3

402 21 8
                                    


Szłam pewnym krokiem korytarzami czerwonej twierdzy razem z ojcem. Uczucie ekscytacji wzrastało z każdą chwilą kiedy coraz bardziej zbliżaliśmy się do sali jadalnej.

Było już dawno po zmroku i jedynie pochodnie oświetlały naszą drogę. Kątem oka zerknęłam na Daemona który trzymał swoją dłoń mocno umocowaną na rękojeści sztyletu z valiriańskiej stali. Oznaczało to jedno. Denerwował się, a ja nie miałam pojęcia dlaczego.

Nasze kroki odbijały się echem od kamiennej posadzki, mijaliśmy niezliczoną ilość drzwi i to był jedyny minus Czerwonej Twierdzy, była zbyt ogromna. Gdybym mogła zburzyłabym conajmniej jedną trzecią tego wszystkiego.

Ku moim oczom wreszcie ukazały się sporej wielkości drzwi obstawione strażnikami po obu stronach. Jeden z nich był nad wyraz przystojny, miał ciemne włosy i tak samo oczy. Cerę również miał ciemniejszą czyli był dornijczykiem.

Mężczyźni natychmiast otworzyli przed nami drzwi ukazując tym samym komnatę. Była średniej wielkości za to bardzo przytulna, w rogu siedzieli muzycy z gitarami i harfą, a na środku stał sporawy stół przyozdobiony różnorodnymi roślinami.

Naliczyłam 11 miejsc z czego wszystkie były puste. Przewróciłam oczami na fakt że będziemy musieli czekać na resztę. Poprosiliśmy o wino które nalano nam do złotych kielichów z rodem Targaryenów, stanęliśmy z ojcem w wolnym miejscu delektując się jednym z lepszych alkoholi w Westeros.

Chwycił moje pasemko i zaczął je obracać między palcami. Spojrzałam na niego na co ten posłał mi jeden z jego ciepłych uśmiechów.

- Wyrosłaś na piękną i waleczną kobietę  Aeleno, dokdnie tak jak pragneliśmy tego z matką. Była by z ciebie bardzo dumna.

Ciepło rozlało się w moim sercu na wynik tych słów co sprawiło że odwazjemniłam uśmiech ale nie ten parszywy i cyniczny. Ten ciepły, pełen miłości.

Chwyciłam ojca za dłoń i delikatnie ucałowałam ją z wierzchu przykładając kolejno do czoła.

- Dziękuję ojcze - W komnacie rozbrzmiał dźwięk nieznanej mi melodii, była piękna i otulała jak do snu ale teraz miałam inne zmartwienie, a dokładnie zmartwienie Daemona. Spojrzałam na niego kontem oka i zobaczyłam jak przechyla kielich z trunkiem - Co cię trapi?

Na moją bezpośredniość brwi ojca zmarszczyły się a oczy obserwowały mnie z nad naczynia.

- Co masz na myśli? - Spytał mnie zaintrygowany.

- Dobrze wiesz co mam na myśli - Odparłam twardo nie dając się zbić z tropu.

Staliśmy tak teraz tocząc niemą bitwę spojrzeniami. Nie ugnę się, chce wiedzieć o co chodzi, co jeśli ojciec nikomu tu nie ufa i nie czuje się bezpiecznie? Co jeśli podejrzewa że ktoś knuje jakiś spisek przeciwko nam?

Minęło dobrych parę sekund nim ojciec westchnął głęboko i nie przetarł wolną ręką twarzy. Muzyka nadal grała w tle, a teraz ja oczekiwałam cierpliwie przenosząc ciężar ciała na lewą nogę i krzyżując ręce.

- Mojej mądrej córeczce nic nie umknie co? Co ja teraz już muszę nawet uważać jak wzdycham?!

Podniósł na mnie głos przez co piękna melodia otaczająca komnatę ucichła. Czułam na nas spojrzenia ludzi lecz mało teraz mnie to obchodziło. Dalej ciskałam gromami z oczu przybierając neautralną maskę.

Pzrywykłam już do zachowania ojca, często zdarza podnosić się mu głos, były i takie sytuacje co w Casterly Rock latały między nami różne przedmioty.
Ale to w rodzinie u nas normalne, matka również taka była chodź częściej po prostu obserwowała i przewracała oczami na nasze przepychanki. Mimo to bardzo kochałam i kochać ojca będę dlatego za wszelką cenę nie pozwolę żeby borykał się sam z problemami i on dobrze o tym wie. Tylko czasem ciężko mu przyjąć jakąkolwiek pomoc, nawet ode mnie, a jestem jego prawą ręką.

The Cruel Love   {A.T}Where stories live. Discover now