam się i od razu rzuciłam na łóżko. Nawet się nie obejrzałam, a już spałam.

{TERAZ POJAWIĄ SIE TREŚCI WRAŻLIWE, DLA NIEKTÓRYCH CZYTELNIKÓW. KREW, BÓL, PRZEMOC PSYCHICZNA I FIZYCZNA, BRUTALNOŚĆ. JEŻELI JEDNAK CHCESZ PRZECZYTAĆ TĄ SCENĘ, PROSZĘ O CZYTANIE OSTROŻNE}

Madison obudziła się na ziemii. Wstała z białej trawy, i się rozejrzała. Nie był to las.. Było tu pusto. Wyglądało, jakby dopiero coś tu wybuchło. Zamiast drzew, sople lodu. Nagle brunetka usłyszała krzyk.

-Madison! Madi! Pomocy!- Nastolatka od razu rozpoznała głos.

-Mama..- Pobiegła za głosem. Starsza kobieta krzyczała jeszcze jakiś czas, dlatego dziewczynie łatwo było znaleźć matkę. To, co zobaczyła, zmroziło jej krew w żyłach.

Farah, przyszpilona do jakieś ściany lodowej.. Ręce i nogi miała przyszpilone przez sople lodu. Z rąk i nóg lała się krew. dużo krwi.. Kobieta była ułożona, jak gwiazda. Kobieta, która uważa, że jest matka Madisson, Icy. Rzucała w Farahgondę nożami, z odległości 5 metrów.

-To, za odebranie mi dziecka!- Icy rzuciła kolejnym nożem, tym razem w oko kobiety. Prawe oko krwawiło z nożem w środku.. Z oczu Madi pociekły łzy. Zakryła usta ręką i wystawiła drugą rękę w stronę Icy. Poleciał z niej ostry i wielki sopel lodu, który biało-włosa z łatwością ominęła.

Nim Madison się obejrzała, już była w tej samej pozycji, co matka, ale obok niej. Ręce i stopy krwawiły. Bolały, jak cholera. Włosy Madi stały się białe, lecz po chwili wróciły do fioletu. Nastolatka próbowała wyczarować choćby śnieżynkę, ale się nie udało. Zaczęło jej być zimno.. I nie było to przyjemne zimno. Zaczęła drżeć, przez co ręce i nogi bolały coraz bardziej.

Icy ciągle rzucała nożami. Madi dostała w brzuch, a Farah prosto w głowę.. Madison spojrzała na matkę, a jej twarz zalała się łzami.

-Mamo!- To jedyne, co potrafiła wydusić z siebie. Nadal była obrzucana nożami. Nadal była krzywdzona, ale nie obchodziło jej to.. Jej matka nie żyje, to jedyne, co chodziło jej po głowie. -To nie może być prawda..- To ostatnie, co powiedziała.. Widziała tylko ciemność..

Madison obudziła się z krzykiem. Nikogo tym na szczęście nie obudziła. Pobiegła do sypialni mamy, w pidżamie. nie obchodziło jej, czy ktoś ją tak zauważy. Jedyne, co ją obchodziło, to to, czy jej rodzicielka jest cała i zdrowa. Wbiegła do sypialni.. Zastała nie ruszone łóżko i brak matki..

Kurde, ciężki rozdział. Myślicie, że Farah jest cała? A może, to jednak nie był sen? Reszty dowiecie się w kolejnych rozdziałach :).

Z całego serca przepraszam wrażliwych czytelników, którzy jednak zechcieli to przeczytać. Jeżeli kogoś uderzył ten rozdział, to możecie napisać do mnie na pv i o tym pogadamy :). Miłej/Miłego dnia/nocy/poranku/wieczoru!!

Little Witch | Riven | saga winxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz