Epilog 4

137 2 0
                                    


Najpierw idą na przedstawienie. Hermiona uznaje, że najlepiej będzie, jeśli przygodę z mugolską kulturą Draco rozpocznie właśnie od West Endu. Tym bardziej że teatr to jedno z niewielu miejsc, w których elegancki czarodziej nie odstawałby ubiorem od reszty widzów.
Później wtapiają się w tłum turystów i razem z nimi zmierzają w stronę pałacu Buckingham. Draco trzyma ją cały czas za rękę i z zaciekawieniem przygląda się temu, co robią ludzie wokół. Bywali już co prawda w mugolskiej części Londynu - zdarzało im się jadać lunche i kolacje w restauracjach i pubach wokół Ministerstwa Magii - ale nigdy nie w wypuścili się razem aż tak daleko ani w równie zatłoczone miejsce. Hermiona po cichu tłumaczy Draconowi, czym są prostokątne urządzenia, które przechodnie przykładają do głowy. Opowiada o muzyce i radiu, których londyńczycy słuchają przez małe, wetknięte w uszy słuchawki. Mówi o wszystkim, co tylko go zainteresuje.
Draco porusza się po mieście swobodnie, dopóki czarna taksówka nie hamuje z piskiem opon, gdy na czerwonym świetle wbiega na przejście mężczyzna z ogromnym bukietem róż w dłoni. Draco popycha wtedy Hermionę za siebie, by zasłonić ją ciałem, i wysuwa z rękawa różdżkę. Hermiona przewraca oczami, widząc ten przejaw machismo albo zwykłej nadopiekuńczości - nie jest pewna - i ciągnie Dracona przed siebie.
- Nie przechodzimy na drugą stronę - informuje śmiertelnie poważnym, nieznoszącym sprzeciwu tonem Draco, na co Hermiona wybucha śmiechem.
- To była wina tego faceta. - Szturcha go w ramię. - Kierowca miał zielone światło i pierwszeństwo, a facet nawet się nie rozejrzał, zanim wyszedł na jezdnię. Naprawdę nigdy tu nie byłeś? - pyta, wskazując na majaczący w oddali pałac.
Draco kręci głową.
- Więc mamy sporo do nadrobienia. - Hermiona zerka na niego z uśmiechem. - A Londyn to jedynie początek. Oprócz niego mamy do zwiedzenia tylko jakieś... dziewięćdziesiąt pięć procent powierzchni całego świata.
Draco odwzajemnia uśmiech i przyciąga do ust jej dłoń.
- Chyba nie starczy nam życia, ale możesz mnie zabrać, gdzie tylko zechcesz. Jestem cały twój - mówi, nie spuszczając wzroku z zarumienionej twarzy Hermiony, i muska wargami jej skórę.
Spod Victoria Memorial ruszają do St. James's Park. Nie mija nawet kilka minut, a Draco znowu całuje ją w rękę. Po chwili puszcza jej dłoń, obejmuje ją w talii i przytuliwszy do siebie, składa na jej skroni kolejny pocałunek.
Rozbawiona, Hermiona przerywa opowieść o mieszkających w parku pelikanach. Patrząc na Dracona z udawaną podejrzliwością, oplata go w pasie ramieniem i wczepia palce w materiał jego marynarki.
- Nie wiedziałam, że publiczne okazywanie uczuć to twoja bajka.
Draco spogląda w dół na Hermionę.
- Ja też nie. - Pochyla się i przycisnąwszy ją mocniej do swojego boku, całuje ją w czubek głowy. - Ludzie... Czarodzieje... Czystokrwiści czarodzieje nie robią takich rzeczy. Jak masz już skończone siedemnaście lat, to raczej nie pokazujesz się w towarzystwie kobiet, chyba że z matką, narzeczoną, żoną albo... kochanką, o której wszyscy, włącznie z żoną, wiedzą. Ale na pewno nie okazujesz jej otwarcie uczuć. - Draco znowu przytula ją do siebie. - I na pewno jej nie całujesz. - Przykłada usta do jej policzka. - Czy to nie wspaniałe? Nikt nie zwraca na nas najmniejszej uwagi. Zupełnie nikt.

***

Wzrok Hermiony pada na pozującą do zdjęcia rodzinę.
- Zasłoń mnie - nakazuje Draconowi, odrywając się od niego, po czym staje tyłem do przechodniów i zanurza rękę w torebce aż po bark. - Ha, wiedziałam, że musi gdzieś tu być. - Wyciąga dłoń i na widok zmarszczonego czoła Dracona dodaje: - To aparat. Tylko mugolski.
Chwyta mężczyznę za nadgarstek i prowadzi w kierunku niebieskiego mostu.
- Czekaj, czekaj, czekaj. - Draco się zatrzymuje i ani drgnie, kiedy Hermiona nie wyhamowuje i próbuje pociągnąć go do przodu.
- Hmm? - Przygląda mu się przez ramię.
- Nie będę pozować do zdjęć z takimi włosami. - Draco wskazuje palcami na swoją głowę.
- Takimi włosami?
- No nieuczesanymi.
Hermiona patrzy na niego wyczekująco, ale gdy wyraz jego twarzy nie zmienia się, zaczyna chichotać.
- Mówisz serio?
Draco robi dziecinnie groźną minę.
- Malfoyowie muszą się zawsze dobrze prezentować.
- Draco... - Policzki bolą ją od śmiechu. - Wyglądasz, jakbyś przed chwilą wyszedł od fryzjera. - Kąciki ust mężczyzny drgają, aż w końcu jego wargi układają się w pełen zadowolenia uśmiech. Hermiona nie może się powstrzymać; staje na palcach i składa na jego ustach szybki, nieśmiały pocałunek. - To chyba jedyna tradycja w twojej rodzinie, która mi się podoba. - Odsuwa się od niego, nim jego zachłanne ręce są w stanie zatrzymać ją w miejscu. - Poniekąd. - Splata ich dłonie i rusza na most, a Draco podąża za nią.
Hermiona rozgląda się wokół, dostrzega sympatycznie wyglądającą turystkę w bluzie z napisem Nashville i prosi ją o zrobienie im zdjęcia. Dziewczyna podchodzi do zadania tak entuzjastycznie, że najpierw fotografuje ich na tle pałacu Buckingham, a później mówi im, żeby przeszli jeszcze na drugą stronę.
Draco, zapewne przyzwyczajony do pozowania do rodzinnych portretów, nie okazuje zniecierpliwienia i grzecznie ustawia się na tle Horse Guards i London Eye.
- Uśmiech! - mówi dziewczyna i gdy trzyma palec tuż nad migawką aparatu, Hermiona z diabolicznym śmiechem zatapia dłoń we włosach Dracona i mierzwi je na wszystkie strony.

Ukryte pragnienia | DramioneWhere stories live. Discover now